„Małe życie” uczyniło z Hanyi Yanagihari gwiazdę literatury amerykańskiej. „Ludzie na drzewach” to książka napisana znacznie wcześniej, jest debiutem pochodzącej z Hawajów pisarki. Powieść wydaną w roku 2013 ogłaszano jako fabularyzowaną biografię Daniela Carletona Gajduska, współodkrywcy prionów – uhonorowanego Nagrodą Nobla z fizjologii i medycyny w 1976 r., a dwadzieścia lat później prawomocnie skazanego za pedofilię. Mająca zarzewie w tej historii i tworzona przez 18 lat (!) książka jest próbą rozstrzygnięcia odwiecznego dylematu: czy wielkie umysły mają prawo do życia poza normami moralnymi?
Norton Perina, wybitnie uzdolniony naukowiec, jedzie na jedną z wysp Mikronezji, gdzie jego zadaniem jest poznanie tajemniczego plemienia Ivu’ivu. Okazuje się, że wśród mieszkańców wyróżniają się bardzo sprawni fizycznie sześćdziesięciolatkowie, dotknięci jednak ciężką demencją. Perina zauważa, że dzięki jedzeniu mięsa jednego z gatunków żółwia, ich ciało staje się nieśmiertelne, jednak umysł nie przestaje się starzeć. Za swoje odkrycie otrzymuje Nagrodę Nobla, jednak za sukces ten przyjdzie mu sporo zapłacić – spektakularna kariera młodego naukowca kończy się olbrzymim skandalem.
Yanagihara przygląda się kilku wyjątkowo ważnym kwestiom: rasizmu, neokolonializmu, żądzy panowania nad innymi, obsesji na punkcie nieśmiertelności. „Ludzie na drzewach” traktują o procesie poznawania obcych, trudnościach, jakie towarzyszą próbom rozumienia i oceny innych cywilizacji. Autorka podejmuje problem relatywizacji norm kulturowych – czy to, co jest uznawane za tradycję u wybrzeży Pacyfiku, można bez obiekcji przeszczepić w europejską tkankę kulturową? Powieść ta, podszyta historią kolonizacji, unaocznia, jak początkowo niewinna wyprawa badawcza zmienia się w ekonomiczną i polityczną eksploatację innych społeczności. Na wyspę zjeżdżają się koncerny farmaceutyczne, dziennikarze, turyści, a cała ta obca, zaborcza siła, przyczynia się do degradacji i całkowitego zniszczenia plemienia Ivu’ivu. Pisarka stawia sprawę jasno: winna jest nauka, która zamieniając ludzi w obiekt badań uprzedmiatawia ich, usprawiedliwiając się przy tym swoim autorytetem. Opowieść niczym skrzyżowanie „Jądra Ciemności” Josepha Conrada i reportaży z „National Geographic” – pełna mrocznych tajemnic, obnażająca prawdę o naturze człowieka, do bólu prawdziwa.