Polska społeczność naukowa na obczyźnie ma wielki potencjał. Warto to wykorzystać, na wielu płaszczyznach – mówi dr Rafał Mostowy, współzałożyciel i członek zarządu Fundacji Polonium, w rozmowie z Piotrem Gulbickim.
Polscy naukowcy za granicą się zjednoczą?
– Taki jest główny cel powstałej niedawno Fundacji – znalezienie, zrozumienie, połączenie i zaktywizowanie naszego środowiska. Chodzi o ludzi pracujących w różnych zakątkach globu, w różnych specjalnościach.
Po to, żeby wspólnie działać?
– Chcemy pomagać sobie nawzajem, zmieniać wizerunek Polaków na świecie, a także przyspieszać transformację nauki w Polsce. Obecnie działalność Fundacji Polonium ogniskuje się w Wielkiej Brytanii, ale będziemy ją rozszerzać na inne obszary – najpierw Niemcy, a później między innymi Francja, kraje Beneluksu i Stany Zjednoczone. Tam również będziemy organizować konferencje podobne do tej, która odbywa się w Anglii.
„Science: Polish Perspectives”?
– Dokładnie tak. Chcemy przenieść ideę tych spotkań na skalę międzynarodową i całoroczną. Wrosły one już w nasz brytyjski krajobraz – pierwsza odbyła się w 2012 roku w Oksfordzie – i od początku ich założeniem było stworzenie platformy dla młodych naukowców, głównie doktorantów, na University of Oxford oraz University of Cambridge. W kolejnych latach prelegentami byli najwybitniejsi polscy naukowcy, wśród nich ks. prof. Michał Heller, prof. Agnieszka Zalewska z CERN-u czy dr Artur Chmielewski z NASA. W ubiegłym roku świętowaliśmy piątą edycję tego wydarzenia, które zgromadziło w Cambridge 220 uczestników z kilku krajów. Organizatorem konferencji była właśnie nasza Fundacja, przy sporym udziale polskiej społeczności w Oksfordzie, a także znanych organizacji i firm, takich jak United Nations Global Compact, Boston Consulting Group, Mazowiecki Klaster Chemiczny, Fundacja na rzecz Nauki Polskiej, Ambasada RP w Londynie, Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Astra Zeneca, Science Museum czy British Council.
To był duży sukces, dlatego jesienią 2017 roku zorganizujemy dodatkową konferencję z tego cyklu w Berlinie, z zamierzeniem utworzenia polskiej społeczności naukowej w Niemczech.
Ale plany są szersze.
– Zdecydowanie! Niebawem weźmiemy pod lupę całe nasze środowisko. Wcześniej przeprowadziliśmy serię badań fokusowych, żeby przygotować kwestionariusz, z którym zamierzamy trafić do ponad 1000 polskich naukowców rozsianych po całym świecie. Chcemy wiedzieć kim są, gdzie mieszkają i pracują, z kim i w jaki sposób współpracują, co myślą o Polsce, czy są chętni, żeby pomagać sobie nawzajem, a jeśli tak, to w jaki sposób.
W dalszej perspektywie myślimy o uruchomieniu programu mentoringu. Interesują nas szczególnie działania angażujące środowisko poprzez wzajemną pomoc oraz wspieranie się – na przykład młodych naukowców przez tych bardziej doświadczonych.
Współpracujecie z różnymi instytucjami.
– Bardzo ściśle z United Nations Global Compact, jesteśmy ich partnerem w programie polskiej innowacji. Z Business Insider Polska rozpoczęliśmy współpracę przy publikowaniu artykułów popularno-naukowych. Mamy również bliskie kontakty z Society of Spanish Researchers in the UK, które posiada doświadczenie i ogromne sukcesy w kwestii budowania podobnej, hiszpańskiej społeczności naukowej. Dodatkowo prowadzimy rozmowy z kilkoma innymi dużymi organizacjami, ale jest jeszcze za wcześnie, żeby mówić o szczegółach.
Zrzeszacie nie tylko doświadczonych naukowców.
– Przekrój osób, które angażują się w nasze działania, jest bardzo szeroki – od studentów, przez doktorantów, po pracowników naukowych. Członkowie Fundacji w zdecydowanej większości mieszkają w Wielkiej Brytanii, chociaż niektórzy wrócili już do Polski. Najbardziej cieszy fakt, że zgłasza się coraz więcej wolontariuszy oraz współpracowników, cały czas dostajemy maile z pytaniem w jaki sposób mogą pomóc.
Ilu jest polskich naukowców na Wyspach Brytyjskich?
– Trudno powiedzieć. O studentach wiadomo stosunkowo najwięcej, ale zarówno oni, jak i doktoranci, dopiero kształcą się na naukowców. Z tymi ostatnimi, szczególnie na wyższym szczeblu, jest problem, gdyż profesorowie oraz liderzy grup nie są za bardzo klasyfikowani, niektórzy z nich mają brytyjskie paszporty i wtedy nie do końca wiadomo czy uznawać ich za Polaków czy Brytyjczyków. Do tego dochodzi cała masa młodszych naukowców na etapie postdoka, czyli po doktoracie, a jeszcze przed profesurą, o których nie mamy informacji.
Dobrze ilustruje to przykład Imperial College London. Władze tej ogromnej uczelni, gdzie sam pracuję, kilka lat temu przyznały, że nie wiedzą ilu mają postdoków, ponieważ każdy z nich jest dofinansowywany przez inną instytucję (na przykład Unię Europejską, Medical Research Council czy Royal Society). Dlatego, żeby uporządkować sytuację, rozmawiamy z wieloma organizacjami, które mogą nam pomóc w dotarciu do tych danych. To część działu badań Fundacji, któremu przewodniczę.
W jakich dziedzinach Polacy odnoszą największe sukcesy?
– Mamy wybitnych przedstawicieli we wszystkich gałęziach nauki, ale musimy zdobyć statystyki, żeby wiedzieć to dokładnie. Natomiast symptomatyczny jest fakt, że nasi rodacy niezmiennie zdobywają najlepsze granty na świecie. Niedawno ogłoszono wyniki prestiżowego konkursu ERC Consolidator Grants dla czołowych naukowców w Europie i na liście było pięciu Polaków, z czego czterech pracuje w Wielkiej Brytanii. To specjaliści w różnych dziedzinach: informatyka, medycyna, biofizyka, socjologia. Niestety, żaden z nich nie reprezentuje polskiej instytucji naukowej.
Bo te poziomem odstają od zagranicznych?
– To kwestia wielu czynników – pieniądze, infrastruktura, sprzęt, mentalność… Wielka Brytania jest krajem bardzo rozwiniętym pod tym względem, dużo się tu inwestuje w naukę, nawet proporcjonalnie do PKB – w 2014 roku było to prawie dwa razy więcej niż w Polsce. To się przekłada na zatrudnienie – ponad 4 tysiące naukowców na milion mieszkańców w UK, w porównaniu z 2 tysiącami nad Wisłą. Efektem tej planowej, systematycznej polityki, jest znakomita kultura naukowa, która przyciąga na Wyspy najlepszych i najzdolniejszych. To widać chociażby przy wskaźniku sukcesów grantów ERC, który w Wielkiej Brytanii w 2015 roku był prawie czterokrotnie większy niż w Polsce! Cóż, mamy poważny dystans do nadrobienia, ale z drugiej strony widać symptomy lepszych czasów. W kraju inwestuje się coraz więcej w naukę, a nasi rodacy wracają z zagranicy i wprowadzają na rodzimy grunt swoje doświadczenia. W tej chwili do Wielkiej Brytanii brakuje nam dekad rozwoju, ale miejmy nadzieję, że ten dystans się zmniejszy w najbliższych latach.
A poziom kształcenia?
– Wysoka pozycja nauki kusi wybitnych specjalistów, a ci zawsze będą lepszymi dydaktykami niż przeciętniacy. Ma to przełożenie na poziom wychowywania nowych kadr. Jednak na niższym szczeblu nie jest źle, na najlepszych uczelniach w UK jest mnóstwo Polaków, którzy swoją ciężką pracą w pełni na to zasłużyli. Dziesiąty, jubileuszowy Kongres Polskich Stowarzyszeń Studenckich w Wielkiej Brytanii, jaki odbył się pod koniec stycznia, pokazał, ilu mamy wybitnych młodych ludzi, którzy są nadzieją dla przyszłości naszego kraju. Dlatego z kształceniem w Polsce chyba nie jest tragicznie, chociaż mamy jeszcze mnóstwo pracy do wykonania.
Brexit wpłynie na rozwój nauki na Wyspach?
– Dzisiaj nikt tego nie wie, to zależy od wielu czynników. Ale Wielka Brytania ma długą tradycję rozwoju naukowego i najlepsze uniwersytety na świecie, dlatego nie sądzę, żeby ten poziom miał się dramatycznie pogorszyć w najbliższych latach…
Dr Rafał Mostowy
Pochodzi z Krakowa. Ukończył fizykę w Instytucie Nielsa Bohra w Kopenhadze, a następnie doktoryzował się z biologii na Politechnice w Zurychu. Od pięciu lat mieszka w Londynie, gdzie pracuje na Imperial College na wydziale epidemiologii chorób zakaźnych. Koncentruje się na DNA bakterii chorobotwórczych, badając w jaki sposób się ono zmienia w odpowiedzi na szczepionki oraz antybiotyki.
Fot. NATALIA KOBYLIŃSKA