Zapowiadając kolejną edycję Wesołego Dnia Polskiego Dziecka w Laxton Hall redaktor ‘Tygodnia Polskiego’, Jarosław Koźmiński, opisał krótką historię tego urokliwego miejsca w którym, od jedenastu już lat, odbywa się ta wspaniała impreza. Impreza, która gromadzi uczniów Polskich Szkół Przedmiotów Ojczystych, ich rodziców i nauczycieli oraz te polskie rodziny, które dotychczas nie maja żadnego kontaktu z polską edukacją na tych wyspach. Podejrzewam, że większość uczestników zgromadzonych na tegorocznym spotkaniu zupełnie nie zna historii Domu Spokojnej Starości i nie słyszała o osobie byłego rektora ks. Infułata Władysława Staniszewskiego i jego ambitnych planach stworzenia w środkowej Anglii pięknego ośrodka dla tych, zmęczonych życiem Polaków, którzy pragną ostatnie lata życia spędzić w polskim ośrodku i pod troskliwa opieką sióstr zakonnych i świeckich opiekunów.
Młodzi Polacy, którzy tak niedawno przybyli do Anglii aby właśnie na tych wyspach ułożyć sobie życie i zamożniejszą, spokojniejszą przyszłość, nie myślą jeszcze o starości. Nie są zainteresowani domem opieki; nie planują przeprowadzki w gościnne progi Laxton. Życie przed nimi, natomiast z wielką radością zjeżdżają na teren tej sielankowej posiadłości Polskiej Misji Katolickiej, aby z innymi rodakami spędzić kolejny polski dzień. Byli w Laxton na Zielone Świątki (Święto Rodziny), byli na procesji Bożego Ciała, a teraz w sobotę 18 go czerwca przybyli znowu aby z uczniami polskich szkół sobotnich spędzić dzień na świeżym powietrzu, uczestnicząc w zajęciach i obserwując sukcesy dzieciaków.
Prognoza pogody na tą czerwcową sobotę – na dwa dni przed oficjalnym początkiem lata, a razem najdłuższym dniem roku kalendarzowego – nie była pocieszająca. Cały czerwiec deszcz pada i pada, błyska, grzmi, leje i jest zupełnie zimno. Brrrrr. Na szczęście, na samą sobotę miało przestać padać, ale zachmurzone niebo mogło grozić deszczem od rana do wieczora. I faktycznie tak było – po słonecznym piątku wstał dzień pochmurny, ciemny i zimny. Nisko płynące chmury stwarzały atmosferę ciężkości i przygnębienia. Nie chciało się nosa spod kołdry wystawiać, a co dopiero zabierać się do przygotowań, które miały pochłonąć cały wczesny poranek. Jednak szkoły przyjeżdżające z daleka – a taka była ich większość- dużo wcześniej szykowały się do drogi. Wolontariusze również. Nie można było zawieść dzieciaków – przecież przez cały rok cieszą się na ten Wesoły Dzień. Autokary, zamówione i opłacone, nie będą jechać puste! Uczniowie przyjeżdżają niezależnie od tego jaka jest prognoza pogody. Każdy przecież liczy na to, że zabłyśnie słońce i że nie będzie padać. Trzeba było się zmobilizować!
Na teren Laxton od samego rana zaczęły zjeżdżać ciężarówki, przywożąc sprzęt do dmuchanych zjeżdżalni, pałaców, smoków i Bóg sam jeden raczy wiedzieć czego jeszcze. Pierwsze jaskółki (prywatne wozy dyrekcji szkolnych) też powoli wjeżdżały na teren. Stali bywalcy imprezy dobrze wiedzą jak zapewnić najlepsze miejsce dla swojej szkoły. Trzeba przyjechać wcześnie, rozstawić namiot czy gazebo, przygotować stoły i krzesła i rozwiesić szkolne logo informujące wszystkich, iż właśnie tu, w tym miejscu, zbierać się będą uczniowie, rodzice i nauczyciele takiej czy innej szkoły. I te pierwsze jaskółki mogą wtedy spokojnie odstawić prywatne samochody na wyznaczony parking, świadomi, iż ich dzieciarnia ma zapewnione najlepsze miejsce! A im więcej szkół przyjeżdża na tą imprezę tym więcej powstaje na polach wokół domu kolorowych namiotów i szkolnych, świetnie zaopatrzonych bufetów. A wokół nich kręcą sie potem roześmiani uczniowie, ubrani w koszulki udekorowane szkolnym logo, które nie tylko ułatwiają identyfikację uczniów ale również pomagają w tworzeniu szkolnej wspólnoty, z której każdy jest dumny i której każdy życzy jak najlepszych sukcesów.
A trzeba powiedzieć, że konkurencja jest ostra, nie tylko pomiędzy uczniami w rozgrywkach sportowych, ale również pomiędzy zespołami nauczycielskimi, dla których, już po raz drugi był też specjalny konkurs. Składał się z wyścigu, ze związanymi nogami, rzucania piłką – kto najdalej rzuci – i występu recytatorsko-muzycznego. I miło było patrzyć jak nauczyciele przeżywają swój występ i jak się przy tym świetnie bawią. Przecież nauczanie w szkole sobotniej, co tygodnia, przez długie miesiące a często i lata to duży wysiłek, zaangażowanie i poświęcenie. Chwaląc uczniów za ich regularne uczęszczanie do szkoły nie wolno nam zapominać o wysiłku nauczycieli! I dobrze, że podczas Dniu Dziecka mogą też się świetnie bawić. Warto tu odnotować, że trzy zespoły – Manchester, Luton-Dunstable i Enfield – szczególnie zasługują na pochwałę, bo się świetnie do swojego występu przygotowały.
Urządzając imprezę na skalę Dnia Dziecka trudno jest z góry przewidzieć ilu uczestników ostatecznie weźmie w niej udział. Ilu przyjedzie z własnym prowiantem; ile przygotować kiełbasek, pierogów czy bigosu na grillu; ile upiec ciasta. Czasami wszystkiego zabraknie, kiedy indziej wszystkiego jest za dużo. Na pewno wszędzie są ogonki: do grilla, kawiarni, koni, zjeżdżalni, konkursów i … toalet! Ale przy tak ogromnej liczbie uczestników – a obliczamy, że było ich pomiędzy 4000 a 5000 – nigdy nie trafimy w dziesiątkę! Wiemy na pewno, że było sześćdziesiąt kilka autokarów i ponad 600 prywatnych samochodów. To coś mówi i świadczy o rozmachu z jakim prowadzona jest impreza i o popularności wydarzenia. W tym roku 24 szkoły zgłosiły swój udział , zapowiadając obecność od 50 do 350 dzieci. Podejrzewam, jednak, że było tych szkół więcej. Jakoś migały mi w tłumie bardzo różne kolorowe koszulki, ale ostatecznie to nie jest takie ważne – choć trochę utrudnia aspekt organizacyjny. Ważnym jest fakt, że szkoły przyjeżdżają regularnie i nie wyobrażają sobie rocznego kalendarza szkolnego bez daty przeznaczonej na wycieczkę do Laxton Hall.
Ponieważ żal nam dzieciaków, że nieraz muszą długo stać w ogonku do wybranej przez siebie czynności, staramy się co roku powiększyć ilość ofiarowanych atrakcji. I tak w tym roku było sześć koni, dwie zjeżdżalnie, dwa zamki, smok i, po raz pierwszy, football stołowy, gdzie zamiast żołnierzyków przyczepiało się dzieci do poziomych prętów. Gracze mogli przesuwać się na prawo i lewo ale ani do przodu ani do tył. I strzelały gole do bramek. Bardzo to było popularne. No i, oczywiście, były rozgrywki piłki nożnej i siatkówki; szachy, konkursy recytatorski i muzyczny, wyścigi, zajęcia artystyczne i konkurs kucharski, który był ogromnie popularny. Nie można się było dopchać do stołów gdzie uczestnicy – przedstawiciele poszczególnych szkół – dekorowali ogromne torty (a potem zajadali je ze smakiem) oraz budowali zamki, pałace i mosty ze spaghetti i dmuchanego ryżu.
Nad całością imprezy czuwała Polska Misja Katolicka (w osobie księdza rektora Stefan Wylężka) i Polska Macierz Szkolna (w osobie honorowego prezesa Aleksandry Podhorodeckiej). Przy każdej konkurencji dyżurowali wolontariusze, którzy w tym roku przybyli nie tylko z parafii na Devonii, ale również z Sheffield i Duszpasterstwa Akademickiego na Brompton. I im wszystkim należy się gorące podziękowanie za pomoc. Bez nich nie byłoby imprezy! Przyjeżdżają, pracują, patrolują teren i potem sprzątają. Brawo.
Odwiedzili nas przedstawiciele konsulatu i księża z różnych parafii, którzy przyjechali ze swoimi szkołami. Nad zdrowiem i bezpieczeństwem uczestników czuwał St John’s Ambulance oraz lokalna policja, z radością ‘aresztując’ naszych łobuzów. A długi ogonek do ich samochodu wił się pomiędzy straganami!
Ambasada co roku bardzo hojnie wspiera naszą działalność finansując wynajem ogromnego hangaru, niezbędnego przy kapryśnej angielskiej pogodzie, oraz wynajem szeregu innych atrakcji. Sponsoruje nas również Polish Village Bread, dostarczając darmowe pączki i niezliczoną liczbę bochenków chleba, sklep ‘Mleczko’ oraz Holy Family of Nazareth Educational Trust. I za to wszystko piękne dzięki.
Pogoda dopisała, zdrowie i humory też. Możemy odetchnąć. Mamy rok aby przygotować się do dwunastej edycji Wesołego Dnia Dziecka w Laxton Hall!