Na planie filmu „Dywizjon 303”
Powstaje film, na który Polacy czekają od ponad 70 lat. Redakcji „Tygodnia Polskiego” udało się dotrzeć do szczegółów produkcji „Dywizjonu 303”, przeczytać scenariusz i nawet zobaczyć zrealizowane już sceny.
Wydawałoby się, że tak ważny temat, jakim jest udział polskich dywizjonów walczących w Bitwie o Wielką Brytanię, powinien znaleźć swoje odzwierciedlenie na dużym ekranie. Tymczasem dotychczas nie było polskiego filmu fabularnego w oparciu o tę historię. Mało tego – wokół tematu narosło trochę kontrowersji.
W poprzednich latach w wyścigu do państwowego dofinansowania w Polsce wystartowały aż trzy projekty. Scenariusz filmu „Krucha chwała” dostał się nawet do drugiego etapu weryfikacji prowadzonej przez komisję Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Spekulowano, że w filmie zagrają Maciej Stuhr i Bogusław Linda. Tamten scenariusz jednak okazał się nieakceptowalny dla polskiej społeczności w Wielkiej Brytanii ze względu na wiele nieścisłości i przekłamania historyczne, a także niektóre sceny odzierające polskich pilotów z etosu bohatera. Ci, którzy czytali ten scenariusz w Londynie, byli zdegustowani. Po odmownej decyzji PISF-u, zaniechano dalszych prac nad filmem.
Był też inny projekt pod roboczym tytułem „Dywizjon”. Jego pomysłodawcami byli Polacy mieszkający w Londynie. Nie posiłkowali się prawdziwą historią konkretnych pilotów, działając bez osadzenia historycznego. Film miał opowiadać wojenne losy fikcyjnego dywizjonu 319 (prawdziwa numeracja kończyła się na 318, jeśli chodzi o „trzysetki”). Producenci szukali wsparcia w Polsce, jednak bez skutku, bo oni też nie do końca trzymali się faktów historycznych.
W ostatnich latach w Polsce wytworzyło się oczekiwanie, by film „Dywizjon 303”, jeśli już powstanie, był jak najbardziej oparty na autentycznych wydarzeniach. By był prawdziwy historycznie i by nie był tylko zwykłym filmem kina akcji. I właśnie w to oczekiwanie zdaje się wpisywać polska spółka Film Media SA, kierowana przez Jacka Samojłowicza, doświadczonego producenta filmowego z wieloletnimi kontaktami w Hollywood. Firma w przeszłości wyprodukowała udane i chętnie oglądane ekranizacje książek: Katarzyny Grocholi („Ja wam pokażę”) oraz Doroty Masłowskiej („Wojna polsko-ruska”). Firma była także odpowiedzialna za produkcję trzech filmów ze Stevenem Seagalem.
Po przyznaniu funduszy przez Polski Instytut Sztuki filmowej, inwestorów i koproducentów w 2016 roku prace nad „Dywizjonem 303” ruszyły pełną parą.
Za obecną wersję scenariusza odpowiada Tomasz Kępski – wzięty polski scenarzysta i konsultant dramaturgiczny. Scenariusz powstał w oparciu o wiarygodne źródła historyczne – m.in. te, którymi posługiwał się nawet Arkady Fiedler, pisząc w czasie wojny swoją reportażową książkę „Dywizjon 303”.
– Mamy informacje utrwalone przez samych pilotów, którzy brali udział w walkach. Każdy z nich po skończonej akcji albo sam opisywał, albo opowiadał, co wydarzyło się w powietrzu. Te dokumenty to była dla nas podstawa – stwierdza Jacek Samojłowicz.
Raporty o których mowa, to Kroniki Dywizjonu 303 Mirosława Fericia, które znajdują się w Instytucie Polskim i Muzeum im. gen. Sikorskiego.
– Posługujemy się twardymi danymi, ponieważ czerpiemy u źródła, a nie z literackich interpretacji. Dodatkowo książkowe wspomnienia poszczególnych lotników służyły weryfikacji zdarzeń i były cenną wskazówką dla reżysera i aktorów – dodaje producent.
– Mamy licznych konsultantów historycznych i lotniczych, którzy pomagają nam weryfikować informacje dotyczące scenografii, umundurowania, szczegółów konstrukcji samolotów czy pilotażu. Wszystkie te elementy, które będą widoczne w finalnej wersji filmu zostały skonsultowane. Nasza grupa ekspertów liczy kilkadziesiąt osób – podkreśla Samojłowicz. Wśród nich jest Michael Mazowiecki, doktor historii na Uniwersytecie Londyńskim. Wychowywał się w środowisku polskich uchodźców wojennych w Wielkiej Brytanii, dzięki czemu potrafi łączyć naukową kompetencję z osobistą pasją poszukiwacza szczegółów historycznej prawdy.
Mimo tych starań ze strony producenta, nie obyło się bez sporów. Konflikt z dystrybutorem Kino Świat wywołany niesłusznymi zarzutami dotyczył m.in. używania naszywek na mundurach polskich pilotów z napisem „Poland”.
„”Dywizjon 303″ jest przeznaczony do ogólnoświatowej dystrybucji, i trudno wyobrazić sobie, że zrezygnujemy z identyfikacji naszych bohaterskich pilotów, których historia może być pokazywana i w Argentynie, i w Korei. To najlepsza od dawna marketingowa szansa naszego kraju. I nie możemy jej stracić,” napisali w oświadczeniu twórcy, którzy odnieśli się także do wszystkich, chybionych zarzutów.
Historycy, na których powoływał się dystrybutor, wchodząc w spór z producentem, wycofali swoje zarzuty, jednak film do kin wprowadzi już nowa firma dystrybucyjna, którą poznamy wkrótce.
Scenariusz „Dywizjonu 303” produkowanego przez Film Media SA jest bardzo wyważony. Fabuła zawiązuje się, gdy po brawurowym, lecz twardym lądowaniu pilot Jan „Donald” Zumbach (w tej roli Maciej Zakościelny) powraca do zdrowia w sanatorium. W tych okolicznościach zastaje go wybuch II wojny światowej, zmuszając lotnika do ewakuacji z kraju. Podobny los czeka bohaterskiego instruktora pilotażu Witolda Urbanowicza (Piotr Adamczyk). Na ekranie oprócz postaci Zumbacha i Urbanowicza zobaczymy też innych asów przestworzy, takich jak z okrytego sławą Dywizjonu 303: Zdzisław Krasnodębski (Maciej Marczewski), Witold „Tolo” Łokuciewski (Antoni Królikowski), Ludwik Witold Paszkiewicz (Jan Wieczorkowski), Czech – Josef František (Maciej Cymorek) oraz Mirosław Ferić – pseudonim „Ox” (Krzysztof Kwiatkowski).
Czytając scenariusz, można zauważyć, że został zachowany balans pomiędzy widowiskowymi scenami walki w powietrzu, a elementami humorystycznym czy dramatycznymi. Są odwołania do honorowej postawy patriotycznej, jest też motyw miłosny. To nakreślona z epickim rozmachem mieszanka filmu akcji i dramatu wojennego z wyrazistymi bohaterami.
Ze względów oczywistych połowa dialogów odbywa się w języku angielskim. Jak zapewniają twórcy zawsze na planie jest przedstawiciel angielskiego producenta, z którym aktorzy ćwiczą wymowę lub intonację.
– Film tworzymy z myślą nie tylko o rynku polskim, lecz międzynarodowym. Kluczem do tego jest język angielski i międzynarodowa obsada. Przeprowadzamy produkcję w taki sposób, aby poza wersją polską powstała też jednolita wersja angielska. Równolegle niektóre sceny są kręcone w dwóch językach. Podobne rozwiązanie zastosowano na przykład w filmie „Chopin. Pragnienie miłości”. Przekonanie Anglików do oglądania filmu, który jest w połowie opowiedziany po polsku, jest po prostu niemożliwe. Filmy anglojęzyczne budzą znacznie większe zainteresowanie. Chcemy dzięki temu wyjść poza czysto polski obieg – zauważa Samojłowicz.
Nakręconych zostało ok. 40% scen filmu. Zdjęcia powstały m.in. w dworku pod Warszawą, na terenie Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie oraz na terenie podwarszawskiego lotniska Konstancin Obory.
– Czeka nas też nakręcenie zdjęć we wnętrzach. Obecnie finalizujemy budowę dekoracji – informuje producent.
Część zdjęć będzie realizowana w Wielkiej Brytanii. Dopinane są szczegóły, możliwe jest zaangażowanie co najmniej jednej z angielskich gwiazd dużego formatu.
Zdjęcia zakończą się wiosną, a premiera planowana jest na listopad. Montaż robiony jest na bieżąco, trwają również prace nad efektach specjalnymi. Mimo to twórcy są otwarci na kontakt ze spadkobiercami tradycji polskiego lotnictwa, którym sprawa pilotów z polskich dywizjonów jest szczególnie bliska.
– Chcielibyśmy dotrzeć do tych, którzy mogliby mieć dla nas jakiekolwiek cenne informacje, którzy mogliby nam służyć radą lub pomocą, żebyśmy mogli zadbać o jak największą liczbę szczegółów. Przy wsparciu wielu przychylnych nam osób, mamy nadzieję zrobić naprawdę wyjątkowy film – podsumowuje Jacek Samojłowicz.
Magdalena Grzymkowska