Daniel Kawczyński, jedyny brytyjski parlamentarzysta urodzony w Polsce, jest jednym z polityków wobec którego toczy się postępowanie komisji dyscyplinarnej. Zarzuty wobec niego nie są tak poważne jak wobec innych objętych podobnym dochodzeniem – namawiał młodą kobietę pracującą w jego biurze, by umówiła się z bogatym biznesmenem. Kawczyński nie zaprzecza, ale też twierdzi, że nie sugerował, by zrobiła coś zdrożnego. Czy zachował się nieetycznie? Zdecyduje komisja.
Nie po raz pierwszy Kawczyńskiemu stawiane są różnego typu zarzuty. W większości przypadków nie mam z nimi problemu. Nie jest zbyt obowiązkowym deputowanym, gdyż nie brał zbyt często udziału w pracach komisji, których był członkiem? To jego sprawa i zarządu jego partii. Wydał książkę o Kadafim, w której ponoć wykorzystał materiały zebrane przez pracującego dla niego bez wynagrodzenia stażysty? Nikt nie oskarżył go oficjalnie o plagiat. Popiera reżim Arabii Saudyjskiej? Tak samo ważne, jak poparcie dla polowań na lisy – sprawa jego sumienia. Nie interesuje mnie też jego dość skomplikowane, mówiąc eufemistycznie, życie prywatne. Wolałabym, aby on także nie interesował się Polską i polskimi sprawami. Dlaczego? W moim przekonaniu są one dla przyszłości naszego kraju szkodliwe.
Kawczyński jest brexitowcem. Zanim doszło do referendum, gdy David Cameron prowadził rozmowy na temat specjalnych warunków członkostwa dla Wielkiej Brytanii, wystosował list do ówczesnego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, by Polska poparła brytyjskie stanowisko na forum Unii Europejskiej. Powoływał się na polskie zobowiązania natury historycznej, pisał: „W czasie ostatnich 100 lat europejskich dziejów żaden kraj nie okazał Polsce więcej solidarności niż Wielka Brytania. Sporo z tego, co uczyniła Wielka Brytania, wykraczało poza nasze obowiązki, było demonstracją tego, jak bardzo jesteśmy zaangażowani w budowę mocnych relacji z Polską. W czasie negocjowania Traktatu Wersalskiego w 1919 roku brytyjscy dyplomaci bez wytchnienia popychali naprzód sprawę odzyskania przez Polskę niepodległości. Dwadzieścia lat później, Wielka Brytania dotrzymała swoich obietnic i po ataku na Polskę wypowiedziała nazistowskim Niemcom wojnę. No i kto mógłby zapomnieć o Margaret Thatcher, spacerującej po Stoczni Gdańskiej w 1988 roku, kto mógłby zapomnieć o tym, jak to wpłynęło na Solidarność? […] Poza wszystkim, żaden kraj nie zrobił więcej dla uzyskania – w porozumieniu dotyczącym zjednoczenia Niemiec – gwarancji dla obecnej granicy polsko-niemieckiej; żaden kraj nie zrobił więcej dla anulowania, po upadku komunizmu, większości polskiego długi wobec Klubu Paryskiego; żaden kraj nie zrobił więcej dla zapewnienia Polsce członkostwa w Unii Europejskiej i NATO.”
Nie trzeba być specjalnym znawcą historii, by dostrzec jak wiele w tym wywodzie jest demagogii i zapomnienia o faktach, które takiemu obrazowi przeczą. Polacy pamiętają Linię Curzona, „śmieszną wojnę” 1939 r. i początkowo niechętne nastawienie premier Thatcher do „Solidarności”, którą uważała za zwykły związek zawodowy, tocząc sama walkę ze związkowcami na swoim terenie. A Klub Londyński? To była tylko nazwa. Należeli do niego bankierzy-wierzyciele Polski. Drugi Klub, tym razem Paryski, skupiał państwa-wierzycieli.
List pozostał bez echa, a Daniel Kawczyński nadal pełnił funkcję doradcy Davida Camerona do spraw Europy środkowo-wschodniej. Po ubiegłorocznym referendum i zmianie premiera, stracił stanowisko. Miał zapewne więcej czasu i zabrał się za doradzanie, przynajmniej na piśmie, rządowi polskiemu.
Jego teksty są pełne uznania dla rządu Prawa i Sprawiedliwości, który przestał stawiać na unię jako federację, a dostrzega – podobnie jak brytyjscy przeciwnicy UE – że ogólnie rzecz poniosła klęskę. Wreszcie stwierdza: „Jestem pewien, że brexit przyczyni się do zacieśnienia stosunków między naszymi dwoma państwami”. Jego zdaniem, Polska wstępując do Unii Europejskiej „odniosła pyrrusowe zwycięstwo” (przypomnijmy: to właśnie Wielka Brytania zrobiła wiele, by Polska została członkiem UE), gdyż spowodowało to zmniejszenie obrotów handlowych z Rosją, co w konsekwencji spowodowało masowe bezrobocie. W tym punkcie myli się z faktami: bezrobocie w Polsce było najwyższe po przemianach 1989 r., a po wejściu Polski do Unii systematycznie zaczęło spadać. Dalej Kawczyński stwierdza, że regulacje unijne zmniejszyły tempo rozwoju Polski. Zmniejszyły? A co z inwestycjami unijnymi? Nie chcę wchodzić w krótkim felietonie w szczegóły, ale wyobraźmy sobie jak wyglądałaby Polska gdyby nie została członkiem Unii Europejskiej. Warto przypomnieć, że był to jedyny kraj, który nie odczuł dotkliwych skutków kryzysu gospodarczego sprzed dziesięciu lat, a przynajmniej odczuł go mniej niż inne państwa unijne i nie tylko unijne.
W jednym z tekstów Kawczyński stwierdza, że przyszłe stosunki Wielkiej Brytanii z UE będą zasadach jakie obowiązują w ramach EFTA. Czy jest on członkiem ekipy negocjacyjnej? Jeśli mi wiadomo, nie i wcale nie jest powiedziane, że Wielka Brytania będzie członkiem EFTA. Wielu zwolenników brexitu jest temu przeciwnych. Ten tekst Kawczyński kończy zdaniem: „Przywitamy Polskę z otwartymi ramionami [w EFTA], gdy tylko Polacy zdecydują się opuścić UE”.
Daniel Kawczyński jest przewodniczącym parlamentarnego All-Party Group for Poland i wiceprezesem Conservative Friends of Poland. Przewodniczący CofP Greg Hands odwiedził niedawno Polskę. Nie znam przebiegu rozmów z polskimi ministrami. Ciekawe, czy on także namawiał swych rozmówców, by prowadzili kampanię na rzecz Polexitu?
Katarzyna Bzowska