09 stycznia 2017, 10:05
Paszkiewicz, Taborski, Bednarczykowa – ocalić od zapomnienia…

Czy Polakom, w szczególności tym najmłodszym i młodym, jeszcze uczącym się w szkołach i na uczelniach, znana jest literatura emigracyjna powstająca poza granicami Kraju po 1945 roku? Dla wielu świadomość losów emigracji i jej twórców kończy się na Mickiewiczu i kojarzy się niemal wyłącznie z powstałym we Francji „Panem Tadeuszem”, niektórzy potrafią przywołać z pamięci jeszcze nazwiska kilku Skamandrytów…, czasem przypominają sobie Miłosza… i to niemal wszystko. Potwierdzam to jako wykładowca akademicki i nie tylko wyrażam ubolewanie nad tym faktem, ale tak ja, jak i moje środowisko profesorskie, próbujemy uzupełniać tę wiedzę młodych ludzi, prezentując na wykładach , choć fragmentarycznie, twórczy dorobek naszych rodaków, którym los kazał odnaleźć się w różnych miejscach krajów osiedlenia, także , a może w szczególności w Wielkiej Brytanii. Warto w tym miejscu wspomnieć także, iż niewiele pojawiło się w przygotowywanym lekturowym kanonie nazwisk związanych z literaturą emigracyjną po 1945 roku. Przykry jest fakt, iż autorzy programów zapominają o wielkim i wspaniałym dorobku twórców literatury powstającej poza Krajem, o tym , że scenariusze dziejów XX i także już XXI wieku zapisały się znacząco w polskiej kulturze także i tam i to one wnoszą niewygasły wkład w kulturę europejską i światową, a jednocześnie właśnie dzięki tym kulturowym zapisom, nierzadko intelektualnie i artystycznie bezcennych, zrodziło się niegdyś , trwa i trwać będzie, nowe oblicze polskości poza Krajem. Trzeba je przypominać, by ocalić od zapomnienia…

***

W kwietniu 1941 roku przewieziono Mieczysława Paszkiewicza do Oświęcimia, w którym jeszcze w tym samym roku traci brata. Po półtora roku jest już Mauthausen-Gusen. I tam właśnie obozowy dramat antyczłowieczego istnienia utrwala słowo poezji – w nim to Mieczysław zapisuje pięć notesów skrzętnie ukrywanych, o paradoksie, nawet w intymnych miejscach należących do wroga. Chichot losu chroni je, a towarzysze niedoli nagradzają…papierosami. Znana już dzisiaj wielu „Madonna bruku” przynosi laureatowi obozowego konkursu poetyckiego 200 papierosów. Jej słowa brzmią w naszych uszach, jakże często wspominane i cytowane:
Wywleczona z katedr do szturmu
Co dzień na krwawy ruszasz połów – Madonno mędrców i durnych
Rafaelów i Michałów Aniołów

Wiersz ten, zaopatrzony dokładną datą Guzen 14.10.1944 r., oparty na skontrastowanych motywach cierpienia, śmierci, brutalności i metafizycznej niebiańskiej doskonałości – kontrast ów podkreśla już sam tytuł utworu – „Madonna bruku” – przemawia do czytelnika szokującym wyrazem nakładających się obrazów tworzących swoiste liryczne: sacrum i profanum
Świętość bowiem i sztuka, która zdaje się dlań jej najdoskonalszym wyrazem, schodzić będzie niejednokrotnie w świat zwykłych śmiertelników Bohater liryczny tej poezji jest nierzadko wędrowcem – dosłownie i w przenośni – podążającym śladem przeszłości mądrej z „twarzą owianą pyłem historii”. Ale nie czyni z niej poeta kultowej wartości sensu istnienia, gdy mówi „coraz więcej wiemy, ufamy coraz rzadziej”. Jest bowiem coś ważniejszego od faktów, które się dokonały – wiara w człowieka. Przeszłość staje się „nieuchwytnym przyjacielem”, by towarzyszyć człowiekowi w jego wędrówce ku przyszłości.
Mieczysław Paszkiewicz z Włoch, gdzie uczył się w gimnazjum, w 1946 roku przybywa z II Korpusem do Anglii, tu gdzie brat jego Witold zestrzelił jako pierwszy w historii Dywizjonu 303 samolot niemiecki i zginął w Bitwie o Wielką Brytanię. Mieczysław ukończył z wyróżnieniem studia na wydziale Regent Street Polytechnic School of Art artysta grafik, poeta, eseista, piszący w „Kontynentach” i „Merkuriuszu”, drukujący swe teksty w Oficynie Krystyny i Czesława Bednarczyków, nauczyciel St. Bernards School, wykładowca historii sztuki na Uniwersytecie Londyńskim, potem w Cambridge, członek The Royal Archaeological Institute, od 1984 roku współpracujący z polskim uniwersytetem, późniejszy jego ukochany Dziekan Wydziału Humanistycznego, także prezes Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie. Autor poezji, esejów, powiastek filozoficznych. Niewyczerpane inspiracje kulturą i filozofią antyku, bogactwo motywów sakralnych odwołujących się do różnorodnych rodzajów sztuk i piękna – oto tylko niektóre z najważniejszych inspiracji tej poezji. Stawianie nazwiska Paszkiewicza wśród tych z jej Parnasu nie jest li tylko ornamentem, jest próbą zrozumienia pewnej konieczności oceny tego niezwykle bogatego artystycznie dorobku poetyckiego autora Opowiadań jońskich, dorobku wartego upowszechniania i popularyzowania właśnie w tym wspaniałym towarzystwie nazwisk wymienionych tu poetów i nie tylko .Jest jeszcze jeden wspólny ton tej poezji – radość istnienia, wyrażająca się renesansowym czy młodopolskim do niej nawiązaniem. Mieczysław Paszkiewicz wyznaje:
Zbyt wiele ma imion ta ziemia
by nie kochać jej beztrosko…
Ale w owych „imionach ziemi”, o których mówi poeta, zawiera się głęboko doświadczona wiedza o antynomiach ludzkiej natury:
strzeż się
cierpiących za ludzkość
często nie znajdują
dosyć litości
dla psa przybłędy
i zdradzają przyjaciół
naiwnie ufnych.
Odszedł od nas 23 sierpnia 2004 roku…

***

Jest taka jedna z niezapomnianych dla mnie wielu fotografii, przedstawiająca Bolesława Taborskiego siedzącego na ławeczce i wpatrzonego w stelę grobową Krzysztofa i Barbary Baczyńskich, na warszawskim cmentarzu powązkowskim. Poeta nad grobem poety, żołnierz Armii Krajowej, ranny w Powstaniu Warszawskim broniąc tak bliskiego memu sercu Mokotowa .Poeta nad grobem żołnierza tej samej armii, który poległ w obronie Warszawskiego Ratusza. Bolesław wpatrzony w słowa poezji Krzysztofa:
Bo nie ma rozerwania, choć rozerwane słowa
Bo nie ma zapomnienia, choć życie nas zapomni
Z brzęczących kręgów nieba ja w ciebie
A ty do mnie płyniemy…

Bolesław w swej „Uwerturze tragicznej” dedykowanej pamięci Baczyńskiego, Gajcego i Stoińskiego powie:
Błogosławiona – w grobie prześniona -młodość, co na wieki trwa.
Są we frazach jego wierszy wielcy twórcy i ich dzieła, setki związanych z nimi skojarzeń artystycznych, odnoszących się do spraw pozamuzycznych czy pozapoetyckich, ale muzyką i poezją przywoływanych. Są Bach, Mozart, Beethoven, Chopin, Mahler, Wagner i wielu innych, których tu nie sposób wyliczyć, jest ich muzyka zaklęta w poetyckich frazach tych wierszy, jest Szekspir, jest Norwid, z Czarnolasu Jan i Diderot…, ba kogóż tam nie ma…? Bo duchowość twórca tej poezji zawdzięcza właśnie im, ich światom, które tworzyli w swej muzyce, dramacie, strofach poezji czy barwnej plamie. Bo skoro muzyka jest „drogą do zbawienia” to dzięki niej „jesteśmy lepsi, piękniejsi”. Poeta postawi szczególne pytanie: „czy człowiek wie jak szczęśliwym jest mając i muzykę i słowo?… więc póki co… żyjmy z muzyka i bajką”.
Po wyzwoleniu z obozu jenieckiego, Bolesław Taborski ukończył polskie liceum w Lubece, a od 1946 roku mieszkał w Anglii. Taborski – filolog anglista, teatrolog, poeta, eseista, z jednej strony czerpiący z dobrodziejstw kultury kraju osiedlenia, z drugiej zaś udzielający się polskiej społeczności w Londynie. Związany z rozlicznymi polskimi organizacjami, grający i reżyserujący polskie i obce sztuki teatralne, działający w kołach dramatycznych, wykładający wiedzę o dramacie i teatrze polskim wśród młodych polskich artystów, organizujący festiwale i wiele kulturalnych przedsięwzięć. Związany z grupą „Merkuriusza” i „Kontynentów”, publikuje wiersze, recenzje, a także publicystykę. Zaś potem jego ulubionym miejscem literackich prezentacji staje się Oficyna Poetów i Malarzy Czesława i Krystyny Bednarczyków i ich kwartalnik „Oficyna Poetów”. Współpracuje z paryską „Kulturą”, chicagowskimi „Nowymi Drogami” .Przy innej bogatej aktywności intelektualnej: wieloletnia praca w Sekcji Polskiej Radia BBC, znakomite dokonania translatorskie – tłumaczenie poezji Karola Wojtyły, dramatów Harolda Pintera, historycznoliterackich wykładów Jana Kota etc., etc. – to poezja właśnie prowadzi Taborskiego przez życie. Mówi o niej:
gdy w gruzy padają kraje wtedy wstaje poezja
Odszedł od nas 6 grudnia 2010 roku…

***

Poezja w wydaniu wspomnianych tu twórców to zapis losu pokolenia, można w niej znaleźć, tak jak w przypadku Krystyny Bednarczyk portret własny. Jest to poezja szczerej bezpretensjonalności, oszczędnej formy i prostej frazy, kryjącej w sobie zręczność metafory z jednoczesnym bogactwem jej znaczeń i tych potocznych, codziennych i tych wydobywanych z pokładów intelektualnej głębi. Każde z tych znaczeń jest jednakowo ważne, staje się nośnikiem sensów ważkich i drogich. Słowa je wyrażające układają się w klarowne obrazy doznań i przeżyć, by podążający ich tropem czytelnik wchodził w ich światy. Takie wiersze jak Warszawa 1941, Moje pokolenie, Wiek dwudziesty to piękne teksty, które ukazują zarówno poetycki zapis historycznej pamięci, jak i cywilizacyjne niepokoje i lęk o człowieczeństwo. Gdy poetka pisze:
Udajemy radość
w ogrodach
zwiędłych kwiatów
Udajemy przyjaźń
chudymi sercami
wykarmionymi pustką

Słowa te kojarzyć się muszą z frazą poezji wspominanego już autora tego samego pokolenia emigracyjnego Mieczysława Paszkiewicza, który twierdził:
wiemy coraz więcej
czujemy coraz mniej.

Poezja Krystyny Bednarczyk to jeszcze jeden zapis losu jej pokolenia ,który kojarzyć się musi z lekturą strof z tak dobrze znanych wierszy Baczyńskiego, Gajcego, Stroińskiego i innych:
szkoła w której
gwoździe do własnego ukrzyżowania
nieśli z uśmiechem
chłopcy czternastoletni
esesmanom
To właśnie to pokolenie niosło gwoździe do własnego ukrzyżowania. Odeszła od nas 29 kwietnia 2011 roku…

Ewa Lewandowska-Tarasiuk

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Ewa Lewandowska-Tarasiuk

komentarze (0)

_