03 czerwca 2018, 10:18
Wdzięczność

Eucharystyczną uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej obchodzimy zawsze pod koniec maja lub na początku czerwca. W tym czasie większość księży świętuje rocznice swoich święceń kapłańskich. A przecież kapłaństwo jest ściśle związane z Eucharystią. Piszę ten tekst we wtorek, 29 maja, a więc dzień po siódmej rocznicy moich święceń. Rocznica nie była przeze mnie hucznie obchodzona. Była natomiast okazją do refleksji. Jeśli ksiądz ma być autentycznym księdzem, musi stawać się człowiekiem Eucharystii, to znaczy człowiekiem, który potrafi być wdzięczny, i którego życie jest wypełnione wdzięcznością wobec Boga i wobec ludzi. Sam po sobie widzę, że zawsze wtedy, gdy zaczyna brakować wdzięczności, rodzi się we mnie myślenie roszczeniowe, gniew, a nawet frustracja. To samo jednak dotyczy każdego człowieka wierzącego. Każdy z nas powinien się stawać człowiekiem Eucharystii, a więc człowiekiem wdzięczności. Co zatem powoduje, że nie zawsze tak jest?

Rutyna, która wkrada się w życie księdza, wydaje się być jedną z głównych przyczyn kapłańskich frustracji i braku wdzięczności. Rutyna, a czasem nawet doświadczenie swoistego ciężaru w sprawowaniu Eucharystii zabija ducha i prowadzi do bylejakości, albo – jak mawiał śp. ks. Jan Kaczkowski – do „katolipy”. Przejawia się ona w pospiesznym i niechlujnym sprawowaniu sakramentów. Ten sam nieodżałowany ks. Kaczkowski, tak mówił w jednej ze swoich konferencji: „Gdy weźmie się do ręki Mszał Rzymski, taką wielką czerwoną księgę, z której ksiądz odprawia Mszę, można znaleźć miejsce, gdzie zapisana jest druga modlitwa eucharystyczna. To najbardziej »wysmyrane« paluchami miejsce w Mszale, tak jakby nie było innych modlitw eucharystycznych. Na przykład pierwsza – jakby ten Mszał dopiero co z drukarni przyjechał, tak rzadko jest używana. A jest to przecież najważniejsza część liturgii”. W Mszy św. każde słowo, każdy gest – są bardzo ważne, bo wskazują na to, co robił i robi Jezus oraz rodzą w nas wdzięczność wobec Niego.

Rutyna w życiu księdza zabija wdzięczność i rodzi rutynę w życiu wiernych. Proces ten zachodzi jednak również w odwrotnym kierunku. Brak zaangażowania wiernych, wpływa destrukcyjnie na księdza i jakość jego posługi. Ostatecznie życie księdza pośród ludzi osiąga swój szczyt w celebracji Eucharystii. Mam takie doświadczenie, przepraszam za patos, że celebrowanie niedzielnej Eucharystii jest dla mnie najbardziej wyjątkowym wydarzeniem całego tygodnia i chwilą największego spełnienia. I odwrotnie – gdy w ciągu tygodnia, ze względu na specyfikę naszej parafii i styl życia w Londynie – we Mszach św. często nie uczestniczy nawet jedna osoba, odczuwam uśmiercającą wdzięczność frustrację, która jednak szybko mija, gdy modlę się za tych, którzy chcieliby być, ale zwyczajnie nie mogą. Największym charyzmatem księdza jest bowiem przebywanie we wspólnocie przy Pańskim ołtarzu i wielbienie Boga. Mojżesz stał pomiędzy ludźmi a Panem i wznosząc ręce, wstawiał się za swoim ludem. Ksiądz w czasie każdej Eucharystii wznosi ręce w modlitwie i wstawiennictwie. To rodzi autentyczną wdzięczność wobec Boga, ale też wdzięczność księdza wobec wiernych i wiernych wobec swojego duszpasterza.

Uroczystość „Bożego Ciała” motywuje nas do postawienia sobie pytania, na ile jesteśmy ludźmi eucharystycznymi, a więc ludźmi wdzięczności. Procesja eucharystyczna ma być znakiem, który nam o tym przypomina. Może dlatego Chrystus wyprowadza nas na ulice, by zapytać, jacy jesteśmy w naszych domach, w naszych plebaniach, w naszych klasztorach, w naszej prywatności, w naszych rodzinach? Starożytni chrześcijanie przechowywali Eucharystię w domach – najczęściej w sypialniach. W najbardziej „intymnych” pomieszczeniach. Możemy się jedynie domyślać, ile to zmieniało w ich wzajemnych relacjach, które musiały być przepełnione wdzięcznością.

W siódmą rocznicę święceń kapłańskich, jak bumerang wracają do mnie słowa: „Kapłaństwo jest o wiele lepsze, niż myślałem, że będzie… i o wiele trudniejsze” (ks. Frank McNulty). Jestem ogromnie wdzięczny Bogu za kapłaństwo. Tej wdzięczności uczy mnie każda Eucharystia, gdy Jezus karmi mnie swoim Ciałem i swoją Krwią, ucząc, że miłość i radość są owocami wdzięczności, poświęcenia, a czasem nawet i bólu. Oto wielka tajemnica wiary.

ks. Bartosz Rajewski jest proboszczem polskiej parafii p.w. Św. Wojciecha na South Kensington w Londynie (Little Brompton Oratory, dawne Duszpasterstwo Akademickie). Msze św. w niedzielę 12.45 i 18.30.

www.dalondon.org.uk

www.facebook.com/DALondon.org.uk

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_