Informacja, iż prezydent RP, Andrzej Duda, podpisał ustawę w sprawie legitymacji szkolnych dla uczniów Polskich Szkół Przedmiotów Ojczystych, żyjących poza krajem, nie zaskoczyła nas. Rozmowy na ten temat ciągnęły się od jakiegoś czasu i były chyba bezpośrednim skutkiem wizyty pary prezydenckiej w Londynie w zeszłym roku. Pani Agata Duda, z zawodu nauczycielka, wyraziła chęć spotkania się z nauczycielami naszych szkół sobotnich. Podczas bardzo miłego i serdecznego spotkania niektórzy nauczyciele przedstawili pani prezydentowej swoje dezyderaty pod adresem Polski. Poruszyli również i kwestię legitymacji szkolnych, tłumacząc, iż dzieci ich, które regularnie jeżdżą do Polski aby mieć stały kontakt z Ojczyzną, obciążone są pełnymi opłatami za przejazdy transportem publicznym i za wstępy do teatru, muzeum czy na wystawę. Można powiedzieć, że domagali się ustawy, która różnice te zlikwiduje i doprowadzi do tego, że polskie dzieci mieszkające poza Polską traktowane będą na równi z dziećmi w kraju.
Jak czytamy w informacji, idąc po linii wyrażanej przez rodziców i nauczycieli prośby, 15 grudnia prezydent podpisał ustawę o legitymacjach szkolnych i wejdzie ona w życie za trzy miesiące, a więc przed wakacjami letnimi i młodzi będą mogli korzystać z nowych uprawnień już w tym roku. „Moja inicjatywa ustawodawcza jest odpowiedzią na wnioski, na apele rodziców, a także nauczycieli polskich pracujących poza granicami kraju” – podkreślił podczas uroczystości w Pałacu Prezydenckim Andrzej Duda. Jak dodał do tej pory ci uczniowie i nauczyciele, kiedy przyjeżdżali do Polski byli traktowani de facto jako obcokrajowcy. ‘Nie mieli uprawnień do tańszych przejazdów transportem publicznym, czy darmowych wejść do naszych muzeów. Ta ustawa to zmienia – zaznaczył prezydent.
Ulgami zostaną objęci dzieci i nauczyciele, którzy mieszkają poza granicami Polski, i jednocześnie uczą się języka polskiego albo jako nauczyciele nauczają języka polskiego, historii, geografii, kultury polskiej lub innych przedmiotów. Celem ustawy jest wzmacnianie poczucia przynależności narodowej młodych ludzi, którzy z racji pochodzenia związani są z Polską, a obecnie mieszkają na stałe za granicą.
Podejrzewam, że podpisanie powyższej ustawy najbardziej ucieszy, najnowszych polskich emigrantów, którzy osiedlili się w Wielkiej Brytanii po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej. To oni przedstawili pani prezydentowej swoje racje i dzisiaj zapewne świętują sukces swojej kampanii!
Ja jednak chciałabym spojrzeć na tą sprawę z trochę innego punktu widzenia. Oczywiście, wdzięczni jesteśmy Polsce za każdą otrzymaną pomoc, szczególnie w dziedzinie oświaty, która jest chyba najważniejszym elementem w zachowaniu polskości w kolejnych pokoleniach. Przyjmujemy tą pomoc jednak z pewnym zażenowaniem. Od zakończenia wojny polska emigracja miała wobec Polski postawę służebną. Emigranci niepodległościowi wspierali kraj jak tylko mogli, choć często sami niewiele posiadali. Wspierali Polskę zbiórkami pieniężnymi, darami, żywnością, sprzętem medycznym, odzieżą. Bronili dobrego imienia Polski i Polaków po całym świecie, a równocześnie dbali o to aby ich dzieci świadome były polskiego pochodzenia. To dzięki ich wizji, ofiarnej pracy i postawie patriotycznej mamy polskie szkoły sobotnie o pięknej, kilkudziesięcioletniej tradycji, które dziś współpracują z najnowszą emigracją i przekazują nowym pokoleniom polski język i polską kulturę.
Wychowana w takim duchu mam problem ze zrozumieniem postawy roszczeniowej wobec Polski, która pojawia się u najnowszych emigrantów. Rozumiem, że Polsce zależy na tym aby polskie dzieci, urodzone i wychowywane poza krajem, wyrastały ze świadomością więzi z Polską. To oni, w przyszłości utrzymywać będą kontakt z krajem; zakładać firmy współpracujące z Polską; opowiadać o Polsce; bronić jej dobrego imienia. To rozumiem, natomiast zupełnie nie rozumiem ludzi, którzy opuścili Polskę ze względów ekonomicznych – przecież nie na próżno określamy najnowszą emigrację emigracją zarobkową – a uważają, że polski podatnik, który pozostał w kraju, ma im, i ich dzieciom, ułatwiać wakacje w Polsce! Wydaje mi się to zupełnie nielogiczne! Przecież pozostają w Anglii, bo jest im tutaj lepiej! Inaczej, wracaliby do kraju!
Sprawa legitymacji szkolnych to jednak nie tylko sprawa finansowa. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że dzieci uczęszczające regularnie przez 15 lat do polskiej szkoły sobotniej, poświęcając ‘sprawie polskiej’ i nauce języka polskiego swoje wolne soboty, zasługują na uznanie i szacunek. I to zarówno nas, mieszkających tu w Anglii, jak i władz w kraju. I całe szczęście, że wysiłek ten ma być przez Polskę doceniony. Tylko czy legitymacje szkolne to najlepsza forma tego uznania? Obawiam się, że administrowanie projektem okaże się kosztowniejsze, niż korzyści płynące z posiadania legitymacji. Prawdą jest, że wszystkie dzieci podróżujące po Polsce, powinny mieć zniżki na środkach transportu publicznego czy wstępu do teatru, kina czy innego ośrodka kultury. O zniżce tej jednak powinien decydować wiek dziecka, a nie legitymacja szkolna! Ale to już odrębna sprawa.
Jak dowiadujemy się ze statystyk podawanych przez Polskę – 90.000 polskich dzieci żyjących poza krajem pobiera naukę w szkołach polsko-polonijnych. Dla tylu więc dzieci Polska zamierza wystawić legitymacje szkolne i podobno już milion blankietów zostało wydrukowanych. My wiemy z naszego doświadczenia na terenie Wielkiej Brytanii, że mniej więcej co dziesiąte dziecko chodzi do szkoły sobotniej. Licząc „pi razy oko” żyje poza krajem blisko milion polskich dzieci, rozrzuconych po całym świecie. Przyznając legitymacje uczniom szkół sobotnich wykluczamy z tej akcji 90% polskich dzieci, które może też jeżdżą do kraju na wakacje i też chciałyby skorzystać ze zniżek na transporcie publicznym czy w muzeum. Proces ten może okazać się bardzo niesprawiedliwy. Są dzieci, które nie chodzą do polskiej szkoły, bo nie ma dla nich miejsca w szkole. Inne nie mają polskiej szkoły w swojej dzielnicy. Jeszcze inne muszą udzielać się w lokalnej szkole w sobotni poranek. Nie oznacza to bynajmniej, że nie są zainteresowani Polską i nauką języka polskiego. Może ich rodzice dbają o ich polskie wychowanie. Uczą ich czytać, pisać i myśleć po polsku. Może jeżdżą do babci w kraju podczas każdych wakacji i lepiej znają język polski niż uczniowie szkół sobotnich. A może mieszkają gdzieś tak daleko od skupisk polskich, że nie mają żadnej szansy na kontakt z polskością a jednak czują się Polakami. Proponowany system przyznawania legitymacji szkolnych będzie wobec tych wszystkich dzieci bardzo krzywdzący.
A jak będzie wyglądać ten system przyznawania legitymacji uczniom i nauczycielom jeszcze nie wiemy. Kto będzie za to odpowiedzialny? Kto będzie sprawdzał dane, kto kontrolował przyznawanie legitymacji? Kto finansował całą administrację? W Anglii mamy Polską Macierz Szkolną, która jest w stałym kontakcie z większością polskich szkół sobotnich na terenie Wielkiej Brytanii i jest w stanie przynajmniej częściowo zweryfikować przekazane przez szkołę dane. A jak ta sytuacja wygląda w innych krajach? W Europie? Kazachstanie? Na Ukrainie? W Nowej Zelandii? Na Wyspach Kanaryjskich? Przecież polskie rodziny rozsypały się po całym świecie! Czy wprowadzając ustawę, która ma docenić pracę polskich uczniów i ich nauczycieli, nie wprowadzamy kija w mrowisko? Czy ktoś i to wziął pod uwagę?
Aleksandra Podhorodecka
Mama trzech urwisów
hmmm… no właśnie zastanawiałam się, kto z tego będzie korzystał… W Polsce jestem dwa razy do roku z dzieciakami, albo nad morzem, albo na mazurach, gdzie nie ma komunikacji miejskiej, wszędzie poruszamy się samochodem, a jak chcemy gdzieś wejść coś pozwiedzać, to zwykle zniżki są uzależnione od wieku, a nie od tego czy mają legitymację lub nie. Ale być może dla kogoś to będzie przydatne. Ciekawa jestem, jak to się rozwinie. Powodzenia!