Oglądając gorące debaty w TV, nie mogę się nadziwić, że obie strony koncentrują się przeważnie na trzech – według mnie nie najważniejszych – aspektach: 1) ekonomia (czyli pieniądze, pieniądze!); 2) imigracja; 3) złe decyzje przychodzące z Brukseli.
Oczywiście rozumiem dlaczego to robią – pieniądze; dostępne miejsca dobrze płatnej pracy i swoboda pobierania decyzji tu, w kraju, z którego kierownictwem łatwiej jest walczyć przez strajki i protesty – tym najbardziej interesuje się większość obywateli UK. Ale większość nie zawsze ma rację.
EKONOMIA – Ekonomistką nie jestem – ale spędziwszy 90 lat życia w kilku krajach: Polsce, Białorusi, Rosji, Persji, Indiach, Irlandii i WB, zauważyłam jak te sprawy się toczą. Nie wiem, czy po referendum będę miała kilka czy kilkanaście funtów mniej emerytury. Wiem, że ekonomia WB szybko wróci do normy; bo to od rządu i obywateli tego kraju zależy, jak ją wypracują.
IMIGRACJA – A imigrantką to oczywiście byłam. Przyjechałam do WB w roku 1947 jako uchodźca z Rosji Sowieckiej, po tym, jak kochani alianci sprzedali moją Ojczyznę Stalinowi. Przez 69 lat spędzonych w tym kraju, (z wyjątkiem paru lat na Uniwersytecie w Dublinie, w Irlandii) nie spędziłam jednego dnia bez pracy, nie starałam się nigdy o żaden zasiłek. Obywatelstwo brytyjskie uzyskałam w 1959 r. a 25 lat potem, gdy królowa Elżbieta wręczając mi medal MBE zapytała czym się zajmuję, z uśmiechem przyjęła moją odpowiedź, że zawodowo w departamencie Health and Social Security wypłacam zasiłki jej poddanym, a w wolnym czasie pomagam dzieciom moich rodaków.
Przybysze z krajów Unii Europejskiej (choć oczywiście nie wszyscy) przyjeżdżają do WB z wykształceniem; podejmują początkowo różnorodne prace dużo poniżej swoich kwalifikacji, lecz z czasem zdobywają pozycje profesorów, lekarzy, biznesmenów itp. – i zasilają budżet państwa podatkami. To prawda, że niektórzy niestety trafiają do brytyjskich więzień. Ale też niektórzy Brytyjczycy trafiają do więzień w Polsce. Jeżdżą tam, by pracować albo tylko po to, by pić i dostarczać kłopotów polskiej policji.
Jeśli WB opuści UE, zapewne zmniejszy się ilość imigrantów z Europy. Zajmą ich miejsce hordy Afrykańczyków – według przepisów UE zatrzymywanych w krajach pierwszego dojścia, jak tragiczne obozy w porcie Calais, a marzących o WB.
ZŁE DECYZJE płynące z “unaccountable totalitarian “Monster Brussels” invented by press and the anti-European politicians” jak napisał pan Ledóchowski w Tygodniu z 10 czerwca, niewątpliwie się zdarzają. Ale czy nie jest za nie odpowiedzialny każdy kraj członkowski, a więc i Wielka Brytania? Może to nasza wina, że wysyłamy tam polityków drugiej klasy, zostawiając tych lepszych w swoim kraju. Jeśli zostaniemy w UE, nadal będziemy się spierali o wiele spraw – nie zawsze z powodzeniem; ale takie jest życie.
A mój główny problem: – czy tylko o to chodzi w tym referendum: ekonomia, imigracja, niepopularne decyzje? Czy Wspólna Europa została stworzona tylko w celu polepszenia materialnego życia swoich obywateli? Ja to pamiętam inaczej.
Po dwóch straszliwych wojnach światowych grupy ludzi inteligentnych i ideowych – polityków, społeczników, intelektualistów – pracowały przez wiele lat, aby stworzyć jedną wspólnotę, dostatecznie wielką i silną, żeby zapobiec takim kataklizmom.
CZY TA IDEA JEST ZBYT IDEALISTYCZNA, NIE DOSYĆ MERKANTYLNA, ŻEBY PRZEMAWIAŁA DO OBECNYCH POKOLEŃ? CZY NAPRAWDĘ CHCEMY ROZPADNIĘCIA SIĘ WSPOLNEJ EUROPY – (bo nasze wyjście z Unii może stać się pierwszym krokiem do jej rozpadu) – tylko ze strachu przed materialnymi stratami?
Po każdej wojnie światowej mówiono: „never again”. Ale jaką mamy pewność, że któregoś dnia pan Putin albo tzw. Islamic State nie zdecyduje, że nadszedł czas podboju Europy? Czy chcielibyśmy wtedy zostać samotnym małym krajem, bez przyjaciół? Zdarza się, że Brytyjczycy przepraszają za te czasy, gdy mieli wielkie Imperium. Są jednak między nimi i tacy, którzy jeszcze nie zauważyli, że tego Imperium już nie ma. Wielka Brytania już nie jest taka wielka, ale jest krajem z wielka tradycją, doświadczeniem i osiągnięciami, którymi może się dzielić z innymi krajami. Nie powinniśmy się od nich izolować; powinniśmy zostać w Unii i pracować nad jej ulepszeniem.
Danuta Pniewska MBE
P.S. dla czytelników z polskim obywatelstwem. Przypomniał mi się list od kolegi z Warszawy, który wkrótce po wejściu Polski do UE prowadził wycieczkę do Włoch. Napisał: … „i to cudowne uczucie, gdy mijaliśmy kilka granic i nikt się nie pytał o wizy”. Kto dziś pamięta te godziny wystawania przed ambasadą angielską po promesę wizową… Pamiętam też rodaków, którzy przychodząc do naszego biura płakali: „nie chcę zasiłku; chcę pozwolenie na pracę”. – Dawne to czasy, oby nie wróciły.