22 maja 2016, 10:05
Skarb na śmietniku

Pamiętacie film „Skarb” z 1948r., jeden z pierwszych powojennych obrazów powstałych w Polsce? Mam sentyment do tej komedii rozgrywającej się  w scenerii zrujnowanej Warszawy, pewnie ze względu na rolę Adolfa Dymszy, grającego rolę pracownika polskiego radia. Dymsza – w filmie występujący jako Alfred Ziółko, genialny naśladowca odgłosów natury – jest na tropie skarbu. Młodszym czytelnikom przypomnę tylko, że w powojennej Polsce brakowało mieszkań, dlatego na porządku dziennym było, że w lokalach nadających się do zamieszkania meldowano dużo więcej osób niż normalnie, i często były to osoby ze sobą niespokrewnione. Pan Ziółko został właśnie zakwaterowany w takim mieszkaniu, gdzie żył jako sublokator. Pewnego razu, przypadkowo znalazł kartkę z narysowanym planem i hasłem „skarb”. Ta wiadomość wywołała prawdziwą gorączkę i uruchomiła lawinę zdarzeń. A więc w przedwojennym mieszkaniu schowany jest skarb! Wydawało się to całkiem prawdopodobne, bo przecież w czasach zawieruchy wojennej – najpierw obrona Warszawy we wrześniu 1939r, potem okupacja hitlerowska, a na koniec powstanie warszawskie – powodów do ukrywania kosztowności nie brakowało. Skarbów szukano nie tylko zresztą w Warszawie. Ukrywali je Polacy uciekający przed wojną, ukrywali Żydzi chroniący się przed Holokaustem, ukrywali Niemcy podczas ewakuacji pod koniec II wojny światowej, gdy uciekali na zachód przed nacierającą Armią Czerwoną. Filmowy skarb znajduje się gdzieś w obrębie warszawskiej kamienicy, a skoro tak, to należy go odnaleźć. Taka jest mniej więcej treść filmu. Po drodze okazuje się, że poszukiwacze natrafiają na niewybuch bomby lotniczej, która utkwiła w murach budynku jest więc i groza, i suspens, i przedniej klasy dowcip w wykonaniu Adolfa Dymszy. Na koniec okazuje się, że tytułowym skarbem była młoda i piękna sublokatorka Krysia, grana przez Danutę Szaflarską.  A potem, jak to w porządnej komedii, wszystko się dobrze skończyło…

Nieprzypadkowo wspominam „Skarb” i jego fabułę, bo takie cuda wciąż się zdarzają. To znaczy: jest skarb, przygoda a na koniec happy end. Kilka dni temu odnaleziono w Polsce prawdziwy skarb ukryty w czasie II wojny światowej. Wcale nie jest to słynny „złoty pociąg”, ani jeszcze bardziej legendarna Bursztynowa Komnata. W pewnej wiosce na północy Polski, na śmietniku przypadkiem znaleziono bezcenne przedmioty pochodzące ze starożytności oraz średniowiecza. Są tam dawne ozdoby, elementy broni, monety. Wszystko to wydaje się nieprawdopodobną bajką. Kto i po co wyrzucałby takie skarby na leśne wysypisko ?! Nie wyrzucał, tylko ukrywał, i nie na wysypisku, ale w lesie. Okazało się, że skarby mają dwudziestowieczne oznaczenia katalogowe. Dzięki nim odkryto, że pochodzą z przedwojennego muzeum w Szczecinie. Pod koniec II wojny światowej Niemcy rozproszyli i ewakuowali zbiory muzeum, a część z nich trafiła właśnie do tej wioski, w której odkryto je po ponad 70 latach od zakończenia działań wojennych. Niemcy chcieli zabezpieczyć muzealne skarby przed zbliżającą się Armią Czerwoną. W ostatniej chwili udało się je wywieźć i zakopać w lesie. Potem w tym miejscu powstało wysypisko śmieci, a całkiem niedawno, przypadkowo, ktoś wykopał kilka historycznych przedmiotów, zaalarmował historyków i w ten sposób odkryto wyjątkowo cenny skarb. Właściwie to nie wiadomo, jak traktować znalezisko, bo przecież już kiedyś, dawno temu, zostało ono znalezione przed innych archeologów. Czy można znaleźć ten sam skarb dwa razy?! Tę kwestię pozostawiam do rozstrzygnięcia szanownemu państwu i zwracam się z apelem. Zbliżają się wakacje, wiele osób spędzi je zapewne z wykrywaczami metali, łopatami, georadarami i mapami oraz innym sprzętem służącym do poszukiwań. Proszę nie zapominać o odwiedzeniu pobliskiego śmietnika! Szukajmy skarbów nie tylko w ruinach dawnych zamków, dworów i kościołów. Szukajmy nie tylko na polach bitewnych, wędrujmy nie tylko śladami Templariuszy. Skarby mogą być wszędzie, nawet na osiedlowym wysypisku śmieci.

Andrzej Kisiel

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Andrzej Kisiel

komentarze (0)

_