14 listopada 2017, 09:43
Brexitowe dylematy imigrantów

Włoski socjolog Francesco Cerase wymienia cztery główne typy powrotów emigrantów do kraju rodzinnego. Wracają z powodu porażki – życie za granicą nie ułożyło się zgodnie z oczekiwaniami. Inni, bo takie mieli założenie – kilka lat pracy za granicą, z nastawieniem na rodzinę pozostawioną w kraju, której przez cały czas wysyłana były pieniądze. Trzeci typ wracających to ludzie sukces, którzy zdali sobie sprawę, że w nowym kraju nie mogą liczyć na awans powyżej pewnego pułapu i jeśli chcą osiągnąć więcej, to szansę daje kraj pochodzenia. Wreszcie wracają emeryci.

Czy Polacy mieszkający w Wielkiej Brytanii dodają do tego spisu: Brexit? Na razie nie wiadomo. Jak wynika z danych statystycznych, a może raczej z szacunków, w 2016 r. 39 000 imigrantów z Europy środkowo-wschodniej postanowiło wrócić do domu. To o 12 000 więcej niż rok wcześniej. Większość stanowili Polacy.

Media i portale społecznościowe często rozpisują się o atakach na imigrantów, których liczba po brexitowym referendum zwiększyła się. Jednak trudno uznać za prawdziwe twierdzenie, że z dnia na dzień Wielka Brytania z multikulturowego raju zmieniła się w państwo ksenofobiczne. Znacznie więcej negatywnych uwag o imigrantach słyszałam będąc niedawno w Warszawie.

Ale nie tylko sytuacja w Wielkiej Brytanii sprzyja powrotom. Polska przeżywa obecnie dobrą koniunkturą gospodarczą, czego najlepszym dowodem są wywieszki „Poszukujemy pracowników”.

W najgorszej sytuacji psychicznej są z pewnością ci, którym w Polsce się nie udało i mając poczucie porażki postanowili wyjechać. Wierzyli, że emigracja odmieni ich życie. Problemów wyjazd nie rozwiązał. Zabrali je ze sobą. Czy liczą, że powrót coś zmieni, czy też będą do końca życia nieudacznikami?

Brexit być może przyspieszył decyzję tych, którzy od jakiegoś czasu wahali się: wracać czy nie wracać? W niektórych przypadkach zdecydowali pracodawcy, przenosząc swe siedziby z Londynu do innego kraju unijnego. Znam przynajmniej jeden taki przykład. Dobrze zarabiający pracownik banku został zwolniony z dnia na dzień, bo jego bank wybrał Paryż. Nie miał trudności, by znaleźć pracę w Warszawie – natychmiast został zatrudniony na uniwersytecie jako wykładowca. Nie znaczy to jednak, by był z takiego obrotu sprawy zadowolony. Szuka nowych możliwości wyjazdu i nie tylko o zarobki mu chodzi.

Należy on do grupy, którą Instytut Spraw Publicznych prowadzący systematycznie badania nad emigracją, nazywa kosmopolitami. To ludzie mobilni, mogący robić karierę wszędzie. „Nie zadaję sobie pytania kim jestem? Bycie Polakiem nie jest dla mnie najważniejsze” – mówi mi podczas spotkania w jednej z warszawskich kawiarni.

A właśnie na takich jak on czekają rządzący Polską, którzy chcieliby też, by czuli się oni przede wszystkim Polakami. Nadal jednak życie w Polsce, z bardzo różnych powodów, jest trudniejsze niż w innych krajach europejskich. Dla osób z tej grupy te różne aspekty życia są ważniejsze niż zawodowy patriotyzm. Wielka Brytania też liczy na to, że właśnie ci najlepsi pozostaną.

Psycholodzy diagnozują, że powrót z emigracji jest równie trudny, jak adaptacja w nowym kraju. Powrót wydaje się czymś naturalnym – przecież to życie, które zna. Tyle tylko, że zmieniło się rzeczywistość, zmienili się też sami emigranci. Niektórzy psycholodzy szacują, że nawet co trzeci były emigrant potrzebuje pomocy specjalistów. Wielu zderzenie z polską rzeczywistością wpędza w depresję.

Jedną z konsekwencji Brexitu jest wzrost osób odwiedzających polskich psychologów działających w Wielkiej Brytanii. Pomocy potrzebują ludzie różnych zawodów: kierowcy TIR-ów, spędzający samotnie wiele godzin za kierownicą, matki wychowujące dzieci, osoby z wyższym wykształceniem wykonujące pracę poniżej swoich kwalifikacji, właściciele małych przedsiębiorstw rodzinnych, którzy nie wiedzą czy dalej inwestować, czy zamykać biznes. Choć wykonują różne prace to łączy ich jedno: obawiają się o swoją przyszłość i o przyszłość swoich dzieci. Brexit sprawił, że rozmyły się stałe dotychczas punkty w życiu, które określały miejsce w nowym społeczeństwie i dawały względne poczucie bezpieczeństwa. Niektórzy obawiając się „pobrexitowej” rzeczywistości sprowadzili rodziny dotąd mieszkające w Polsce. I to stało się źródłem nowych problemów. Brytyjska rzeczywistość oglądana z daleka wydawała się inna niż ta, z którą członkowie rodziny musieli zetknąć się na co dzień.

Czy warto wracać na emeryturę? To znowu zależy. Mam znajomą, która tylko liczy dni jakie jej zostały do osiągnięcia wieku emerytalnego. Wyjechała tuż po otwarciu się brytyjskiego rynku pracy – właśnie zamknięto jej fabrykę i emigracja wydawała się najlepszym wyjściem. Zostawiła w Polsce dwie dorosłe córki. Obecnie są mężatkami. Tęskni za wnukami i stara się je jak najczęściej odwiedzać, przywożąc prezenty. Pracuje jak wiele innych Polek sprzątając mieszkania. Nie narzeka, bo powodzi się jej lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Zachowała w Polsce mieszkanie, które obecnie wynajmuje. Liczy na to, że zarówno polska jak i wypracowana na Wyspach emerytura pozwolą jej żyć na przyzwoitym poziomie. I trudno się dziwić, że chce wracać, bo mentalnie ona nigdy z Polski nie wyjechała.

O Polakach mówiło się, że wykonują „prace 3D” – dirty, dangerous and demeaning. Nie tylko tacy pracownicy czują się zagrożeni. Czym dłużej rząd brytyjski będzie utrzymywał sytuację niepewności co do dalszego losu Europejczyków osiadłych na wyspach tym więcej klientów będą miały poradnie psychoterapeutyczne i to zarówno te działające w Wielkiej Brytanii jak i w Polsce.

Katarzyna Bzowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_