Mam nowe hobby: mówić prawdę. Jak byłem nastolatkiem, mama mi stale mówiła: „Bądź sobą”. Dopiero teraz, pół wieku później zaczynam rozumieć co miała na myśli. Od dwóch lat codziennie wspominam jej słowa i złotą mądrość w nich zawartą.
Odkryłem ile mi daje siły „stanie w prawdzie”. Zamiast starać się przypodobać komuś czy szukać tzw. kompromisu, wolę iść drogą „mojego mistrza” Donalda Trumpa: mówić jak jest, nie przejmować się skutkami. A przede wszystkim nie bać się zerwać, rozstać z kimś lub być odrzuconym/nielubianym. Warto wyrzucić toksyczne osoby i sytuacje – zawsze przyjdzie nowe lepsze. Coś umiera, coś się rodzi – rodzi się cały nowy świat!
Największą przyjemność sprawia mi mówienie Anglikom co naprawdę o nich myślimy! Większość Polaków na Wyspach boi się im tego powiedzieć! Pod pretekstem, że „to ich kraj” czasami nie dopuszcza się nawet myśli, żeby być sobą. Bo co Oni wtedy pomyślą? Może wyrzucą z Anglii? I co wtedy? Na ogół wśród Polaków panuje zmowa milczenia, istny terror przed „gospodarzami”. W ten sposób wypieramy się myśli i czynu.
Wyparcie się czynu w tym wypadku oznacza wyparcie się własnego głosu. Więc nie dziwota, że nasz polski głos nie jest słyszany na Wyspach. Nie istnieje w mediach i w życiu publicznym. Ponad milion Polaków uległo brytyjskiej hipokryzji. Odosobniliśmy się od nich, nie żyjemy razem tylko równolegle!
Dość ogólników! Pora podać konkretne przykłady tego, czego nam się wydaje, że za żadne skarby nie wolno powiedzieć Anglikowi wprost:
Bieda z nędzą
Że współczujemy im serdecznie. Kiedyś rządzili światem, imperium mieli, tacy bogaci. A co teraz? Brud, smród, bałagan, ten opłakany Brexit. Jak mogli tak podupaść?
Dekadencja
Przestępczość, totalny zanik dobrych manier. Wpuszczenie tylu obcokrajowców, którzy za grosz nie szanują tego kraju. Za wyjątkiem nas Polaków oczywiście! Trzeba było tylko Polaków wpuszczać. Wtedy byłaby kultura i porządek jak się patrzy.
Synek musi się położyć
Boją się ciężkiej pracy. Jamie Oliver jest sławnym, angielskim kucharzem oraz właścicielem dużej sieci restauracji. Któregoś dnia, zdał sobie sprawę z tego, że wśród tysięcy swoich pracowników ma przede wszystkim Polaków, a rodowitych Anglików zaledwie garstkę. Postanowił to zmienić więc zatrudnił młodego Anglika. Ten się stawia w kuchni o 9 rano. Po trzech godzinach, w samo południe podają Oliverowi telefon. Dzwoni mamusia młodego Anglika: bardzo przeprasza, syn musi wracać do domu, położyć się – bo już jest wyczerpany. Pod względem pracy, czasami nam się wydaje, że Anglicy są tak rozpieszczeni, że już nie stąpają po tej samej ziemi co normalni ludzie. Czyli My, cudowni, niedoceniani Polacy.
Brak ambicji
Anglicy nie mają ambicji. Opowiem tutaj kolejną historię, przytaczaną wielokrotnie przez znanego angielskiego komika: Do miasta w północnej Anglii przylatuje młody Polak. Bilet kupił za £9.99 żeby przyjechać na drugi koniec Europy. Nie mówi po angielsku, nikogo nie zna. W mieście duże bezrobocie. W niektórych rodzinach nikt nie pracuje od trzech pokoleń. Nasz dzielny Polak znajduje pracę i mieszkanie w przeciągu trzech godzin. Po tygodniu pracy ma własne porządne pieniądze. Ściąga z Polski dziewczynę, która też natychmiast znajduje pracę. Po miesiącu zamieniają wynajęty pokój na dwupokojowe mieszkanie. Po pół roku kupują samochód. Po roku już mają mieszkanie na własność. I to wszystko w mieście, gdzie ponoć nie ma pracy tylko masowe bezrobocie od trzech pokoleń. Tacy jesteśmy. Na wagę złota!
Brak wdzięczności
Oczywiście nie obędzie się też bez Bitwy o Anglię. Nie rozumiemy jak mogli zapomnieć o naszym udziale. Bo bez naszych dzielnych pilotów przegraliby. Tu trzeba nadmienić, że nawet nie zaprosili Polaków na Paradę Zwycięstwa. Niewdzięcznicy! Wstyd i hańba. Dopiero nasi chłopcy im pokazali jak się bić. Nie otwierać ognia na odległość 200 metrów. Czekać aż nieprzyjaciel będzie zaledwie 50 metrów od Ciebie. Wtedy nie można nie trafić! Dlatego Dywizjon 303 miał najwięcej zestrzeleń. Dlatego polski pilot miał najwięcej indywidualnych zestrzeleń w całym RAF-ie.
Każdy mądry chce być Polakiem
Powyżej opisany polski pilot był czeskiego pochodzenia, ale stronił od Czechów, nie chciał z nimi latać. Kochał natomiast Polaków, podawał się za Polaka, służył w polskim Dywizjonie 303.
Chłopak miał dobry gust. Nie tylko on zresztą. W czasie wojny sporo lotników angielskich przyszywało sobie naszywkę „Poland” na ramieniu. Woleli być Polakami, bo polscy piloci mieli największe powodzenie u Angielek zauroczonych ich wdziękiem, całowaniem rączek, nieprzejednanym męstwem, nie tylko w powietrzu!
Brud i smród
Parę lat temu odwiedziłem Radom. Główna ulica miasta Żeromskiego długa na parę kilometrów, była dla mnie szokiem. Wszystko odmalowane i zadbane. Zabytkowe kamienice wypieszczone. Czystość i porządek wszędzie. Nie ma takiego miasta w Anglii.
Wnioski
Polacy, którzy przyjeżdżają do Anglii są przerażeni, że tak historyczny i bogaty kraj może być tak brudny i zaniedbany.
W czasie kampanii w wyborach samorządowych w Londynie dwa miesiące temu, największą bolączką wyborców brytyjskich to brud i zaniedbanie. Kandydaci „Dumy Polskiej” z którymi rozmawiali, tłumaczyli jak Polsce pod tym względem jest – obiecywali walczyć o wprowadzenie polskich standardów czystości w Londynie. Ha-ha!
Tak wygląda w zarysie „nasza prawda”, którą nigdy nie dzielimy się z Anglikami. Może nie każdy czytelnik się w pełni z nią zgodzi. Oczywiście są wariacje, ale wiernie oddałem co usłyszałem w czasie tysięcy rozmów z Polakami na przestrzeni ostatnich paru lat.
Zwłaszcza Polacy, którzy przybyli po 2004 roku tak czują. I to właśnie taka młoda Polka Matylda mi powiedziała: „Pan mówi co my myślimy i czujemy, ale boimy się powiedzieć”. Komplement ale też wyzwanie – jeden z powodów istnienia cyklu felietonów pt. „Ostrze szabli polskiej” oraz ruchu obywatelskiego „Duma Polska”.
Więc być sobą i mówić co się czuje i myśli. Wspaniałe! Ale trzeba pamiętać zasadę „z czym do gościa, kiedy i jak”. Nie każdy Anglik wszystko zaakceptuje. Oni też maja swoją dumę. Nie wolno mówić takich rzeczy do Anglików zamkniętych i zadufanych w sobie. Mówić to ludziom otwartym na nowe. Prędzej w dużych miastach z Londynem na czele, bo prowincja jest zawsze prowincją. Najłatwiej Anglikom, którzy już odwiedzili Polskę albo znają Polaków. Tak, żeby nie popełniać samobójstwa.
Ale mówić trzeba. Jak zacząłem z Anglikami tak rozmawiać, bardzo mnie ucieszyło ich zaskoczenie – pozytywne. Nikt im jeszcze czegoś takiego nie powiedział: bardzo trafne spostrzeżenia. Wdzięczni są. Dziękują i przepraszają (na szczęście Anglicy mają dobrze wyrobione poczucie winy – sorry, sorry, sorry). Mam teraz olbrzymią sieć nowych przyjaciół Anglików. Bo nareszcie posłuchałem rad mojej mamy sprzed 50 lat: „Janku, bądź sobą”. Ha-ha!