Styczeń
Ostatnia wizyta Longina Komołowskiego w Londynie była zupełnie prywatna, człowiekowi walczącemu z chorobą dawała nadzieję na poratowanie zdrowia. Nie byłby jednak sobą prezes „Wspólnoty”, gdyby przebywając tu kilka dni nie zajął się sprawami polonijnymi – spotkał się z Krystyną Olliffe, by z pierwszej ręki dowiedzieć się o sytuacji w szkolnictwie, z Jackiem Bernasińskim rozmawiał o pomocy dla Polaków we Lwowie, z Heleną Miziniak o problemach organizacji polonijnych…
– Fundamentem polskości jest język, to dzięki niemu Polonia trwa w tożsamości narodowej, komunikuje się z krajem, rozwiązuje problemy w środowisku – powiedział w pierwszych zdaniach nagrywanego dla „Tygodnia” wywiadu. Rozmowa rwała się jednak, zmęczenie rozmówcy dawało o sobie znak… ostatecznie nie powstał materiał do druku. Wiadomość o śmierci Longina Komołowskiego dotarła do nas w Nowy Rok.
***
Po raz pierwszy w Londynie zrobiono widowisko ze szlachetności młodych Polaków. Fenomen zaś polegał na tym, że ta szlachetność sama w sobie stała się widowiskiem. W kraju Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy powstała jako kontra do instytucji, ideologii i oficjalności w ogóle.
W pierwszym roku (2003) wszyscy myśleliśmy, że Orkiestra na Wyspach mieć będzie przed sobą długi żywot.
Ale już rok później organizatorzy finału Orkiestry zdecydowali, że jego miejscem nie będzie POSK, lecz sala na Actonie. Impreza przerosła jej autorów. I się skończyła. Tamtej porażki szukać trzeba w zmianie stroju – ze spontanicznego fartuszka przez kaftan środowiskowych dąsów, aż po drelich pokoleniowej kontry. A przecież nie szata zdobi człowieka…
***
Dla mnie dzień zaprzysiężenia Donalda Trumpa to potwierdzenie słów, że demokracja nie jest dobrym systemem rządzenia, tyle że nic lepszego nie wymyślono.
Luty
W różny sposób Polakom w kraju pomagali rodacy z zagranicy. Do znajomego mi polskiego domu na Chiswicku w zachodnim Londynie przez lata przynoszone były worki odzieży i innych rzeczy, które zdaniem darczyńców mogły się przydać komuś w Polsce. Jak zawsze przy tego rodzaju zbiórkach, sporą część darów trzeba było od razu wyrzucić, bo tylko do tego się nadawały. A w ostatnich latach gospodyni domu nie miała już sił na organizowanie przesyłek, więc już tylko przyjmowała worki z ciuchami i składała w salonie. Gdy zabrakło tam miejsca, zastawiła workami kolejno pokój stołowy, przykuchenny mały breakfast room, potem samą kuchnię, bibliotekę i conservatory. Rzeczy się marnowały, z czasem zgniły, a myszy miały uciechę…
***
Nie odbieram nikomu społecznych zasług. Nie o to idzie. Żal po prostu, że zamykają się takie czy inne Komitety, które miały wspaniałe cele i tradycje. Można je przecież utrzymać szukając nowej formuły, innych rozwiązań, bardziej przystających do rzeczywistości. W każdym przypadku chodzi o realizowanie zamierzonego celu. Jakimi drogami, to rzecz wtórna. Nie wierzycie? Spytajcie w Centrum Zdrowia Dziecka czy przyjmą pomoc.
***
W ostatnich dziesięciu latach w Slough, rozwijającym się dzięki pracy migrantów, zatrudnienie wzrosło trzykrotnie! Zmieniło się jednak oblicze miasta (mówi się tu 150 językami), a pod względem różnorodności etnicznej wyprzedza je tylko Londyn: – Idziesz do sklepu i nie możesz kupić Kingsmill, wszędzie tylko polski chleb – narzekała przed kamerami BBC czarnoskóra mieszkanka Slough.
Aż zaśmiałem się do telewizora, gdy usłyszałem skargę tego kalibru. Całe szczęście, że wśród mieszkańców miasta jest też Robert. Ten który w szybowcu wznosi się ponad Slough.
Marzec
Wspomnienia nie poszły w odcinkach w gazecie, ale po kilku latach (dżentelmen nie dał za wygraną) ukazały się drukiem w postaci książki. Natomiast rozmowa w redakcji „Wiadomości” zaowocowała zmianą tytułu, co wyraził autor w podzięce skierowanej do Kossowskiej na pierwszych stronach – już nie był to opis własnego życia – tom nosił nowy tytuł: „Życie nie tylko własne”…
***
Prawo czy sprawiedliwość (skoro nie zawsze mogą być razem)? – pytają na filmach bohaterowie przystawiający miecz do piersi pokonanego złoczyńcy lub szeryfowie mierzący do śmiejącego się w twarz bandziora. I zazwyczaj wybierali prawo. Tyle że gdy dylemat zaistnieje, żadne rozwiązanie nie jest dobre.
W przypadku „żołnierza Państwa Islamskiego” z Westminster Bridge też nie będzie. Na nieszczęście dla rodzin, historia nie tylko wdarła się w ich życie, ale też zakręciła wielokulturowością i polityczną poprawnością – i w imię sprawiedliwości nie ma jej dla pokrzywdzonych.
Kwiecień
Moja chata z kraja – to wiadomo było zawsze o Wyspiarzach, szczególnie o brytyjskiej prowincji i ludziach starszej daty. Tyle, że dziś kryje się za tym coś więcej: niezrozumienie czy uprzedzenie wobec realiów wolnego i pluralistycznego zachodniego świata.
Rozenkranz z kabaretowego skeczu, poważnie zastanawiał się, ile na interesie, który jest naprawdę do zrobienia, można stracić. Mnie się wydaje, że stracą wszyscy. Na czele z pluralizmem.
***
Nasz stosunek do Niemiec i Rosji to trudny temat. Zamknięci w kleszczach dat często wystawiamy jedynie rachunki krzywd… tylko komu? Ogromna większość Niemców i Rosjan urodziła się po wojnie, po Hitlerze i Stalinie, o zbrodniach których i bez nas mogą czytać w setkach książek. Czy zechcą posypywać głowy popiołem za nieswoje grzechy? Trudny temat.
Przed nami świąteczny czas pojednania i miłości; po dniach pokuty pora na moralne i duchowe odrodzenie.
***
Ludzie są bardziej świadomi wyboru i idących za tym konsekwencji. Hurraoptymizm zastąpiła codzienna praca i obowiązki. Polacy na Wyspach okrzepli, powoli się integrują. Sprawy społeczne stają się im bliskie. W pierwszej kolejności te o zasięgu lokalnym.
To do nich adresujemy hasło: „Jesteś u siebie. Zagłosuj”, które przewija się przez kolejne wydania „Tygodnia” w różnych postaciach. O lokalną aktywność (tą wyborczą) apelujemy wraz z polskimi kandydatami na radnych, którzy mają już w sobie poczucie „bycia stąd”.
Maj
Dzisiejsze wydanie „Tygodnia” liczy 68 stron; jego powiększona objętość to edycja specjalna „Dziennika Polskiego i Dziennika Żołnierza” dedykowana bohaterom spod Monte Cassino, a wśród nich – duszpasterzom.
(…) Wojenne losy Polaków na Zachodzie, jakkolwiek tragiczne, składają się na historię zakończoną zwycięstwem. Jest nią niepodległość ojczyzny, która w 1989 roku stała się faktem historycznym.
Przesłaniem moim jest, by nie kultywować poczucia tragedii, lecz – pielęgnując tradycje – dla Polski działać, pokazać jak się nią cieszyć, jak cieszyć się życiem.
***
Po zamachu terrorystycznym w Manchesterze wzmocniono kompetencje policji w celu udaremnienia ponownych ataków. W całej Wielkiej Brytanii obowiązuje piąty, najwyższy poziom alertu terrorystycznego. Społeczeństwo przystaje na te nadzwyczajne środki. Tymczasem media, przewrażliwione na punkcie języka, wciąż ostrożnie dozują słowo „terroryści” i wymiennie zastępują je określeniami bez wyrazu, mniej jednoznacznymi („bomb attack”, „bomber”).
***
Wkrótce 15 lat minie od odsłonięcia w Bletchley Park tablicy pamiątkowej poświęconej polskim kryptologom i Enigmie. Idea, którą tablica reprezentuje, jest ważna dla naszej przyszłości. Idea to prosta i sprawdzona – bezinteresowna służba narodowi i determinacja w realizacji celów ze służby tej wynikających.
A puenta? W przyszłości – tak polskiej jak i tej światowej – rozliczać nas będą nie z liczby pomników na głowę mieszkańca (tu jesteśmy w ścisłej czołówce), lecz z wielkości dochodu narodowego wypracowanego przez nas w przeliczeniu na tę głowę (tu w rankingu wypadamy znacznie gorzej).
Czerwiec
I choć wiele spraw się nie udało, w ostatecznej rozgrywce Polacy są wygrani. Jedni więcej, drudzy mniej.
Niestety jest jeszcze rzesza tych, którzy w ogóle nie stanęli do zmagań. To nie beneficjenci, ale ofiary, które zawsze przegrywają oddając sprawy walkowerem.
I na koniec pointa – walkowerem wygrywają zawsze ci, co akurat byli na boisku. I jak nietrudno zgadnąć – wcale nie są to ci najlepsi.
***
– Pięć przyczyn uderzenia na Irak?
– Texaco, Mobil, Exxon, Shell i BP.
Nie czułbym się lepiej, gdyby szóstym był nasz Orlen, ale …bussines is bussines. Tak przynajmniej mówi obecny prezydent USA.
***
Cóż, pierwszych pięć festiwali odbyło się w Bletchley Park, ale następne dwa przeniesiono do Slough. Na tamtejszy festiwal przyjechało jednak dużo mniej ludzi i ponownie trzeba było pomyśleć nad zmianą lokalizacji. Postawiono na Londyn i tereny Ealing Common. Tu po jednej edycji i klapie finansowej zakończyła się ta historia.
Lipiec
Dziś projekt sprzed 10 lat oceniać przyjdzie z uznaniem. Dwujęzyczna gazeta prowadziła nowo przybyłych do zach. Londynu Polaków w stronę wyjścia z izolacji. Czy podążyli tą drogą? Czy mają ambicję, by sięgać po lokalne gazety? Czy są częścią community?
Cóż, na Ealingu raczej nie. Nowych rodaków na tę dzielnicę po prostu nie stać. Zamieszkali więc na jej dalekich obrzeżach. A tam lokalnych gazet nie ma. I problem rozwiał się sam…
Dawnym kolegom z „Ealing Gazette” dziękuję za pamięć.
***
Pamięć w naturalny sposób mitologizuje doznania przeszłości, a do tego nieświadomie łączy z przeżyciami własnymi te zasłyszane czy przeczytane. Iluż żołnierzy, którzy na froncie widzieli tylko kilometr od brzozy na lewo po dom na prawo (dla wielu był to ostatni obrazek w życiu), iluż więc po latach gładko prawiło o swych bojach, jakby co najmniej brali udział w pracach sztabu. Nie wspominam już o zwykłych blagierach, bo ci wśród weteranów byli zawsze tak liczni, jak wśród myśliwych czy rybaków.
I wreszcie puenta: Nie zapominając o westchnieniu Piłsudskiego na zjeździe legionistów z 1934 r.: („żebym ja was tylu miał dwadzieścia lat temu…”), pamiętajmy o ludziach prawych i odważnych. I w pierwszej kolejności szanujmy właśnie ich.
Sierpień
Armia skrzywdzonych nie spadła z księżyca! Dajmy spokój złudzeniom, że gdzieś tam pod lasem w chatce z piernika żyją nowe, wspaniałe pokolenia i ich elity gotowe pracować dla naszego dobra w dzień i w nocy.
A zresztą marzycielom i poszukiwaczom zaginionej arki w postaci dzielnego szewczyka Dratewki, co to zaszlachtował złego smoka, pozwolę sobie przypomnieć, że gdy sprytny Dratewka wykończył smoka, to wziął za swe usługi rękę księżniczki i pół królestwa. Pal licho księżniczkę, ale pół królestwa to nie w kij dmuchał…
Jak wyglądało owe „pół królestwa” pod rządami szewczyka – bajka milczy.
Wrzesień
Po ustrojowej transformacji młodzi Polacy odeszli od kultury uwielbienia cierpień własnej historii. Odwoływanie się do historycznych cierpień przestało nagle stanowić ogniwo łączące pokolenia. Coraz lepiej wykształceni, znający świat i zorientowani na sukces zawodowy młodzi Polacy zdystansowali się od historii, która dla nich miała w sobie coś z narkotyku.
Starszy establishment nie odszedł od takiego odbierania przeszłości. Starsi wciąż postrzegają Europę dość schematycznie. W kraju na nowo odżywa przekonanie, że Polski nikt nie kocha.
A puenta jest taka, że dziś w zjednoczonej Europie każdy może osiedlić się tam, gdzie zechce. Dla porządku dodam, że to ostatecznie odebrało wypędzonym ich argumenty. A spośród tych, którzy rzeczywiście zostawili swoją ojczyznę w obecnej Polsce, niewielu zechciało do niej wrócić.
***
I nie politycy, nie społecznicy, nie działacze – nic i nikt tak nie przyczynił się do zbliżenia i wzajemnego poznania Polaków i Niemców, jak owi polscy dentyści z nadodrzańskiego miasteczka. To oni zbudowali najtrwalsze mosty przyjaźni tyle, że nie przez Odrę, a na Naszych i Waszych szczękach.
Październik
Dlaczego w londyńskim sklepie idąca przed nami osoba bezwiednie przytrzyma wahadłowe drzwi, a w polskim łupnie w nas nawet nie pomyślawszy, że idzie za nim człowiek? Dlaczego polski szary tłum, bezwzględny i naburmuszony, w reakcji ciężki jak walec, popchnie i stratuje nawet dziecko, choć przecież niemal każdy z tej masy jest przyzwoitym, strudzonym jak my – człowiekiem? Dlaczego gdy mijamy kogoś na schodach, nie pozdrowi nas choćby lekkim skinieniem głowy, a pozdrowiony przez nas spojrzy podejrzliwie i na sto procent się nastroszy? Dlaczego?
***
To film o Katyniu. Rzecz dzieje się w Anglii w 1947 roku. Ambitny, młody dziennikarz stawia na szali ryzyka swoją karierę, miłość a nawet życie, by odkryć prawdziwą tożsamość uchodźcy z Europy Wschodniej i udowodnić jego związek ze spiskiem brytyjskiego rządu mającym ukryć jedną z największych zbrodni Stalina…
Szkopiak is a director to watch. Tak napisał recenzent „Guardiana”, gdy reżyser Piotr Szkopiak zadebiutował. To było 15 lat temu.
„The Last Witness” – film polskiego reżysera o Katyniu właśnie skończony. Do kin przyciągną widzów choćby tylko nazwiska aktorów tej klasy co: Alex Pettyfer, Robert Wieckiewicz, Talulah Riley, Michael Gambon…
***
Jak wiele w ostatnich latach się zmieniło! Za hasłem „Polacy na Wyspach” kryją się dziś ludzie młodzi. Ci, którzy mieszkają tu od niedawna, przybyli po 2004 roku. Niewiele zostało z polskiego Londynu, tego niepodległościowego, jakim go zawsze znaliśmy. A dzieci emigracji niepodległościowej mają swoją, odrębną historię.
Pamiętam jak parę lat temu podczas spotkania promującego książkę pt. „Polak Londyńczyk” jej autor Wiktor Moszczynski podzielił się ciekawym spostrzeżeniem – nazwał powstanie POSK-u na Hammersmith buntem pokoleniowym. Odnosiło się to do „starego establishmentu” i środowisk oficerskich, które skupiały się na Kensingtonie. Decyzję o budowie POSK-u w zachodnim Londynie, bliżej miejsc zamieszkania, podejmowali już reprezentanci młodszego pokolenia. – Ale wciąż starsi ode mnie… – przypomniał Wiktor (dziś sam z siwą brodą). Po czym dodał, że jego pokolenie nie zbudowało kolejnego, innego centrum, bo tego nie potrzebowało. Dla nich polskość to takie wzniosłe hobby.
Listopad
W sobotę 11 listopada wróćmy refleksją do przełomowych wydarzeń z 1918 r. Pochylmy czoła przed bohaterskimi żołnierzami, którzy walczyli o niepodległość. Wspomnimy bohaterów powstań narodowych przeciwko zaborcom, polskich patriotów zsyłanych na Sybir oraz tych wszystkich, którzy zmuszeni do opuszczenia Ojczyzny, w Europie i najdalszych zakątkach świata pozostali wierni idei niepodległej Polski.
To właśnie z ich wysiłku i cierpienia, a także z wielkich pragnień całego Narodu, odrodziła się wolna Polska. Tak jak w roku 1989.
***
Przywoływałem już w tym miejscu osobę ks. infułata Świerczyńskiego, który kiedyś zwrócił uwagę na z pozoru oczywiste zagadnienie – problem całościowego ukazania osiągnięć emigracji polskiej w Wielkiej Brytanii. Rzecz bowiem w tym, by takie opracowanie wychodziło poza ogląd z perspektywy politycznej i kategorii wzniosłych wartości symbolicznych.
Niech więc emigracyjnej „odświętności” towarzyszy również jej codzienność. Niech to będzie także obraz emigracji od „wewnątrz”. Czy to sensie stricte życia organizacyjnego czy poszczególnych polonijnych skupisk i gromad, aż po indywidualne postacie czy pojedyncze wydarzenia.
***
Wielka Brytania w ostatnim okresie przyjęła kilka setek tysięcy Polaków. Polonia brytyjska ma więc szansę na odbudowę i wzmocnienie. Jak mantrę należy powtarzać, że to wielki kapitał do wykorzystania.
W zeszłą środę w Birmingham spotkało się ponad pięćdziesięciu polonijnych aktywistów, głównie z West Midlands. Cieszy że dwoje z nich (Alicja Kaczmarek i Wiktor Moszczyński) wytrzymali próbę czasu… i byli obecni także na tej konferencji sprzed dziesięciu lat. To dowodzi, że pewne idee nie przemijają. Our future is together.
Grudzień
Przychodzą do nas ludzie wykształceni i niepiśmienni, samotni i otoczeni gromadką dzieci, z pracą i bezrobotni, kupujący domy i bezdomni, szykujący się do wesela, inni do rozwodu, ci, którzy niedawno przyjechali i paru takich, którzy myślą o powrocie. Duzi i mali, młodzi i dojrzali. Najmłodsza nasza klientka to trzydniowa dziewczynka, a najstarsza to pani Genowefa, lat 89 – to jednoznaczne słowa Barabary Storey, założycielki SOS Polonia, organizacji pomocowej z Southampton, której podobnych trudno szukać w polonijnym środowisku.
Nazwa SOS Polonia mówi sama za siebie.
***
Przez cały rok tępym bólem w uszach brzmiał żałosny, obłudny i efekciarski slogan premier Teresy May: Brexit means Brexit. Slogan tyleż żałosny, bo dla mnie ma on twarz prymarnej wszak w brytyjskiej polityce postaci Borisa Johnsona – tej z pierwszych dni po ogłoszeniu wyników referendum – uciekającej przed dziennikarzami; spłoszonej, otumaniałej czy wprost ogłupiałej obrotem spraw. Slogan obłudny, bo to także twarz Jo Cox, młodej aktywistki społecznej, polityka i posłanki, matki dwójki małych dzieci, zamordowanej przez brytyjskiego nacjonalistę, który odebrał jej życie w imię hasła Britain First. Slogan wreszcie efekciarski, bo stwierdzenie: Brexit means Brexit znaczy wszystko i nic.
Przegląd roku wg Jarosława Koźmińskiego