Już dawno w Jazz Café POSK w Londynie nie było tak głośno i tak kolorowo! Tydzień temu z okazji nadchodzących świąt Bożego Narodzenia Centrum Pomocy Rodzinie Familia zorganizowało Mikołajki. Impreza została przygotowana z myślą o najmłodszych. Były warsztaty plastyczne, malowanie twarzy, występy uczniów ze Szkoły Przedmiotów Ojczystych i Artystycznych. Dzieci odwiedził też święty Mikołaj, któremu mogły zdradzić, co chciałyby dostać na święta. Każde z nich otrzymało upominek.
– Kto z Was chodzi do polskiej szkoły? – pytał ze sceny Wiktor Moszczyński – jeden z „gości specjalnych” spotkania, na większość dzieci zareagowało podnoszą ręce. Jako przedstawiciel starszej generacji Polonii, opowiadał dzieciom o tradycyjnych polskich świętach w jego domu w Anglii.
Był i barszcz, i bigos, i śledź, były też kolędy. Rodzice i opiekunowie dzieci chętnie włączyli się do wspólnego śpiewania. Ale to nie była jedyna atrakcja dla dorosłych tego dnia. W czasie gdy milusińscy bawili się w najlepsze mogli zajrzeć do kącika porad, w którym można było skorzystać z pomocy polskich psychologów, prawników i księgowych. Swoje stanowiska mieli wolontariusz Wielkiej orkiestry Świątecznej Pomocy oraz grupy wsparcia.
– Nie jesteśmy żadną organizacją, lecz oddolną inicjatywą wspierającą osoby mające problem z piciem alkoholu. Zapewniamy poufną pomoc dostępna 365 dni w roku dla wszystkich, którzy chcą przestać pić i pozostać trzeźwymi – powiedział przedstawiciel Polskojęzycznej Wspólnoty Anonimowych Alkoholików w Wielkiej Brytanii. W całym kraju jest ponad 4 tysięcy grup AA, spotykających się co tydzień, z czego 78 są to grupy polskojęzyczne – 23 w Londynie, 45 w innych miastach, w tym 10 w Szkocji.
Inną grupą wsparcia była Wspólnota AL-Anon w Londynie. Działa m.in. na Ealingu, Balham, Walthamstow, Putney, Seven Sisters i w Slough.
– Niestety alkoholizm wśród Polaków to wciąż bardzo duży problem. My zajmujemy się osobami współuzależnionymi, czyli takimi, których bliscy piją. Często to osoby bardzo zagubione, które się wstydzą małżonka lub rodziców, którą są przekonane, że nie ma nikogo, kto zrozumie ich problemy. Otóż – mu rozumiemy! Jesteśmy właśnie dla nich – przekonywała przedstawiciela organizacji.
– Dobrze wiedzieć, że są takie miejsca w Londynie. Jednak o pewnych sprawach lepiej mówi się we własnym języku – zauważyła jedna z uczestniczek.
Przez mikołajkowe Jazz Café przewinęła się ponad setka osób. Doliczając niemowlęta trzymane na rękach i w nosidełkach, pewnie jeszcze więcej. Czasami było naprawdę tłoczno.
– Jestem miło zaskoczony frekwencją. To znaczy jest zapotrzebowanie na takie polskie, rodzinne imprezy. Co mnie bardzo cieszy – powiedział konsul Michał Mazurek.
(mag)