Droga Redakcjo!
W tym roku skończyłam czterdzieści lat i w związku z moimi urodzinami wydarzyło się trochę w moim życiu. Otóż, po odejściu męża, postanowiłam wyjechać z Polski i od kilku lat mieszkam w Londynie. Byłam w międzyczasie w dwóch dłuższych, niestety nieudanych związkach i w sumie na kilkudziesięciu lepszych lub gorszych randkach, które nie przyniosły żadnego efektu, w sensie zmiany statusu na zajęta. Przez rozstanie z mężem i wspomniane dwa związki dużo przeżyłam, cierpiałam i często nadal ubolewam nad tym co się wydarzyło. Jeszcze bardziej przeraża mnie fakt, że jestem sama, bardzo chciałabym założyć rodzinę i mieć dziecko (choć wiem, że teraz dziecko to już coraz mniej realne). Jak wspomniałam, byłam na wielu randkach i albo zupełnie mi dany mężczyzna nie odpowiadał, albo jak dla mnie był interesujący, to po kilku spotkaniach po prostu przestawał się odzywać. Wiele razy zastanawiałam się nad tym, czy ze mną jest coś nie tak, czy ułożę jeszcze sobie życie? Ostatnio moja przyjaciółka z Polski, na moje czterdzieste urodziny zrobiła mi wielką niespodziankę, przysłała bilety na samolot i poinformowała mnie, że porywa mnie na weekend. Jak wylądowałam okazało się, że czekała na mnie i pojechałyśmy do małego pensjonatu na Mazurach, miałyśmy kilka dni w końcu na pogaduchy i obcowanie z naturą. Tam na miejscu zaczął mną interesować się właściciel owego pensjonatu, trochę rozmawialiśmy, było miło. Po powrocie moja przyjaciółka zadzwoniła do mnie, że Jacek (tak mu na imię) dzwonił do niej (w rezerwacji miał ten numer) i prosił, żeby mnie zapytała czy może przekazać numer do mnie. Zgodziłam się i zadzwonił jeszcze tego samego dnia. Minął miesiąc, a Jacek dzwoni regularnie, rozmawiamy długo, jest bardzo miły jednak nie wiem, czy powinnam się angażować. Ja jestem osobą dobrze wykształconą, ciągle się rozwijam, a Jacek, jakby to powiedzieć, jest intelektualnie dużo niżej. To bardzo dobry człowiek, czuję, że jest szczery i mocno się otworzył przede mną. Jasno mówi, że chciałby, abyśmy zostali parą (nawet odległość nie byłaby tu problemem). Po tych moich wcześniejszych doświadczeniach bardzo boję się kolejnego bólu i nie wiem, czy jest sens abyśmy angażowali się bardziej, czy to nie będzie zbyt duża przeszkoda dla nas. Co jest naprawdę najważniejsze? Czy zaufanie i dobroć partnera wystarczy mimo tak dużych różnic?
Marta
Droga Marto!
Istnieje wiele motywów dlaczego ludzie wchodzą w związki z innymi ludźmi, jednak podstawowym problemem w relacji jest „posiadanie” partnera do zaspokajania swoich niezaspokojonych potrzeb czy potwierdzenia własnego obrazu siebie. Takie motywacje nierozerwalnie związane są z kłótniami, napięciami i poczuciem samotności, gdyż brakuje podstawy – bliskości. Powinnaś się zastanowić, na ile intelekt Twojego partnera potrzebny jest Ci do budowania bliskości, czy wystarczy jego dobroć i zaufanie między Wami? Jeśli czujesz, że nie jesteś w stanie bez odpowiedniej symulacji intelektualnej być szczęśliwa, to lepiej nie pozwól na to aby Jacek się zaangażował bardziej. Pytasz, co jest najważniejsze w związku – otóż podstawą jest nagość i autonomia. Nagość, czyli odsłonięcie się w pełni przed drugą stroną, bycie autentyczną, mówienie o tym co czujemy, co myślimy, czego chcielibyśmy, nieskrywanie dziwnych tajemnic, lęków, czy wątpliwości w obawie przed odrzuceniem, itd. Udany związek to przede wszystkim taki, gdzie nie ma problemu z bliskością, z pokazaniem partnerowi całego siebie, ze swoimi wadami i zaletami. Druga ważna rzecz to autonomia, czyli możliwość bycia razem, jednocześnie z możliwością realizowania siebie, bez wzajemnych ograniczeń partnerów. Teraz czas na Twoje przemyślenia…
martaaa
Moja koleżanka miała podobny problem, ale z czasem pokochała Janka, a teraz będę świadkiem na ich ślubie 😉