13 maja 2016, 17:29
Po wyborczym „super czwartku”

Rezultaty wyborów, które odbyły się 5 maja, nie dają się jednoznacznie zinterpretować. Politycy wszystkich partii starają się pokazać pozytywne (dla nich) aspekty uzyskanych wyników. Komentatorzy, skłonni są do widzenia świata z perspektywy szklanki do połowy pustej i nawet w tych przypadkach, gdzie zwycięstwo jest bezdyskusyjne, dostrzegają słabe punkty nawet u zwycięzców.

W Londynie Sadiq Khan z pewnością może mówić o sukcesie. Jest pierwszym w historii muzułmańskim merem wielkiej europejskiej metropolii. Jego zwycięstwo było jednoznaczne: zdobył 57 proc. głosów. Już ktoś mi przysłał internetowo ocenę: zwyciężyło „lewactwo”, ślepe na zagrożenia ze strony islamu.

Często wynik wyborów to przegrana, na życzenie, kontrkandydata zwycięzcy. W tym przypadku to przede wszystkim przegrana kampanii wyborczej konserwatystów. Zac Goldsmith powtarzał aż do znudzenia, że Sadiq Khan, prawnik specjalizujący się w obronie praw człowieka, występował na tych samych spotkaniach publicznych co przedstawiciele islamskich fundamentalistów. Jego sztab wyborczy rozsyłał też ulotki szkalujące Khana do przedstawicieli mniejszości etnicznych, głównie do wyborców pochodzenia hinduskiego. Wybór Khana – argumentował Goldsmith – to zagrożenie dla miasta. Główny powód? Jego religia.

O swojej religii Goldsmith nie mówił. Prawdopodobnie nie jest związany z jakąkolwiek. Pochodzi z rodziny o żydowskich i irlandzkich, protestanckich, korzeniach. Mężem jego siostry był przez kilka lat pakistański zawodnik krykieta ‎Imran Khan. W tej sytuacji poruszanie wątków religijnych było ze strony konserwatywnego kandydata ryzykowne.

Wydawało się, że nieudolna kampania konserwatystów nabierze wigoru po oskarżeniach o antysemickie postawy panujące wśród ważnych polityków Partii Pracy. Natychmiast pojawiły się oskarżenia pod adresem Jeremy’ego Corbyna, że zareagował „nieodpowiednio szybko”. Ken Livingstone wygłaszając tezę o tym, że w początkach swej politycznej kariery, „zanim nie zwariował,” wysyłając Żydów do gazu, Adolf Hilter popierał syjonistów. Nic bardziej mylnego. W „Mein Kampf” pisze on wyraźnie, że syjonistyczna idea utworzenia na terenie Palestyny państwa żydowskiego to zwykłe oszustwo. Oni (czyli Żydzi) wcale nie chcą tam mieszkać – utrzymywał – a jedynie chcą stworzyć bazę dla międzynarodowej organizacji; ma to być swoisty „uniwersytet dla kanciarzy”.

Nawet sympatycy Goldsmitha, w tym Michael Fallon, sekretarz stanu w Ministerstwie obrony są przekonani, że skutki źle prowadzonej, kampanii „pozostawiają negatywne dziedzictwo, które będziemy musieli sprzątać latami, aby odzyskać zaufanie społeczności tego miasta”. W rezultacie Sadiq Khan zdobył 1,25 mln głosów, uzyskując najwyższy mandat dla pojedynczego brytyjskiego polityka w historii. Dotychczasowy rekord należał Borisa Johnsona, który w 2008 r. otrzymał 1,17 mln głosów. Jedno jest pewne: nowy lokator londyńskiego ratusza będzie nudniejszy i mniej błyszczący w mediach niż jego dwaj poprzednicy.

Laburzyści w Londynie wygrali zdecydowanie, jeśli chodzi o wybory samorządowe. Pod ich rządami znalazła się większość dzielnic, a także są największą frakcją w Zgromadzeniu Londynu.

Londyn to w pewnym sensie „odrębna planeta” w konstelacji brytyjskiej. Wyniki wyborów w innych częściach Zjednoczonego Królestwa są mniej jednoznaczne. Partia Pracy nie poniosła porażki w wyborach samorządowych, które odbywały się w regionach angielskich, ale też nie odniosła zwycięstwa. Utrzymała mniej więcej swoją dotychczasową pozycję. To stanowczo zbyt mało, by wygrać następne wybory parlamentarne – piszą komentatorzy.

Laburzyści przegrali bezdyskusyjnie w Szkocji. Jeszcze kilka lat temu, zanim zaczął się zwycięski marsz Szkockiej Partii Narodowej, Szkocja była laburzystowskim bastionem. W lokalnym zgromadzeniu Szkocji przedstawiciele szkockich laburzystów będą dopiero trzecią siłą, po SNP i konserwatystach.

W Walii rozkład głosów pozostał właściwie niezmieniony. Laburzyści walijscy są nadal najsilniejszym ugrupowaniem w tamtejszym zgromadzeniu. Walijscy narodowcy mają zaledwie o jeden mandat więcej niż dotychczas. Niewątpliwym sukcesem mogą się natomiast poszczycić politycy z UKIP – aż 7 polityków tej partii zdobyło mandaty, w tym Neil Hamilton, były poseł Partii Konserwatywnej, który 20 lat temu był zamieszany w aferę „pytania za pieniądze”. Wydawało się, że porzucił politykę na dobre zadawalając się pozycją „celebryty”, ale zwierzęta polityczne nie giną tak szybko. W 2011 r. wstąpił do UKIP, a nawet przez dwa lata był wiceprzewodniczącym partii.

Czwartkowe wybory odbyły się zaledwie 6 tygodni przed zaplanowanym na 23 czerwca referendum w sprawie członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. Patrząc na wyniki w tym kontekście, jak się wydaje, szala może się przechylić w stronę zwolenników pozostania w Unii. Khan jest zdeklarowanym euroentuzjastą, a jego nowa pozycja daje mu platformę do wypowiadania się w wielu sprawach, także międzynarodowych. Szkoci są także euroentuzjastami. Jednak szala na rzecz zwycięstwa jednej lub drugiej strony może przechylić się po nieoczekiwanym wydarzeniu, kontrowersyjnej decyzji Komisji Europejskiej czy też nieprzemyślanej wypowiedzi jakiegoś polityka. Jednym słowem: nikt nie jest obecnie w stanie przewidzieć wyniku referendum.

Julita Kin

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Julita Kin

komentarze (0)

_