Harcerz, społecznik, żołnierz. Premier i prezydent. Kazimierz Sabbat był jedną z najbardziej zasłużonych postaci polskiej emigracji w Wielkiej Brytanii. To na jego część nazwano jedną z sal w budynku przy Portland Place w Londynie. W uroczystości nadania imienia prezydenta bibliotece w ambasadzie RP wziął udział Sekretarz Stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Jan Dziedziczak.
– Emigracja niepodległościowa przez dekady swoją wytrwałą pracą i zaangażowaniem pokoleń Polaków i determinacją połączona z przekonaniem o słuszności sprawy podtrzymywała nadzieje na wyzwolenie Polski – powiedział w słowach powitania ambasador Witold Sobków.
Chciał jednoczyć emigrację
Na uroczystości obecna była najbliższa rodzina zmarłego prezydenta. Głos zabrała jego najstarsza córka, Anna Świdlicka, która nakreśliła pokrótce bogaty życiorys swego ojca.
– Z domu wyniósł głęboką wiarę oraz miłość do ojczyzny. Należał do pokolenia, które urodzone jeszcze pod zaborem rosyjskim, wzrastało w odrodzonej II Rzeczpospolitej. I pracę na rzecz odbudowy niepodległego państwa traktowało jak swój święty obowiązek – podkreśliła.
– Harcerstwo wskazało ideał służby Bogu, Polsce i bliźnim, tremu ideałowi pozostał wierny całe życie. Wierzył, że demokracja musi opierać się na oddolnych inicjatywach społecznych i sam wprowadzał tę zasadę w życie – akcentowała córka Anna, opisując zaangażowanie społecznikowskie ojca na poziomie gimnazjum i studiów, a później jako organizatora akcji społecznych w czasie służby pod dowództwem gen. Maczka .
Kazimierz Sabbat był premierem rządu RP na uchodźstwie w latach 1976-1986, po czym objął urząd Prezydenta RP na Uchodźstwie. W czasie swojej pracy społecznej i politycznej zawsze usiłował jednoczyć polityczne ośrodki na emigracji.
– Był zwolennikiem pluralizmu. Miał zmysł organizacyjny, polityczny i przywódczy, ale nigdy nie był człowiekiem partyjnym. Potrafił współpracować z ludźmi różnej orientacji politycznej. Rozumiał zagadnienia polityki międzynarodowej. Umiał słuchać, potrafił znaleźć wspólny język z młodym pokoleniem, urodzonym już poza krajem i wciągał młodych do pracy społeczno-politycznie – mówiła Anna Świdlicka.
– Uważał, z emigracja pełni służebną, ale ważną wolę wobec opozycji wolnościowej w kraju. Wierzył, że opozycję w kraju i emigrację łączy wspólny cel wyzwolenia się Polski z narzuconego systemu jałtańskiego, widział polityczny sens zachowania na uchodźctwie ciągłości suwerennych władz II Rzeczpospolitej. A w idei europejskiej widział szansę pokojowego współżycia i dobrobytu narodów Europy Środkowo-Wschodniej. W lipcu 1989 roku patrzył na ukochaną ojczyznę z nadzieją, ale i troską – podsumowała swoje wystąpienie córka prezydenta.
Kazimierz Sabbat zmarł na zawał serca w Londynie 19 lipca 1989 roku po otrzymaniu informacji o wyborze przez Sejm kontraktowy w Warszawie generała Wojciecha Jaruzelskiego na stanowisko prezydenta PRL. Grób prezydenta znajduje się na cmentarzu Gunnersbury w Londynie, tuż obok pomnika katyńskiego.
W pierwszą rocznicę śmieci Kazimierza Sabbata Feliks Konarski napisał wiersz ku pamięci prezydenta Sabbata, który został opublikowany w numerze 171 „Dziennika Polskim i Dziennika Żołnierza” w 1990 r. Jego fragment przytoczyła druga córka prezydenta – Jolanta:
„Żył z nami, cierpiał z nami i wierzył, i czekał. A był dla nas na co dzień nie tylko od święta. W czasach złych i brutalnych, kiedy o człowieka trudniej jest, stokroć trudniej niż o prezydenta. (…) Są wartości choć proste a mimo to wieczne, których czas nie zabija i śmierć nie uśmierca. Jasny uśmiech, spojrzenie i słowo serdeczne, prawdziwe, nie na pokaz, lecz płynące z serca. Harcerskiego, bo przecież takie w piersi nosił. Może właśnie tym sercem u kresu podróży Pana Boga o łaskę i wytrwanie poprosił dla Kraju, który kochał i któremu służył.”
Idea się nie zmienia
Na spotkanie z Polonią przybył z Polski Jan Dziedziczak, Sekretarz Stanu z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, który zaznaczył, że prezydent Sabbat był dla niego niezwykle ważną postacią.
– Sam jestem instruktorem harcerskim i staram się go naśladować – przyznał.
Minister, dla którego to była pierwsza wizyta w Wielkiej Brytanii, odkąd objął urząd, oświadczył, że Londyn znów jest bardzo ważnym miejscem na mapie polonijnej świata.
– Po niezwykłym zaangażowaniu polonii emigracyjnej mamy tutaj dużą liczbę naszych rodaków przybyłych niedawno. Wielu rodaków uciekało przed reżimem w czasie stanu wojennego, ale największa fala emigracji miała miejsce w ostatnich latach. Każdy dziś sobie zadaje pytanie: co ja mogę zrobić dla Polski, jaka jest rola Polonii dzisiaj w XXI wieku? Idea się nie zmienia, zmieniają się tylko formy i narzędzia i czas, ale ta postawa współodpowiedzialności za Polskę, powinna nam przyświecać, gdziekolwiek byśmy mieszkali – tłumaczył Dziedziczak.
Przekonywał także, że obowiązkiem każdego Polaka jest angażowanie się w życie polonijne i przekazywanie polskiego dziedzictwa kulturowego kolejnym pokoleniom.
– Trzeba walczyć o Polskę. Już nie z karabinem w ręku, ale ważne jest abyśmy walczyli o dobre imię Polski. To jest obowiązek każdego z nas. Gdziekolwiek się znajdujemy, cokolwiek robimy. Mówi się o tzw. „polskich obozach koncentracyjnych”, o rzekomej roli Polaków, jaką odegrali w ramach Holokaustu. My jako służby dyplomatyczne walczymy z tym, ale prawda jest taka, że każdy z nas jest ambasadorem sprawy polskiej. Ważne jest to, aby każdy czuł się zaangażowany w budowę dobrego imienia Polski. To służba wobec ojczyzny w czasach współczesnych – kwitował minister Dziedziczak.
Sekretarz Stanu MSZ w czasie swojej wizyty odwiedził także najważniejsze ośrodki polskie w stolicy Zjednoczonego Królestwa, m.in. Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego, Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny, Instytut Piłsudskiego oraz kościół pw św. Andrzej Boboli.
Magdalena Grzymkowska