Z dr Marissą Robson, współorganizatorką akcji i koordynatorką działań na terenie Edynburga rozmawia Magdalena Grzymkowska.
Twoja mama jest imigrantką z Tajlandii.
– Tak, przyjechała do Wielkiej Brytanii a w latach 70. XX wieku. Mojego tatę poślubiła w czasach, gdy mieszane małżeństwa były wciąż źle widziane.
Będąc dzieckiem jako pół-Tajka (lub raczej powinnam powiedzieć: pół-imigrantka) ciągle słyszałam, że międzykulturowość w Wielkiej Brytanii nie sprawdziła się i „jeśli jesteś obywatelem świata, to jesteś obywatelem znikąd”. Odbierałam to zawsze bardzo personalnie i mocno wpłynęło na moją kształtującą się tożsamość. Teraz postrzegam siebie jako mieszaninę dwóch zupełnie innych kultur w jednej osobie i cieszę się, że jestem przedstawicielką, zarówno kultury brytyjskiej, jak i azjatyckiej.
Takich jak Ty jest wielu w Zjednoczonym Królestwie.
– Dokładnie! Czasami jak czytam gazetę lub oglądam telewizję, słucham wystąpień polityków, mam wrażenie, że ludzie zaprzeczają rzeczywistości. Ignorują to lub zapominają o tym, jak wiele zawdzięczamy imigrantom, którzy pracują w najważniejszych służbach publicznych, przede wszystkim w służbie zdrowia i którzy sprawiają, że Wielka Brytania jest naprawdę wielka. Poprzez swoje zaangażowanie w akcję 1 Day Without Us chcę solidaryzować się z kobietami, takimi, jak moja mama. W ostatnich latach dużo słyszałam komentarzy na temat Polaków, którzy rzekomo wyłudzają zasiłki. Takich resentymentów doświadczała także moja mama!
Czy sama kiedykolwiek byłaś w takiej sytuacji?
– Ciągle słyszę uwagi: „ Ty jesteś właściwym imigrantem,” ponieważ jestem wykształcona, pracuję jako chirurg weterynarii. Moi koledzy z innych krajów spotykają się z takimi opiniami. W pewnym stopniu takie stwierdzenie dodaje ci otuchy, ale z drugiej strony rozmówca daje ci do zrozumienia, że robi wyjątek od swoich normalnych uprzedzeń. Nie chcę być wyjątkiem od zasady, że ja jestem OK, ale „inni” nie są. Ja jestem Brytyjką, więc mi jest łatwiej, ale znam wiele ludzi, dla których angielski jest drugim językiem i wciąż muszą udowadniać, że są warci tego kraju. To jest wycieńczające.
Dlatego zaangażowałaś się w tę akcję?
– Dokładnie! Imigranci to nie „ci inni”, nie są kozłami ofiarnymi, ani statystykami, ani odhumanizowaną masa – imigranci są przede wszystkim ludźmi. Są nauczycielami, naukowcami, kolegami z pracy, klientami, przyjaciółmi, rodziną. Mam znajomych z całego świata, także Polaków, którzy pomagają mi w pracy. Chcę ich bronić przed rasizmem, nienawiścią i ksenofobią. Imigranci, uchodźcy, azylanci – chciałabym aby wszyscy ci czuli się tu mile widziani.
Myślisz, że teraz tak nie jest?
– Ludzie bardzo mocno zawiedli się na obecnej elicie politycznej, które pozwoliły, aby polityczne podziały zdominować dyskusję wokół imigracji. Wierzę, że Brytyjczycy są bardziej tolerancyjni niż ich przedstawiciele w rządzie. Po prostu zostali wprowadzeni w błąd w czasie kampanii referendalnej, a ich obawy były stale podsycane przez prawicowe media. Rzeczywistość jest taka, że Brytyjczycy mają w przeważającej mierze pozytywne relacje z migrantami, do tego stopnia, że zapominają, że ich przyjaciele i współpracownicy też są imigrantami! To pokazuje, jak plastyczna jest opinia publiczna, a także daje nadzieję, że możemy wzmocnić to pozytywne nastawienie, aby stało się dominującym w społeczeństwie.
violka fiolka
ciekawe… jkos tego ie zauwazylam 😛