Gdy była młoda, pokolenie rodziców wydawało się jej tyleż ekscentryczne co staroświeckie, nie bardzo lubiła mówić po polsku, bo to był dla niej język ludzi starych, którzy nie chcieli żyć teraźniejszością, dla nich najważniejsza była przeszłość. Wiedziała że są wewnętrznie podzieleni, wydawało się nawet, że skłóceni, czy to polityką, czy żołnierską przynależnością, która przecież nijak miała się do codzienności, w której żyli… Było to z jednej strony odpychające, ale też ciekawe.
Inni tutejsi Polacy to dla niej pokolenia znacznie późniejsze. Ludzie, którym udało się wyjechać z kraju i tu szukali pracy; by przetrwać; malowali domy choć mieli dyplomy uniwersyteckie w kieszeni. Oni znaleźli swoje miejsce w Anglii, stanęli na nogi, choć nie zawsze udawało się im wykorzystać wiedzę zdobytą na uczelniach, osiągnąć zawodową pozycję, jaką mieliw Polsce. Poznała wielu z nich, przyjaźnili się, chyba z racji podobnego wieku.
Od dobrych 15 lat widzi w Londynie zupełnie innych rodaków. Nie umie powiedzieć, czy to zmieniły się obyczaje wszystkich młodych ludzi czy to tylko Polacy… To już inna kultura. Najbardziej rzuca się w oczy ich pijaństwo i wulgarność.
Dla niej, jako dziennikarki było to ciekawe doświadczenie, nowe, ale też przykre. Bo czuła, że to nie są „jej rodacy”. A z drugiej strony coraz częściej rodziło się w niej poczucie potrzeby jakiegoś rodzaju kontrybucji, zaangażowania w sprawy polskie. Pracując w BBC wiedziała dobrze, że nie powinna mieć tego rodzaju nastawienia; ją obowiązywała obiektywność, prawda, a nie „emocjonalna lojalność”. Tym bardziej więc należało przyznać się przed sobą, że oto budzi się w niej polskość. Ta dojrzała.
Oleńka Frenkiel – bo o niej mowa – jest przykładem dla cyklu „polskie korzenie- brytyjski sukces”, który raz po raz pojawia się na tych łamach. Losy drugiego pokolenie to zajmujący temat.
Wyobcowania, poczucia życia na obczyźnie się nie dziedziczy, to oczywiste. Nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że pokolenie wojenne na swój sposób zawłaszczyło na długie lata takie pojęcia jak polskość czy patriotyzm.
W rezultacie nie doszło do zasadniczych przewartościowań w życiu społecznym, przekazywania pałeczki następcom gotowym nadać sprawie właściwy rytm; dziś brakuje liderów w naszym środowisku, nie mamy przedstawicieli w gremiach brytyjskich…
Od urodzonych po wojnie trudno oczekiwać, by czuli się Polakami-emigrantami, jak ich rodzice. Nie inaczej z urodzoną w Sheffield w latach pięćdziesiątych przyszłą reporterką BBC.
Jednak z racji wykonywanego zawodu, ten temat zawsze był jej bliski. Może dlatego, że wielokrotnie spotykała się z ignoranckimi opiniami na temat Polaków, często utożsamianych ze wszystkimi Słowianami. Ona sama widziała zawsze w Polsce kraj otwarty na świat, ciekawy innych kultur.
– Historia uczy nas, że Polacy byli tolerancyjni, jak mało kto; bardzo to mi odpowiada – mówi Oleńka Frenkiel. – Utożsamiam się z tym w całej rozciągłości zjawisk. Co nie znaczy, że się z tym obnoszę. Wprost przeciwnie – nie chcę się ze swoją polskością narzucać, podobnie jak nie chcę, by ktoś narzucał się mnie.
I chyba takie właśnie nastawienie stało się dla niej przepustką do dziennikarskiej kariery. W BBC to się podobało. Zanim upadł mur berliński wiadomo było, że ma polskie pochodzenie i że pewne tematy są niejako dla niej, więc tym się zajmowała. Emocje były zawsze, ale ukryte pod standardami zawodowymi.
I tak jest do dzisiaj. Oleńka nadal zajmuje się polskimi sprawami. Po części właśnie wykorzystując doświadczenia zawodowe. Na przykład będąc jurorem w Międzynarodowym Festiwalu Sztuki Reportażu Camera Obscura w Bydgoszczy.
Choć myśli, że mogłaby robić więcej, przydać się bardziej… W polonijnym życiu desperacko brakuje nam takich właśnie ludzi.
Jarosław Koźmiński