Polonia w Londynie ma ogromny piłkarski potencjał, wyselekcjonowana kadra mogłaby spokojnie podjąć rękawicę w spotkaniu z zespołem 1 ligi polskiej – mówi Emil Kot, menedżer Victorii Londyn, w rozmowie
z Piotrem Gulbickim.
Victoria to specyficzny klub na polonijnej mapie.
– Nasz plan jest prosty – w ciągu dziesięciu lat chcemy awansować do National Conference. A przy tym zbudować dużą społeczność, która będzie nas wspierała oraz postarać się o wynajem bądź dzierżawę stadionu spełniającego wymogi kolejnych klas rozgrywkowych.
Ambitne cele.
– Przed nami długa droga, ale damy radę! Obecnie gramy w Middlesex County League – Division Two, czyli 13 lidze angielskiej i czekamy na weryfikację trzech walkowerów na naszą korzyść. Po ich rozpatrzeniu będziemy mieli tyle samo punktów co lider Hayes MBFC. Mam nadzieję, że w kwietniu, kiedy kończą się rozgrywki, to my będziemy na szczycie tabeli.
W waszych szeregach jest kilku znanych graczy, którzy piłkarskie szlify zdobywali na polskich boiskach.
– Od początku naszym zamierzeniem było stworzenie profilowej Barcelony B, czyli klubu, gdzie 75 proc. zawodników to młodzi ludzie, a resztę stanowią ligowi wyjadacze, którzy wiedzą kiedy na boisku kogoś zrugać, a kiedy poklepać po plecach i pochwalić. Sama młodzież by tego nie udźwignęła. Potrzebny był lider, którym jest u nas Sylwester Kiełbasa, zawodnik swego czasu grający w dawnej 3 lidze. Doskonale zna zapach piłkarskiej szatni, wie co to stara, dobra piłkarska szydera i zasady w ekipie.
Śmiejemy się razem z moim asystentem Patrykiem Przybylskim, że mamy najmocniej obsadzoną bramkę w zachodnim Londynie – Bartek Fogler, Przemek Mierzwa i Robert Piętka to nazwiska, które znawcom polskiej piłki na pewno coś mówią. Pierwszy z nich zadebiutował w Ekstraklasie w barwach Polonii Warszawa i reprezentował nasz kraj w kategorii U-21. Drugi był przez lata związany z Motorem Lublin i Koroną Kielce, a trzeci jest kojarzony głównie z Zagłębiem Sosnowiec. Co prawda wszyscy razem mają ponad 110 lat, ale bramkarskiej jakości nie można im odmówić.
Warto też wymienić Piotra Murawskiego, który swego czasu walczył o miejsce w wyjściowej jedenastce Jagiellonii Białystok prowadzonej przez Michała Probierza, czy Dawida Krzemienia, który jako nastolatek biegał po boiskach 1 ligi w barwach Polonii Bytom i grywał przy naprawdę dużej publiczności.
Dlaczego wyjechali z kraju?
– Każda historia jest inna, ale jeden motyw się powtarza – ucieczka z piłkarskiego bagienka. Chłopaki mieli dość układów, dziwnych spotkań, braku pieniędzy w terminie czy humorzastych prezesów. Niektórzy z nich śmieją się, że po przylocie do Londynu byli świadkami cudu – otrzymali na czas swoje obiecane wypłaty. Nie musieli czekać na przelewy z Wiednia czy Paryża bądź na to, aż prezes wróci z Radomia, do którego jeszcze nie wyjechał. Mała rzecz, a cieszy. Na emigracji większość z nich znalazła zatrudnienie na budowie, niektórzy w magazynach – ciężkiej pracy się nie boją.
Na boisku również.
– Zdecydowanie. Drużyna wystartowała w lipcu ubiegłego roku, a aktualnie jesteśmy wiodącą ekipą w lidze – doszliśmy do półfinału Challenge Cup oraz ćwierćfinału Junior Cup. To dwa małe lokalne puchary, po które chcemy sięgnąć w tym sezonie. Podobnie jak po awans, mimo iż na początku rozgrywek rozmawiając z prezesem mówiliśmy o rozbujaniu zespołu, a dopiero później o drodze na szczyt. Jednak nie byłoby to w moim stylu, bo ja zawsze chcę grać o pełną pulę – sam sobie zawiesiłem wysoko poprzeczkę i napompowaliśmy duży balonik. Nie boimy się jednak, wierzę w chłopaków i wiem, że osiągniemy założone cele.
Victoria powstała z pana inicjatywy.
– Nad założeniem własnego klubu zastanawiałem się pracując jeszcze w Polsce. Później, kiedy w 2015 roku trafiłem na Wyspy, podzieliłem się tym pomysłem przy małej czarnej z moim aktualnym szefem Tomkiem Słowiakiem, który stwierdził wprost: „A dlaczego by nie zrobić tego tutaj?”. Od słów do czynów i po trzech tygodniach mieliśmy już wszystko gotowe. Pozostawał dobór ludzi, którzy zaangażują się w projekt. Nieocenioną rolę odegrał tu Robert Błaszczak, który swoim doświadczeniem pozwolił nam uformalizować wszystkie sprawy związane ze zgłoszeniem zawodników i klubu do ligi. Na początku mieliśmy małe problemy, uczyliśmy się angielskiego systemu, ale przyszły sezon pod względem organizacyjnym na pewno będzie lepszy.
Podstawa to baza treningowa.
– W tym temacie wszystko jest ok. Zajęcia prowadzone są w ośrodku Feltham Community College, gdzie mamy do dyspozycji cztery boiska trawiaste i jedno ze sztuczną nawierzchnią. Niejeden klub z 1 czy 2 ligi chciałby mieć takie warunki.
Prowadzenie zespołu generuje spore koszty.
– Spore, ale dajemy radę. Mamy czterech sponsorów, firmy prowadzone przez Polaków – PSB London, MgProject, RSVM oraz Ickach – którym serdecznie dziękuję za wsparcie. Dodatkowo niebawem uruchomimy system kart kibica z opcją direct debit, trochę na wzór słynnych socios – grosz do grosza i będzie kokosza.
Nie spoczywamy na laurach, szukamy partnerów na różnych frontach. Nawiązaliśmy na przykład współpracę z organizacją „Ty też masz szansę!”, prowadzącą duży projekt na terenie Polski. Grupa skautów wyławia zdolną młodzież na boiskach 3 i 4 ligi oraz niższych klas rozgrywkowych, po czym raz w roku organizowany jest mecz pokazowy dla najlepszych zawodników. Tegoroczna edycja odbędzie się 24 czerwca w Warszawie i na pewno nas tam nie zabraknie. Dzięki tej współpracy w ostatnim czasie dołączyli do nas Grzegorz Wąś, Jakub Perske oraz Filip Panasiuk.
Mamy też bardzo dobre kontakty praktycznie ze wszystkimi polskimi szkółkami piłkarskimi w zachodnim Londynie.
Jest w kim wybierać.
– Jak najbardziej. Londyńska Polonia ma ogromny futbolowy potencjał, wyselekcjonowana kadra mogłaby spokojnie podjąć rękawicę w spotkaniu z zespołem 1 ligi polskiej. To nie żart! Na obczyźnie jest bardzo dużo zmarnowanych talentów, ludzi, którzy uciekli za chlebem bądź władowali się w różne kłopoty w Polsce i musieli wyjechać. Mieszka tu wielu chłopaków z przeszłością w Ekstraklasie, 1 czy 2 lidze, nie mówiąc już o 3 dywizji, bo takich jest najwięcej. Niestety, nie każdy z nich może grać w naszym zespole. Niektórym brakuje już zapału, inni mają zbyt wiele kilometrów do przejechania, a są i tacy, którzy po prostu nie dysponują czasem, bo ciężko pracują.
Czym Victoria różni się od innych polonijnych klubów?
– Myślę, że przede wszystkim jakością. Dołącza do nas bardzo dużo zawodników z ciekawą przeszłością, a treningi są bardzo intensywne i dobrze zorganizowane. Kolejna sprawa to marketing i wychodzenie na zewnątrz z naszym produktem. Chcemy być pierwszym polskim zespołem na emigracji, który poważnie namiesza w ligowych strukturach piłkarskich innego kraju. Już w inauguracyjnym roku jesteśmy bardzo blisko tego celu, dlatego wzbudzamy duże zainteresowanie wśród Anglików. Zarówno trenerów drużyn, które grają dużo wyżej od nas, jak i zawodników. Ci ostatni widząc jakość naszych zajęć sami się zgłaszają, mimo iż bronią barw dużych klubów. Dobrym przykładem jest tu Perry Osei-Tuty, chłopak wychowany w Akademii Reading FC, urodzony w 1999 roku. Na początku tylko obserwował nasze treningi i wstydził się podejść, ale w końcu przełamał tremę i zapytał czy może dołączyć. Długo się nie zastanawiając stwierdziliśmy, czemu nie? W ten sposób Perry został pierwszym obcokrajowcem w naszej ekipie, a za nim pojawili się kolejni: Abbas Mirza (16 lat), Noor Sabir (17) oraz Hamza Benhadria (17). O ile jednak Osei-Tuty już nas przekonał do swoich umiejętności i chcemy go zgłosić do rozgrywek, o tyle pozostałą trójkę cały czas obserwujemy. Musimy ocenić ich potencjał i przydatność do zespołu…