W ubiegłym roku została uhonorowana nagrodą „Wybitny Polak w Anglii, Walii i Irlandii Północnej”. A w tym założona przez nią grupa artystyczna DNA Artist Bar obchodzi 5-lecie istnienia. Z poetką, literatką i tłumaczką Daną Parys-White rozmawia Piotr Gulbicki.
DNA Artist Bar jest tym, czym miało być, kiedy powstawało?
– Głównym celem, jaki przed sobą postawiliśmy, było propagowanie autorskiej sztuki polonijnej w Anglii oraz prezentacja i popularyzacja utalentowanych artystów emigracyjnych w Londynie. I cały czas podążamy tą drogą, chociaż działalność grupy, którą założyłam razem z wokalistką i aktorką Izabelą Wilczyńską oraz pianistą Tomaszem Chudym, stale ewoluuje. Organizujemy koncerty i programy artystyczne, rodzą się piosenki, dialogi, monologi, satyra. A także nowe sztuki wizualne, w tym taniec oraz pokazy mody i makijażu inicjowane przez cudownie kreatywnego eksperta w tej dziedzinie Jolantę Zgłobicką.
Działacie w Jazz Cafe POSK.
– Nie tylko. To nasza główna siedziba, ale spotykamy się też w londyńskich klubach i teatrach, a okazyjnie bywamy w innych angielskich miastach. Ciekawym wydarzeniem okazał się również występ w Teatrze Królewskim i Starej Oranżerii w warszawskich Łazienkach.
Rozwijamy się, współpracujemy z ponad 50 artystami z różnych dziedzin sztuki, jednak bodaj najważniejszymi osiągnięciami są stale powiększająca się liczba fanów, poczucie wspólnoty oraz fakt, że udaje nam się samofinansować. Wciąż rodzą się pomysły, na naszej ścieżce pojawiają się nowi, zdolni twórcy, nie tylko Polacy, ale, niestety, organizacja koncertów jest coraz trudniejsza. Z prozaicznego powodu, jakim są finanse. Dlatego szukamy sponsorów i mecenasów sztuki, gromadząc w międzyczasie nowy materiał i przygotowując kolejne projekty.
Na polonijnym rynku funkcjonuje kilka konkurencyjnych inicjatyw.
– My robimy swoje, nigdy nie patrzyliśmy i nie patrzymy na naszą działalność z perspektywy konkurencji. To, co prezentujemy, przyciąga konkretnego widza, który preferuje formę luźnego, interaktywnego kabaretu literacko-muzycznego, z elementami sztuk wizualnych. Wybiera nas, bo dobrze się bawi, po prostu trafiamy w jego gust.
Formą przekazu?
– Też. Ale wpływa na to cały szereg czynników. Sam tekst – mimo, że bardzo ważny w piosence literackiej czy kabaretowej – jest jedynie jej częścią składową. Dopełnia go rytm, harmonia dźwięku oraz ekspresja sceniczna. Jednak tym, co tak naprawdę nadaje utworowi potęgę, jest ten swoisty, niepowtarzalny i magnetyczny balans pomiędzy powyższymi elementami. Zdaniem ekspertów, dobra piosenka potrafi zawładnąć sercem słuchacza już po dziewięciu taktach.
Sama coraz bardziej zdaję sobie sprawę, jak mocno w obecnych czasach ograniczona jest forma przekazu przez samo słowo – bez względu na to, czy jest ono pisane czy mówione – gdyż human multitasking, skróty myślowe oraz błyskawiczność przekazu nie są już wyborem, a koniecznością, jeśli chcemy nadążyć za tempem współczesności. Operowanie samym słowem jest jak próba grania na gitarze, używając zaledwie jednej struny. Żeby zaprezentować moc kompozycji, która skupi uwagę słuchacza, trzeba wykorzystać potęgę akordu i uderzyć we wszystkie struny, dlatego przez ostatnie cztery lata działalności DNA Artist Bar próbowałam wcielać do naszego repertuaru powyższe idee.
Ale zaczynałaś od wierszy.
– Owszem, jednak rozstałam się z czystą formą poezji, gdyż nie czuję, żeby była ona adekwatna do obecnego stanu mojego umysłu i kreatywności. Jako środek twórczy poezja niesie ze sobą nierozerwalny element dramatu, konfrontacji, emocjonalnych analiz i wewnętrznego rozdarcia, a moje podejście do życia bardzo złagodniało, rozchmurzyło się, przesiąkło lekkością bytu. Staram się być bezkrytycznym obserwatorem życia, bo jest ono zbyt cenne i fascynujące, żeby czepiać się drobiazgów i dzielić włos na czworo. Mniej partycypuję w dramacie codzienności, za to bardziej doszukuję się jej satyrycznych aspektów, dlatego piosenka kabaretowa i satyra stały się moją ulubioną formą twórczą.
Na długo?
– Czas pokaże. W każdym razie mam już gotowy nowy materiał na kilka kolejnych programów. Powstało wiele ciekawych piosenek i tłumaczeń najpopularniejszych utworów na język angielski, a takie kompozycje jak „When you’re Beside Me”, „Whatever I’m Feeling”. „That Morning” czy „The Night Whispers” dostępne są na kanale You Tube.
Obecnie z Izabelą Wilczyńską pracujemy nad projektem nagrania i publikacji najnowszych piosenek. Album będzie zawierał wybrane pozycje oraz wydanie książkowe tak zwanego śpiewnika.
Impulsem do dalszej działalności była nagroda „Wybitny Polak w Anglii, Walii i Irlandii Północnej”, jaką otrzymałaś w ubiegłym roku?
– Przyznam, że chociaż mam raczej ambiwalentny stosunek do nagród i wyróżnień, akurat ta sprawiła mi satysfakcję. Jej celem jest uhonorowanie Polaków mieszkających w kraju i za granicą, którzy poprzez swoją pracę odnoszą sukcesy w różnych dziedzinach życia. Ja zostałam wyróżniona za osiągnięcia w kulturze, a konkretnie wkład w polską literaturę oraz upowszechnianie rodzimej sztuki na terenie Anglii.
Wyróżnienie przyznaje Fundacja Teraz Polska, uroczystość, w której uczestniczył między innymi ambasador RP w Londynie Witold Sobków, odbyła się w Instytucie Polskim i Muzeum im. gen. Sikorskiego. Nasunęła mi się wtedy refleksja, swego rodzaju alegoria, o krzewie zwanym kłokoczką, który w wierzeniach ludowych nazywają cudownym, takim, który ma moc. Dlaczego? Ponieważ odrasta nawet po najsilniejszym przemarznięciu, kiedy wydawałoby się, że nie ma na to już żadnych szans. Wiosną, choćby po najsurowszej zimie, pojawiają się młode pędy i krzew odżywa, a dzieje się tak za sprawą niesamowicie mocnych i dobrze chronionych korzeni. I właśnie o nie trzeba dbać! Osoby z takimi korzeniami spotkałam podczas uroczystości rozdania nagród i był to najmocniejszy element tego wydarzenia. Stanęłam obok nietuzinkowych indywidualności, ludzi z ogromnym sercem, umysłem oraz energią i poczułam dumę, że tacy mocarni Polacy są wśród nas. Wiele osiągnęli i cały czas doskonalą się, pracują nad sobą, szukają inspiracji.
Ty też jej szukasz?
– Jasne, niezmiennie. Dużo czytam, głównie prozę filozoficzno-naukową nowej ery – to mnie rozwija i pomaga odkrywać własne możliwości. Do moich ulubionych współczesnych autorów należą Bruce Lipton i Rupert Sheldrake (biologia), Lynne McTaggart (fizyka kwantowa), Bernardo Kastrup (metafizyka) oraz Brian Weiss, Konstantin Korotkow, Gregg Braden, Eckhart Tolle, Neale Donald Walsch… Często wracam też do Lao Tzu, kiedy szukam wsparcia życiowych podwalin.
Życiowych podwalin?
– Pasja, miłość i odwaga – to elementy składowe naszego jestestwa. Ta pierwsza nadaje sens bytowaniu i status wartości. Wszyscy mamy w sobie jakieś pasje, często nawet nieodkryte lub lekceważone, bo na co dzień kierujemy się pragmatyzmem, rozsądkiem oraz opinią innych, zamiast zaglądać w głąb siebie. Tam są odpowiedzi na wszystkie nasze wątpliwości, ale my często wolimy oddać władzę i kontrolę nad własnym życiem w ręce innych. Odwaga to wytrych do wszystkich zamków, stawia człowieka na krawędzi komfortu, ale daje możliwość rozwoju. A miłość – myślę o czystym, niczym nieuwarunkowanym uczuciu do ludzi, świata, ziemi, życia – to najkrótsza droga do szczęścia.
Tu dygresja. Niedawno dostałam maila od młodego człowieka, który napisał, że jego pasją jest fotografia, ale wszyscy wokół powtarzają mu, żeby zajął się czymś praktycznym i dochodowym. Ja z takimi doradcami bym nie dyskutowała, pokazałabym im jedynie dwa palce w górze. Bo jeśli ktoś nie ma odwagi, żeby realizować własne marzenia, nie powinien przeszkadzać innym. Prawdziwy człowiek sukcesu to taki, który ma pasję za przewodnika, który nieraz przewrócił się i podniósł, aby iść dalej, nie oglądając się za siebie. Bo czymże jest życie pozbawione pasji, ekstazy, radości, wzruszenia? Pustą egzystencją…
RAMKA
DANA PARYS-WHITE
Poetka, literatka, tłumaczka. Pochodzi z Ostrowi Mazowieckiej, od 20 lat mieszka w Londynie. Ukończyła chemię na Uniwersytecie Warszawskim, a obecnie pracuje jako analityk w brytyjskim Ministerstwie Spraw Wewnętrznych.
Ma na koncie trzy książki poetyckie, powieść, utwory muzyczne na pięciu płytach (w tym Michała Bajora), tłumaczenia sztuk teatralnych. Jest laureatką wielu konkursów literackich (m.in. główna nagroda Ernesta Brylla i Gliwickiego Teatru Muzycznego), była nominowana do Nagrody Literackiej Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie za powieść „Emigrantka z wyboru”. W ubiegłym roku została uhonorowana nagrodą „Wybitny Polak w Anglii, Walii i Irlandii Północnej” w kategorii kultura.
pocket4
Jestem zachwycony. Nie wiedziałem, że aż tyle udało Ci się zrobić. Gratuluję i pozdrawiam.