06 maja 2016, 09:00 | Autor: Jarosław Koźmiński
Dzień Polskiej Flagi na Trafalgar Square

Parę setek ludzi z biało-czerwonymi flagami podniesionymi tryumfalnie w górę gdy brzmi „Mazurek Dąbrowskiego” to rzadki widok w centrum Londynu. W Dzień Flagi trudno było oprzeć się wrażeniu, że Trafalgar Square nie jest nasz.

Fenomen młodych rodaków wciąż spotyka się ze zdumieniem starszych mieszkańców polskiego Londynu.

– Zaskoczeniem była atmosfera na placu – mówił „Tygodniowi” Marian Stanisławczyk, 76-letni mieszkaniec dzielnicy Acton. – Kiedy jest się wśród tłumu rodaków, gdy słyszy się okrzyk: Polska! Polska!, widzi te wszystkie biało-czerwone chorągiewki, to wtedy dopiero można zrozumieć odczucia zebranych tu ludzi – widać jak przebywanie poza Polską wzmaga tęsknotę za nią. Oni właśnie w ten sposób wyrażają swoją polskość – mówił podekscytowany pan Marian.

Kandydat do fotela burmistrza Jan Żyliński
Kandydat do fotela burmistrza Jan Żyliński
W całym przedsięwzięciu pn. „Dzień Polskiej Flagi na Trafalgar Square” zaskoczeniem, ale bardzo pozytywnym, była właśnie atmosfera. Święto majowe i wiec wyborczy stały się dobrym doświadczeniem również z innego powodu – pokazały, że warto się zbierać, że jak jesteśmy razem to rośnie poczucie dumy, siły, przekonania, że stanowi się grupę, konkretną społeczność. Polacy z Trafalgar Square nabrali dzięki temu więcej wiary w siebie.

Migawki z wydarzenia pokazywała telewizja, więc wydarzenie odbiło się pewnym echem w Polsce. Impreza adresowana do młodych Polaków mieszkających w Londynie trafiło do ich rówieśników w kraju. A na relacje z zagranicy, szczególnie z Londynu, w Polsce patrzy się jak na coś lepszego… To nasi, im się udało…

Najnowsza fala emigracji ma szczyt za sobą, słyszy się o powrotach. Nie wszyscy przecież dają sobie radę na obczyźnie. To nie był wybór jaki podejmowało pokolenie wojenne – ci ludzie nie są skazani na pobyt poza krajem. Może dlatego wrócą.

„Tydzień” pytał o to zgromadzonych na Trafalgar Square i wielu rozmówców przyznało, że ich miejsce jest w Polsce.

Jaki więc będzie w przyszłości polski Londyn? Na pewno mniej liczny. Ale wierzę nowych ludzi z siłą przebicia, z sukcesem zawodowym, którzy będą także mieli potrzebę tworzenia polskiego środowiska, uczestniczenia w jego życiu. Nie jest tak, że najstarsze emigracyjne pokolenie to sami patrioci, a dla młodych Polska nie budzi żadnych emocji. To fałszywe uproszczenie. Nawet na poziomie Dnia Flagi na Trafalgar Square widać, że jest inaczej.

Są ludzie, emocje, są chęci do działania. Oczywiste jest, że trzeba najpierw dać tym ludziom czas na stabilizację, unormowanie życia, osiągnięcie pewnego standardu materialnego. Po tym przyjdzie moment na aktywność na płaszczyźnie społecznej.

Nie dalej jak 10 lat temu spotkanie Polaków na festynie w centrum Londynu wydawało się niewykonalne. Jan Mokrzyckiówczesny prezes Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii – mówił: „Jeżeli Polacy mieliby zorganizować festiwal na Trafalgar Square, to musiałaby to być impreza na naprawdę ogromną skalę – o wiele większą niż wszystko co dotychczas organizowaliśmy. (…) Nie wyobrażam sobie jednak, by koszta mogły pokryć źródła polonijne lub sponsorzy”.

Polskie barwy w centrum Londynu to evenement
Polskie barwy w centrum Londynu to evenement
W podobnym tonie wypowiadała się wówczas Helena Miziniak (Europejska Unia Wspólnot Polonijnych): „Wydaje mi się, że przedsięwzięcie to – choć z pewnością nie w najbliższym czasie – leży w sferze możliwości brytyjskiej Polonii. Jednak do festiwalu na Trafalgar Square należałoby się przygotować w sposób szczególny. Niezależnie od tego czy miałaby to być promocja tylko środowisk polonijnych na terenie Wielkiej Brytanii, naszego kraju w ogóle, ale także na przykład polskich firm – wymagałoby to zaangażowania szczególnych środków. Jestem otwarta na młodych ludzi, którzy tu niedawno przyjechali i są przedsiębiorczy, poza tym uważam, że i tradycyjne starsze organizacje służyłyby ogromną pomocą. Nie należy tez zapominać o kwestii sponsorów – na festiwal o niniejszej skali niż potencjalny na Trafalgar Square potrzebne jest około 70 tys. funtów, nie wiem jaki wkład w dofinansowanie mógłby zaoferować Ken Livingstone, uważam jednak, że organizacja takiego przedsięwzięcia jest możliwa, a festiwal powinien się odbyć pod egidą Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii”.

W powodzenie takiego przedsięwzięcia wierzył jedynie Janusz Sikora Sikorski prezes Towarzystwa Pomocy Polakom podkreślając, że zależy to przede wszystkim od zaangażowania organizacyjnego. „Festiwal w takim miejscu byłby z całą pewnością czymś bardzo dobrym – mówił Sikorski – pod warunkiem, że byłby zorganizowany z głową, mądrze. Mamy wiele przykładów, gdy festiwale były organizowane nie tak, jak powinny. Tego typu festiwal powinien być zaplanowany dla wszystkich Polaków. Idea jest dobra, ale należy rozważyć też kwestie pomocy ze strony burmistrza Londynu i sponsorów, przede wszystkim zaś styl i sens takiego przedsięwzięcia, należy też wziąć pod uwagę specyfikę brytyjskiej Polonii. Taki projekt należałoby potraktować bardzo ambitnie”.

Rok później w listopadzie 2008 roku to właśnie Janusz Sikora Sikorski podjął się ambitnego zadania i zorganizował obchody Dnia Niepodległości, który rozpoczął się mszą świętą w Katedrze Westminsterskiej a zakończył festynem i koncertem na Trafalgar Square.

Nie minęło 10 lat, a Trafalgar Square …spowszedniał. Dzień Polskiej Flagi był elementem kampanii wyborczej kandydata na burmistrza Jana Żylińskiego, który wynajął przestrzeń placu na parę godzin.

Pośpiewała Pola Pospieszalska, rozwinięto wielką na 400 metrów kwadratowych flagę, były atrakcje dla dzieci – a po tym wszystkim ludzie rozeszli się  do domów. Dzień wcześniej zaś stawili się na skwerze pod Tower Bridge, gdzie pod nazwą „Days of Poland Festival” odbywała się inna majówka.

I tam – podobnie jak na Trafalgar Square – w grupie podobnych sobie Polacy poczuli się trochę lepsi.

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Jarosław Koźmiński

komentarze (0)

_