Siostra Faustyna Kowalska zanotowała w „Dzienniczku”: „Kiedy się dowiedziała jedna z matek o moim stosunku tak bliskim z Panem Jezusem, odpowiedziała mi, że jestem w złudzeniu. Mówi mi, że Pan Jezus w ten sposób obcuje tylko ze świętymi, ale nie z takimi duszami, jak siostra, grzesznymi. Od tej chwili jakobym nie dowierzała Jezusowi. W rannej rozmowie powiedziałam Jezusowi: »Jezu, czy Ty nie jesteś złudzeniem?«. Jezus mi odpowiedział: »Miłość moja nikogo nie zawodzi«”.
Niedzielna liturgia ostatnich tygodni przynosi nam teksty św. Mateusza o sporze Jezusa z faryzeuszami. Jezus ostro przeciwstawia się przywódcom Izraela mówiąc, że z powodu zatwardziałości ich serc, ich czas dobiega końca. Okazuje się bowiem, z czym wszyscy się pewnie zgodzimy, że jednym z największych zagrożeń w życiu człowieka jest zimne, twarde, niewrażliwe i pozbawione uczuć serce.
Zatwardziałe serce nie potrafi kochać i jest ślepe na Boga. Nie potrafi Go zauważyć, dostrzec Jego działania, poczuć Jego obecności wyrażonej w trosce, delikatności i czułości. Serce zatwardziałe pozbawia człowieka wrażliwości na dobro i piękno, czyni go wyrachowanym i cynicznym. Ludzie wówczas budują wokół siebie mur z pychy, przekonania o samowystarczalności, poczucia bycia lepszym i wyższości nad innymi. Pewnie każdy z nas ma w swoim otoczeniu takich ludzi, których serce „stwardniało”.
Zawsze staram się takich ludzi zrozumieć, mając świadomość, że najczęściej serce człowieka staje się zatwardziałe na skutek bolesnych doświadczeń i przeżyć pełnych cierpienia. Papież Franciszek w jednej ze swoich porannych homilii, mówiąc o zatwardziałości serca, przytoczył znane argentyński przysłowie ludowe: „Jeżeli ktoś sparzy się mlekiem, płacze na widok krowy”. To znaczy, że właśnie owo bolesne doświadczenie powstrzymuje nas przed otwarciem serca.
Jezus ostrzega nas, byśmy unikali wszystkiego, co prowadzi do zatwardziałości. Chce nam powiedzieć, że jedynie doświadczenie Bożej miłości kruszy twarde ludzkie serca. Możemy się zatem zapytać: Kto nas uczy kochać? Kto przemienia nasze serce? Kto nas uwalnia od tej zatwardziałości? Może to uczynić tylko Duch Święty. Można odbyć tysiąc kursów katechezy, tysiąc kursów duchowości, tysiąc spotkań z trenerem motywacyjnym, tysiąc kursów jogi, zen i wszystkich tego rodzaju rzeczy. Ale to wszystko nie będzie nigdy w stanie dać nam wolności i szczęścia. Tylko Duch Święty porusza nasze serca i tylko On jest zdolny usunąć, przełamać tę twardość serc, uczynić je uległymi Panu. On uczy nas kochać Boga i bliźnich, uwalnia od zła, które niszczy przyjaźń, i usuwa z serc nienawiść, która odbiera nam szczęście (por. Druga Modlitwa Eucharystyczna Mszy z udziałem dzieci).
Kiedy jedna z matek dowiedziała się o bliskiej relacji Siostry Faustyny z Jezusem, zarzuciła jej, że doświadcza złudzenia. Bóg codziennie działa w naszym życiu i wiele razy nam się objawia. Zachowajmy wrażliwe serce, by Jego obecność nie była dla nas tylko zwykłym złudzeniem. Jego miłość leczy nasze serca i chroni je przed zatwardziałością. Jego miłość nikogo nie zawodzi.
Ks. Bartosz Rajewski
Autor jest proboszczem polskiej parafii p.w. Św. Wojciecha na South Kensington w Londynie (Little Brompton Oratory, dawne Duszpasterstwo Akademickie). Msze św. w niedzielę 12.45 i 18.30. www.dalondon.org.uk