17 lipca 2016, 11:10
Felieton: Trucizna jest wszędzie…

– Synu, nie kupuj tego. To trucizna – za moimi plecami rozległ się błagalny głos kobiecy.

Dyskretnie spojrzałem do tyłu. Właścicielka głosu prosiła całkiem już dojrzałego mężczyznę o zmianę decyzji. Ale on nie dawał za wygraną.

– Mamo przestań. Przecież ja nie wypiję tego naraz. Nie otruję się.

No tak, to się nazywa logika – pomyślałem z podziwem. Gdyby wypił wszystko naraz, to matka miała by problem z policją. W końcu nie zapobiegła samobójstwu syna. Ale on będzie pić truciznę na raty, więc nic mu się nie stanie i wszyscy będą zadowoleni. Spór trwałby w najlepsze, ale kolejka do kasy postępowała szybko i w pewnej chwili trzeba było zapłacić za truciznę. Wtedy przyjrzałem się z zaciekawieniem szkodliwej substancji. Cykuta? Arszenik? Kurara? Ciekawe, co mój ulubiony sklep tym razem sprzedaje Polakom… Aha, to po prostu znany napój gazowany. Ładny, kolorowy, słodki. Ale zaraz trucizna?

Ludzie trują się gorszymi świństwami i jeszcze za to płacą grube pieniądze. Spojrzałem do swojego koszyka. Marchewki miały podejrzanie wyrównany kształt, wyglądały jak wytoczone z drewna na tokarce – równe, jednakowej wielkości i barwy. Po prostu zafoliować i włożyć do gabloty jako unijny wzorzec marchwi. Przecież w naturze takie nie rosną. Raz się trafi ładniejsza, innym znów razem pokręcona, gruba, cienka, z jakąś plamką, nadpsuta. A tutaj same „miss marchewki”. Czyli jednak chemia, a więc ja też mam w koszyku truciznę i też mogę komuś powiedzieć dla uspokojenia: – Przecież nie zjem tego wszystkiego naraz. Nie martw się.

Ale jest się czym martwić. Trucizna jest wszędzie. O, na przykład w Poznaniu. Przez wiele lat sądziłem, że poznaniaków nie stać na szaleństwa. To taki nudny, pracowity narodek ludzi wielbiących porządek i stąpających mocno po ziemi. Żadnych fantazji ani odlotów. Ale jak człowiek napije się trucizny, niekoniecznie cykuty, to zaczyna szaleć.

Poznaniacy wymyślili, że w 60. rocznicę Poznańskiego Czerwca’56 zrobią coś wyjątkowego, o czym będzie się długo mówić na świecie.

60 lat temu robotnicy z całego miasta wyszli na ulice zaprotestować przeciwko komunistycznym rządom w Polsce. Władza wysłała przeciwko nim milicję i wojsko z czołgami. Ulicami popłynęła krew, było mnóstwo ofiar, w tym kilkunastoletnie dzieci zabite strzałami z wojskowej broni. O krwawym poznańskim czerwcu mówił wtedy cały świat. Potem, kilka miesięcy później nastał polski Październik, odwilż, amnestia. Ale pamięć o pierwszym powojennym proteście w komunistycznej Polsce pozostała. Więc w tym roku Poznań postanowił uczcić tamte wydarzenia w sposób szczególny. Do miasta przyjechało mnóstwo polityków, były przemówienia i wspominanie bohaterów tamtych wydarzeń. Wszystko z przejęciem, patosem, na „wysokim C”.

Ale – jak już mówiłem – w poznaniaków wstąpił jakiś duch szaleństwa.

Postanowili wystawić wielkie plenerowe przedstawienie upamiętniające Czerwiec 1956 r.

Zatrudnili bardzo znanego polskiego reżysera, zbudowali wielką scenę w centrum miasta prawie dokładnie tam, gdzie 60 lat temu robotnicy walczyli z wojskiem, zaangażowali 50 aktorów, którzy przygotowali i przedstawili godzinny spektakl dla tysięcy mieszkańców miasta i turystów. Na scenie właściwie niewiele się działo. Młodzi aktorzy byli tancerzami i przez cały czas odgrywali jakieś sceny nawiązujące do lat 50. i do wydarzeń z czerwca 56r. Była więc nauka, praca, życie codzienne, zabawa, pierwsze próby buntu, indoktrynacja komunistyczna, narastanie frustracji, wreszcie wybuch protestu. Wszystko bardziej lub mniej symbolicznie, w ruchu, dynamicznie, za pomocą tańca nowoczesnego, ekspresyjnej muzyki, świateł i scenografii. No i stało się… w pewnej chwili dwaj aktorzy (podkreślam – obaj tej samej płci!) objęli się na chwilę, może po bratersku, a może bardziej niż po bratersku, nie wiem.

Nie widziałem w tym nic zdrożnego. Ale – jak mówiłem – w umysłach poznaniaków od jakiegoś czasu tkwi doza szaleństwa. Dlatego nawet nie zdziwiłem się, że kilka dni potem jeden z lokalnych polityków publicznie zaprotestował przeciwko publicznej promocji homoseksualizmu podczas wielkiego patriotycznego spektaklu. Sami widzicie, trucizna jest wszędzie i działa na wszystkich…

Andrzej Kisiel

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_