– Ach, ty Andrzej jesteś najlepszym lokatorem, jaki tu mieszka. Najlepszym od czasów królika – ogłosił publicznie Sławek, mój kolega sublokator z mieszkania, które wynajmujemy w kilka osób. Nie wiem, czym sobie zasłużyłem na to wyróżnienie, ale było mi bardzo miło. Przez chwilę.
– Wiesz, królik był cichy i spokojny, cały dzień siedział w pokoju i czekał na powrót właścicielki. Czasem, gdy wyszedł przespacerować się po mieszkaniu, zagadałem do niego. A on tylko spojrzał na mnie w milczeniu i poszedł dalej. Super gość, taki ogólnie niekonfliktowy – słuchałem kolegi z uwagą i czekałem na puentę. W końcu zająłem pokój po króliku, który musiał się wyprowadzić do nowego mieszkania. Zapewne był jakiś powód tej wyprowadzki, za chwilę go poznam i już nie będzie tak miło.
– Wiesz, ten królik miał jedną wadę. Tylko jedną, ale paskudną – ciągnął Sławek. Aha, zaczyna się –pomyślałem.
– On po prostu wszystko gryzł. Zobacz, wszystkie meble w pokoju są poobgryzane na dole, wszystkie narożniki, kanty, wszystkie listwy i deski. Wszystko, co dało się gryźć, jest naruszone. Ten królik ścierał sobie zęby, które mu rosły.
No to super porównanie: ja i królik, dzięki. Jednak jestem lepszy od królika, bo przynajmniej nie gryzę mebli, tylko stępiam zęby na codziennym przeżuwaniu śniadania, obiadu i kolacji – pocieszyłem się w duchu.
Teraz już wiem, że lokatorka mieszkająca przede mną musiała się wyprowadzić z powodu królika, bo gdyby została w mieszkaniu dłużej, to wszystkie meble zamieniłyby się w kupę wiórów i byłoby jak w tartaku.
Mówią, że zwierzę – zwłaszcza małe – jest najlepszym przyjacielem człowieka.
Możliwe, ale zależy o jakiej przyjaźni mówimy. Królik jest zapewne najlepszym przyjacielem stolarza i tapicera, bo bezustannie napędza mu nowych klientów. Pamiętam jak profesor Konrad Lorenz – sławny austriacki badacz zachowań zwierząt, autor wielu publikacji naukowych, zachęcał w swoich książkach aby ludzie hodowali w domach zwierzęta, np. chomiki.
„Sądzę, że dobry Bóg stworzył chomika właśnie na potrzeby niezamożnych miłośników zwierząt mieszkających w dużych miastach”, pisał w jednej ze swoich książek. Piękne, prawda? Jeśli jesteś wrażliwą osobą a brakuje ci towarzystwa, weź sobie chomika. Ten na pewno nie obgryzie wszystkich mebli i nie wpędzi cię w problemy-zachęcał profesor. Zachęcał, ale pewnego razu odkrył, że jego ulubiony chomik urządził sobie gniazdo w biblioteczce, w której zamienił w stertę ścinków papieru cenne dokumenty. Hodowla rybek akwariowych, w przypadku awarii sprzętu do natleniania wody, może doprowadzić właściciela do stanu przedzawałowego.
Przecież rybki trzeba ratować za wszelką cenę! Przyjaciół nie można porzucić w biedzie. To prawda. Jeśli zwierzęta są naszymi przyjaciółmi, to na dobre i złe. Uwzględniając moje ograniczone możliwości finansowe, lokalowe i organizacyjne postanowiłem zaprzyjaźnić się z jakimś zwierzakiem. Ale tak, żeby była to przyjaźń bezpieczna dla obu stron.
Nie chciałbym aby przyjaciel pogryzł moje ulubione książki albo meble, aby kot pozostawiony na cały dzień sam w domu nabawił się z powodu mojej nieobecności nerwicy, a pies – depresji. Postanowiłem zaprzyjaźnić się z ptakami. Ach, ale które wybrać? Te pięknie śpiewające na gałęzi drzewa? Teraz jesienią nic nie śpiewa, trzeba by czekać do wiosny. Trochę długo.
Czy może papużki faliste? Nie… nie lubię ptaków więzionych w klatce. Z pomocą przyszła sama przyroda. Pewnego dnia wieczorem nad miastem zobaczyłem ogromną ciemną chmurę. Zataczała kręgi, gwałtownie zmieniała kierunek, rozchodziła się na różne strony a zaraz potem łączyła. Na niebie trwał powietrzny balet a jego autorami były ptaki. Wielkie stado gawronów i kawek wykonywało piruety przed wieczornym odpoczynkiem. Ptaki przez cały dzień żerują w mieście w pojedynkę i w grupkach a wieczorem łączą się w jedną wielką rodzinę. Ta rodzina odbywa rytualny lot połączony z wieloma podniebnymi akrobacjami tylko po to, aby potem odlecieć wspólnie na miejsce snu. Tak mi się spodobało to zjawisko, że postanowiłem zaprzyjaźnić się właśnie ze stadem gawronów i kawek. Od dziś jestem ich przyjacielem i zawsze wieczorem zadzieram głowę aby pozdrowić moich znajomych. A one coś tam kraczą w swoim języku, może też mnie pozdrawiają? Zapewne wiosną odlecą na inne miejsca, wtedy zaprzyjaźnię się z kolejnymi zwierzakami. Może będę podziwiać rybki płynące w rzece albo zakoleguję się z jeżami spacerującymi po moim osiedlu?
Andrzej Kisiel