Dużo czytać. Jeszcze więcej pisać. Nie poddawać się. Wyłączyć telewizor. Być uczciwym wobec siebie i swoich bohaterów. Nie bać się krytyków. Nie lekceważyć gramatyki – takie kroki (zdaniem Stephena Kinga) należy podjąć, by stać się popularnym pisarzem. Jeden z najbardziej uznanych – i najbogatszych – autorów zwraca się do swoich czytelników, którzy marzą o napisaniu własnej powieści.
Autor „Lśnienia” nie moralizuje, nie wywyższa się. Odziera proces tworzenia z romantycznych mitów, w których artysta – w przypływie szalonej weny – tworzy wybitne dzieło w ciągu kilku godzin (obowiązkowo pod osłoną nocy).
Pisarz, zdaniem Kinga, jest takim samym pracownikiem jak hydraulik czy mechanik i czeka go taki sam proces doskonalenia swoich umiejętności. Jest więc rzemieślnikiem, dla którego najważniejszy jest warsztat, nieustanne szlifowanie słów i zdań. Do lamusa odchodzi pogląd, że artysta, namaszczony przez Boga, otrzymał wyjątkowy talent, niewymagający już wkładania żadnego dodatkowego wysiłku. Przeciwnie, pisanie wymaga olbrzymiej samodyscypliny, nierzadko towarzyszą mu krew, pot i łzy.
Z humorem i skromnością, pisarz zdradza tajniki kreowania postaci i budowania wciągającej fabuły. Dowiadujemy się także, jak początkowo miała się zakończyć „Misery” czy jakie sceny zostały usunięte z ostatecznej wersji „Worka Kości”. Podkreśla jednak, że nie ma żadnej uniwersalnej recepty na stworzenie bestsellera, a każdy twórca powinien dążyć do stworzenia własnego, unikatowego stylu.
Podzielona na trzy części książka zainteresuje nie tylko początkujących pisarzy. „Jak pisać…” jest bodaj najbardziej autobiograficzną pozycją amerykańskiego twórcy, w której opisuje swoje traumatyczne przeżycia z dzieciństwa, ciężkie lata biedy, a także przygody z alkoholem i narkotykami. Ostatnia część książki opowiada o tragicznym wypadku, któremu autor uległ w 1999 roku.
A co sam King mówi o książce? „To próba ukazania się, jak powstawał pewien pisarz, nie jak go stworzono. Nie wierzę, by pisarzy można było stworzyć, nieważne, czy dzieła tego miałyby dokonać okoliczności, czy on sam. Nie jest to jednak jakiś szczególny dar. Uważam, że wielu ludzi ma co najmniej zaczątki talentu pisarskiego, i że talenty te można wzmocnić i wyszlifować. Gdybym tak nie sądził, napisanie podobnej książki stanowiłoby czystá stratę czasu”.