Terzani wie, że za niedługo umrze. Ma 66 lat, złośliwy nowotwór i z uśmiechem na ustach mówi: „Nigdy nie byłem tak szczęśliwy”. Włoski dziennikarz ma także nareszcie czas na rozmowę ze swoim synem, Folco, którego prosi o zadawanie mu pytań, jakich dotychczas nie miał sposobności zadać. W ten sposób powstała książka „Koniec jest moim początkiem”, wydana po śmierci autora. To introspektywna wędrówka, podsumowanie licznych podróży, które odbył korespondent niemieckiego „Der Spiegel”. Największą miłością Tiziana Terzaniego była Azja – studiował sinologię, mieszkał kilka lat w Chinach, był świadkiem wojny w Wietnamie, ludobójstwa dokonanego przez Czerwonych Khmerów w Kambodży. Wszędzie tam szukał odpowiedzi na pytania, na które cywilizacja Zachodu nie mogła znaleźć odpowiedzi. Nie popierał konsumpcjonizmu, polityki Stanów Zjednoczonych, ingerowania w losy innych państw. Poświęcił swoje życie poszukiwaniu prawdy i sprawiedliwości. Dorastając po II wojnie światowej, obserwując nowy świat budujący się na zgliszczach, chciał przyczynić się do powstawania nowego społeczeństwa, które wolne by było od przemocy i nienawiści.
Ten pośmiertnie wydany wywiad-rzeka stanowi swego rodzaju testament, opowieść o drodze, jaką pokonał autor „Nic nie zdarza się przypadkiem” – od urodzenia się w najbiedniejszej części Florencji po studia na Uniwersytecie Columbia i bycie świadkiem najbardziej przełomowych wydarzeń w XX wieku. Nie jest to jednak typowa autobiografia, lecz naszpikowana przemyśleniami, pełna pokory i skromności opowieść o (niezwykłej) podróży do odkrycia samego siebie. Nie postęp czy pogoń za pieniędzmi, ale bliskość natury, przywiązanie do tradycji i poszukiwanie swoich własnych dróg jest tym, co sprawia, że nasze życie jest pełne i wartościowe.
Terzaniemu bliski był styl dziennikarstwa uprawiany przez Ryszarda Kapuścińskiego – wolny od taniej sensacji, niesprawdzonych wiadomości, przedkładania korzyści materialnych nad dążenie do unaocznienia autentycznych wydarzeń. To zresztą autor „Hebanu” przedstawił Polakom swojego włoskiego kolegę, którego bardzo cenił. W tej ostatniej książce Tiziano Terzani nie jest jednak reportażystą, lecz pogodzonym z upływającym czasem obserwatorem świata, który w pogodny i ciepły sposób żegna się ze wszystkim, co dotychczas nazywał domem.