28 kwietnia 2017, 09:17
Czy Polacy zdecydują o wyniku wyborów lokalnych?
Kandydaci na stanowisko burmistrza West Midlands w środkowej Anglii spotkali się w ubiegłą sobotę w Birmingham z liderami polskiej społeczności. Jak zapewnili, będą zabiegać w relacjach z rządem o gwarancje praw Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii.

W budynku Polish Millenium House z blisko 30 przedstawicielami najważniejszych polskich organizacji w regionie spotkali się faworyci Andy Street z Partii Konserwatywnej oraz Sion Simon z Partii Pracy (obaj mogący liczyć na ok. 33 proc. poparcia), a także czwarta w sondażach Beverley Nielsen z Liberalnych Demokratów. Nieobecni byli przedstawiciele Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP), Partii Zielonych i Komunistów.

W zaplanowanych na 4 maja wyborach samorządowych, mieszkańcy siedmiu okręgów w regionie West Midlands – obejmującym m.in. drugie największe miasto w Wielkiej Brytanii Birmingham – wybiorą pierwszego metropolitalnego burmistrza, który będzie podejmował decyzje wpływające na życie ponad 3 milionów osób, w tym ok. 84 tys. Polaków, którzy jako obywatele Unii Europejskiej mają prawo głosu.

Kompetencje nowego burmistrza – powołanego na mocy ustawy dewolucyjnej z 2015 roku – obejmują głównie zarządzanie siecią transportu publicznego, mieszkalnictwem i finansami regionu. Inaczej niż w Londynie i Manchesterze, zwycięzca wyborów nie będzie jednak zwierzchnikiem lokalnej policji ani służb ratunkowych.
W trakcie ponad godzinnej dyskusji, kandydaci przedstawiali swoje poglądy na temat rozwoju obszaru metropolitalnego, a także poprawy sytuacji młodzieży i absolwentów uniwersytetów oraz finansowania inwestycji infrastrukturalnych.

Polacy byli także zainteresowani tym, jak proces wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej może wpłynąć na ich życie, a także chcieli uzyskać gwarancje bliższej współpracy władz lokalnych z polską społecznością w przyszłości.
W ubiegłorocznym referendum ws. Brexitu West Midlands było jednym z najbardziej eurosceptycznych zakątków kraju, głosując przeważająco za opuszczeniem Wspólnoty (59 proc. do 41 proc.).

Cała trójka kandydatów złożyła obietnicę, że w przypadku wyboru na stanowisko oficjalnie zwrócą się do premier Theresy May o jak najszybsze rozwiązanie kwestii statusu imigracyjnego Polaków mieszkających w regionie i zagwarantowanie im zachowania wszystkich praw także po opuszczeniu Unii Europejskiej.

“Jedną z pierwszych rzeczy, jakie powinniśmy zrobić – i to szokujące, że jeszcze to się nie wydarzyło – jest absolutnie jednoznaczne potwierdzenie, że wszyscy obywatele Unii Europejskiej będą mogli tu pozostać. Koniec kropka, to jest absolutnie jasne” – przekonywał Sion Simon, który jest również urzędującym europosłem z ramienia Partii Pracy, a w przeszłości był posłem do parlamentu w Londynie.

Wtórował mu Andy Street, były dyrektor zarządzający brytyjskiego giganta handlowego firmy John Lewis, który zaznaczył, że “to jest to, na co czekamy”. “Rozmawiałem o tym z premier (Theresą May – PAP) zaledwie trzy tygodnie temu i zakładam, że otrzymamy takie gwarancje” – powiedział, dodając, że sprawa dotyczy także ok. 1,2 miliona Brytyjczyków mieszkających w Unii Europejskiej.

Z kolei Nielsen podkreślała, że jej zdaniem jest “szokujące, że status ludzi, którzy mają tak wielki wkład w naszą gospodarkę jak wasza, polska społeczność, wkładając w nią znacznie więcej niż z niej otrzymują, nie jest wyjaśniony”. “Jestem tym szczerze zażenowana” – dodała.

Kandydaci na stanowisko burmistrza zapowiedzieli także zgodnie, że planują wzmocnić relacje pomiędzy władzami lokalnymi a polską społecznością, a także potwierdzili, że ktokolwiek z nich zwycięży w wyborach spotka się ponownie z polską społecznością w ciągu pierwszych 100 dni urzędowania.

Jednocześnie zaapelowali do Polaków o większy udział w życiu publicznym i nawiązywanie relacji roboczych z lokalnymi organizacjami, partiami i urzędami miejskimi.

Rozmowa z politykami przybrała jednak niespodziewany tor, kiedy goście zaczęli tłumaczyć, jakie są ich problemy z dotarciem do społeczności etnicznych, w tym Polaków.

Kandydat Partii Konserwatywnej Andy Street przyznał, że mówiąc “szczerze i bezpośrednio”, Polacy są “bardzo skromni, zamknięci w sobie i ryzykują tym samym niedocenienie swojego znaczenia i potencjału”.

“Po tym, jak ogłoszono wybory, wszystkie społeczności domagały się debat – nie jednej, ale co najmniej 101 – a wy byliście wstrzemięźliwi. W ten sposób nauczyłem się czegoś o Was, ale myślę, że to też coś pod waszą refleksję: powinniście naciskać bardziej. Nie w sposób, który dzieli, ale w ramach inkluzywnego społeczeństwa, które chcemy zbudować (w Wielkiej Brytanii). Taka jest moja szczera refleksja” – podkreślił, dodając, że “zachęcałby do zajmowania silniejszych stanowisk w aktywnych organizacjach”.

Zgodził się z nim Sion Simon, który podkreślił, że kwestia zaangażowania “działa w obie strony”. “Mam poczucie, że wasza społeczność zaczyna mieć apetyt na działanie publiczne, którego nie było jeszcze dziesięć lat temu. (…) Sam chciałbym mieć w mojej administracji osobę polskiego pochodzenia lub nawet polskiego obywatela, który brałby udział w rządzeniu na poziomie regionu, ale żeby do tego doszło musicie być aktywni, uczestniczyć w życiu publicznym”.

Wybory mera West Midlands odbędą się 4 maja. 84 tysiące uprawnionych do głosowania Polaków, gdyby byli zarejestrowani i poszliby do urn, mogliby realnie zdecydować o ich wyniku.

Tekst: Jakub Krupa

Fot. Gosia Skibinska/ bowarto.co.uk

ZOBACZ TAKŻE: Komentarz Jakuba Krupy: Pierwszy krok do przebudzenia

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Jakub Krupa

komentarze (1)