21 czerwca 2016, 09:32
Exit, czyli cytryna i kapusta

Dawno, dawno temu jeden gość wpadł na pomysł i powiedział do swoich kolegów:

– Towarzysze! Niczego nie będziemy kupować za granicą. Zrobimy to sami w domu. A że dom mamy duży a lokatorów pomysłowych i pracowitych, to poradzimy sobie ze wszystkim.

Jak postanowił, tak zrobiono. W jednym pokoju lokatorzy gotowali więc jedzenie, tak że pachniało na całej ulicy, w drugim urządzono warsztat mechaniczny, w którym domorośli rzemieślnicy produkowali i składali szwajcarskie zegarki, choć wcale nie mieszkali w Szwajcarii, w trzecim stworzono laboratorium zajmujące się biotechnologią. W czwartym produkowano nowoczesne układy elektroniczne, w piątym, szóstym i siódmym …słowem, w każdym produkowano coś innego. W sumie robota szła, ale efekty były raczej siermiężne, tym bardziej że jednego dnia lokatorzy musieli znać się na gotowaniu zupy grochowej a drugiego kierowano ich do pracy w wytwórni elektroniki. Na specjalizację nie było szans. Po pewnym czasie obiekt zaczął przypominać dom wariatów, w którym każdy musiał znać się na wszystkim a nie znał na niczym. Kierownik jednak uważał, że wszystko idzie w dobrym kierunku.

Jesienią, gdy przyszły pierwsze chłody, ktoś nieśmiało zaproponował:

– Towarzyszu Kierowniku, idzie zima, może byśmy kupili trochę cytryn dla naszych lokatorów. Żeby mieli do herbatki na przeziębienie.

– Cytryny mamy kupować u sąsiadów, za granicą? O nie! – oburzył się Towarzysz Kierownik. Mamy NASZĄ kiszoną kapustę, ona jest bardzo zdrowa, niech ludzie ją jedzą.

– Dobrze można jeść kapustę, ale spróbujcie wrzucić sobie kapusty do herbaty Towarzyszu Kierowniku – zaproponował ktoś z zebranych.

Oczywiście kierownik, mówiąc współczesnym językiem, „zmiękł” i nie kazał już kwasić herbaty kapustą. Zrobił wyjątek, po którym wszystko zaczęło się sypać. Coraz więcej towarów kupowano od sąsiadów, bo jaki był sens robienia czegoś u siebie za wszelką cenę, kiedy za granicą wytwarzano to lepiej i taniej. W ten sposób upadł system gospodarki samowystarczalnej, czyli autarkii, który komuniści próbowali na siłę wprowadzać w Polsce w latach po wojnie. Wiadomo że nie samą cytryną obalono komunizm i autarkię. System był niewydolny, chory od początku i fatalnie zarządzany.

Dziś jest – z pozoru – trochę podobna sytuacja. Zewsząd słychać głosy: Exit, Brexit, Greexit, Polexit, sądzę że w najbliższych tygodniach do tej listy dołączą kolejne exity. Społeczeństwa są obrażone na Unię, mają po dziurki w nosie wszechobecnej biurokracji, nowych zarządzeń i ograniczeń, problemu z imigrantami, recesji, depresji i innych cesji a jedynym wyjściem z tych kłopotów wydaje im się wyjście ze wspólnoty. Jak już jakieś państwo naprawdę porzuci Unię, wtedy ogłosi gospodarkę autarkiczną, zamknie granice i zacznie serwować swoim obywatelom kapustę kiszoną zamiast cytryn na zimę. Ale i tak będzie trzeba importować kapustę z Polski, bo przecież nigdzie tak dobrze nie kisi się kapusty jak u nas. Reszta produktów będzie wytwarzana na miejscu. Uchodźcy będą odsyłani do diabła albo co najmniej na Nordkapp, byle dalej od własnych granic. Tak przynajmniej wyobrażają sobie to niektórzy politycy. No i dobrze, exit to nie koniec świata.

Po pierwsze każdy wreszcie będzie robił we własnym kraju to, na co ma ochotę i żadna Bruksela nie będzie mu wydawać zgody na koszenie trawników w dni deszczowe albo narzucać sposobu segregowania śmieci.

Po drugie, kiedy już Unia Europejska będzie świeciła pustkami, bo wyjdą z niej kolejne kraje, wtedy my – Polacy – zaczniemy w niej wreszcie rządzić po swojemu. Obalimy głupie prawa, zaprosimy do wspólnoty inne kraje. Wybierzemy sobie jakieś fajne państwa, w których panuje zawsze dobra pogoda a ludzie nie są tak marudni i wybredni jak obecni obywatele Unii. Zaprosimy na przykład Japonię, Kostarykę czy Australię i zrobimy Nową Unię, w której oczywiście zastąpimy cytrynę kapustą kiszoną. Możemy nawet zrobić nowe godło wspólnoty z warzywem w roli głównej.

Andrzej Kisiel

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Andrzej Kisiel

komentarze (0)

_