Znacie? Znamy. No to posłuchajcie.
Tak najkrócej można by zrelacjonować doroczne wystąpienie królowej, otwierające kolejną sesję parlamentu. Brytyjczycy lubią swoje tradycje i nie lubią, gdy są one zmieniane. Ustanowienie przed pięciu laty stałej kadencji rządu i parlamentu wiązało się z przeniesieniem uroczystości otwarcia parlamentu na maj, który to miesiąc stał się ustawowo miesiącem wyborczym. Królewska kareta nie jedzie już, jak to często bywało, w strugach listopadowego deszczu. Są większe szanse na to, że zaświeci słońce, a tym samym więcej osób będzie obserwować przejazd królewskiego orszaku między dwoma pałacami – Buckingham i Westminster.
Od strony wizualnej reszta ceremonii odbywa się co roku prawie tak samo. I z takim samym zainteresowaniem Brytyjczycy zasiadają przed telewizorami, by zobaczyć to wspaniałe widowisko i wysłuchać monarchini. Przemawia ona krótko, zarysowując w punktach najważniejsze prace legislacyjne przewidziane na kolejny rok. Gdy królowa opuszcza gmach parlamentu, a posłowie wychodzą z Izby Lordów, gdzie odbywa się cała ceremonia, wszystko wraca do normy i normalnych sporów politycznych.
Tym razem niewiele było kontrowersyjnych propozycji, bo najwyraźniej premier David Cameron postanowił obniżyć poziom politycznego sporu przed zbliżającym się referendum unijnym. Zapewne dlatego też niewiele królowa mówiła o Unii Europejskiej i ku rozczarowaniu eurosceptyków nie wspomniała o planach ustawy suwerennościowej (Sovereinity Bill), o której jeszcze niedawno mówiło się w parlamentarnych kuluarach; miała ona gwarantować wyższość brytyjskich praw nad europejskimi. Elżbieta II zadeklarowała jedynie, że ministrowie „będą wspierać suwerenność parlamentu i prymat Izby Gmin”. Tak samo nieprecyzyjnie brzmiał wielokrotnie podnoszony postulat uchylenia europejskiej Konwencji Praw Człowieka i przeniesienia jej zapisów do prawa brytyjskiego, co oznaczałoby jednocześnie wyjście Wielkiej Brytanii spod jurysdykcji Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
W sumie przedstawiono 20 projektów ustaw, przy czym trzy z nich to niezrealizowane projekty z poprzedniej sesji parlamentarnej. Rząd odstąpił od propozycji przedstawionej kilka miesięcy temu, zgodnie z którą wszystkie szkoły państwowe miałyby zostać przekształcone w tzw. akademie, co w praktyce miało oznaczać wyjęcie ich spod kontroli władz samorządowych. Nie Zgodnie z projektem, reforma szkolnictwa ograniczy się zmiana ta ograniczona zostanie do szkół osiągających najsłabsze wyniki nauczania.
Uwagę komentatorów przykuła natomiast zapowiedziana reforma więziennictwa. Celem zmian jest – jak ujął to premier w wywiadzie – zmiana więzień tak, by przestały być „przechowalniami kryminalistów, lecz stały się inkubatorami nowego życia”. Naczelnicy więzień otrzymają więcej niż dotychczas uprawnień w zakresie finansów i organizowania życia codziennego podległych im instytucji. Postuluje się, by część więźniów mogła prowadzić w miarę normalne życie, a więc będą mieszkać z rodzinami, chodzić do pracy i wracać do więzień tylko na weekend. Oczywiście, będą wyposażeni w opaski elektroniczne, co ograniczy ich swobodę poruszania się. Naczelnicy będą rozliczani z osiągnięć resocjalizacyjnych, a więc tego, ilu z ich podopiecznych wróci na drogę przestępstwa po odsiedzeniu wyroku. Oczywiście, nie będzie to dotyczyć więźniów szczególnie niebezpiecznych. Zapowiedziano nowe prawa przeciwko ekstremistom, którym służby specjalne „będą utrudniać życie”. Ma zostać też uchwalona ustawa, na mocy której służby specjalne otrzymają prawo monitorowania komunikacji prowadzonej za pośrednictwem różnych mediów przez osoby uważane za zagrażające ładowi społecznemu.
Ponadto rząd wprowadzi nowe prawa ograniczające możliwość unikania płacenia podatków i „prania brudnych pieniędzy”. Wprowadzone też mają być opłaty za leczenie w publicznej służbie zdrowia przez obcokrajowców; obejmować ma to jedynie osoby przebywające w Wielkiej Brytanii czasowo (turyści), a nie tych, którzy pracują i płacą podatki. Czyli Polacy mieszkający na stałe, mogą czuć się bezpiecznie.
Jak bardzo ogólne były wszystkie projekty, świadczy zdanie wprowadzające: „Mój rząd zrobi wszystko, by wzmocnić gospodarkę, co zapewni bezpieczeństwo ludzi pracy, zwiększy życiowe szanse dla tych, którzy są najbardziej wykluczeni i wzmocni bezpieczeństwo.”
Premier został zaatakowany zarówno ze strony opozycji, jak i swoich kolegów partyjnych. Ci ostatni zarzucili premierowi, że nie jest wystarczająco radykalny w swych propozycjach, przede wszystkim w kwestiach europejskich. Natomiast przedstawiciele opozycji są zdania, że projekty ustaw tylko pozornie idą naprzeciw wyzwaniom społecznym, gdyż nie uwzględniają konsekwencji cięć finansowych, co jest sprzeczne z postulatem wyrównywania szans. Zwolennicy Brexitu po raz kolejny zarzucili rządowi, że uprawia „politykę strachu”, mówiąc jedynie o negatywnych możliwych konsekwencjach wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Jak się wydaje, ta polityka odnosi sukcesy: według ostatniego sondażu przeprowadzonego przez IPSOS Mori dla „Evening Standard” 55 proc. badanych ma zamiar głosować za pozostaniem Wielkiej Brytanii w UE, a tylko 37 proc. to zwolennicy Brexitu. Tak dużej przewagi zwolenników UE nie było w sondażach od trzech miesięcy.
Julita Kin