Każda epoka ma swoje własne „quo vadis”. Jak się dobrze nad tym zastanowić, to można zrobić niezły interes na tym prostym pytaniu.
Henryk Sienkiewicz, który jak wiadomo był pierwszym człowiekiem zadającym to pytanie w czasach nowożytnych, dobrze na tym wyszedł.
Przypomnę tylko, że w tym roku mija dokładnie 120 lat od pierwszego wydania książkowej wersji powieści „Quo vadis”. Jeszcze wcześniej była premiera gazetowa, bo Sienkiewicz początkowo publikował „Quo vadis” w gazecie codziennej, gdzie najwyraźniej spodobało się czytelnikom, dzięki czemu był ciąg dalszy. Dzieło odniosło światowy sukces, pisarz dostał między innymi za nie nagrodę Nobla w 1905r. i zarobił mnóstwo pieniędzy.
Może więc warto pytać i dzisiaj: dokąd idziesz, a jeszcze bardziej warto pytać: dokąd i po co idziesz?
Do mnie to pytanie wróciło w następujących okolicznościach. Po godzinie jazdy pociąg nagle stanął w polu. Za oknem było już całkowicie ciemno, w pociągu zresztą też, bo zgasło oświetlenie. Zaraz potem zrobiło się też zimno, gdyż zepsuło się ogrzewanie. Ktoś z obsługi wyszedł do pasażerów i powiedział, że jest awaria i poczekamy na kolejny pociąg, który nas zabierze do miasta. To nastąpi tak szybko jak się da, ale nie wcześniej niż za dwie godziny. Co robić przez ten czas w zimnym i ciemnym pociągu? Może rozpalimy ognisko i urządzimy wieczór tańców?
Niestety żaden z pasażerów nie miał zapałek, choć ochota na zabawę była.
Moglibyśmy urządzić nastrojowy wieczór wspomnień przy świecach, można by wznieść niejeden toast dobrym trunkiem, wiele można by, gdyby nie miejsce. Nikt z pasażerów nie był na nie przygotowany. Pociąg stanął w szczerym polu, całe kilometry od najbliższych miejscowości i sklepów, w których z pewnością czekało na nas obfite zaopatrzenie. Ach, gdyby kolej była przewidująca i dołączyła do pociągu dobrze wyposażony wagon barowo-rozrywkowy, to nasz przymusowy postój byłby całkiem przyjemny. Natomiast w obecnych okolicznościach pytanie „Quo vadis” brzmiało jak szyderstwo.
–Quo vadis?
–Nigdzie. Jestem asinus asinorum (łac. osioł nad osły). Szybciej doszedłbym na piechotę do miasta, niż siedział jak wszyscy pasażerowie w zimnym pociągu i czekał na pomoc, która nie nadchodziła.
Takich wątpliwości nie miał Gordon, Brytyjczyk z Leeds. Pewnego dnia spakował manatki, założył dobre buty i wyszedł z domu. Po półtora miesiąca przyszedł do Poznania w Polsce. Nie, nie pomylił drogi. Jeśli po drodze ktoś go pytał:
– Quo vadis?
Albo co bardziej prawdopodobne:
– Where are you going?
Odpowiadał niezmiennie:
– Idę do Polski.
Tak proszę Państwa. Gordon to człowiek, który przeszedł ponad 1400 km po to, aby zamieszkać w Polsce. Właśnie kilka dni temu dotarł do Poznania, gdzie na rogatkach czekali już na niego dziennikarze i władze miasta. To fakt, nie każdy imigrant jest witany tak uroczyście w naszym kraju jak Gordon.
Może to jakiś nowy pozytywny trend zapoczątkowany przez niego? Kto wie, może śladem Gordona ruszą wkrótce pielgrzymki tysięcy głodnych i chłonnych nowych wrażeń Brytyjczyków? Kto wie, może tak będzie wkrótce wyglądać praktyczna strona Brexitu? Każdy na własną rękę będzie szukał – nomen omen – wyjścia z problemów, które stworzyli mu politycy?
Bez względu na motywy tego marszu to piękne i wzruszające – przejść pieszo pół Europy w drodze do swojej wymarzonej nowej ojczyzny.
Niektórzy mówią, że dopiero tutaj Gordon się nachodzi za porządną pracą, ale jeśli niestraszna mu była Europa zachodnia to i na wschodzie poradzi sobie jakoś w życiu. Kiedyś w Polsce, za czasów komunistycznych, w języku nieoficjalnym funkcjonowało słowo „chody”. Mieć chody znaczyło to samo, co mieć znajomości, mieć dojścia lepsze niż inni. Dziś „chody” to mniej więcej to samo co kapitał społeczny.
Jaki jest twój kapitał społeczny? – zapytał mnie znajomy, kiedy opowiadałem mu, że przeprowadziłem się i szukam dobrej pracy w nowym miejscu. A on na to:
– Zacznij od budowy swojego kapitału społecznego. To znaczy zacznij szukać znajomych, którzy pomogą ci w urządzeniu się w nowym miejscu.
W każdym razie Gordonowi życzę na starcie sporego kapitału społecznego i wytrwałości.
Andrzej Kisiel