20 listopada 2018, 09:06 | Autor: admin
Polska niepodległość z londyńskiej perspektywy
Jaki był stosunek Wielkiej Brytanii do odzyskania przez Polskę niepodległości? Jak kształtowały się relacje pomiędzy oboma krajami w okresie międzywojennym? Na czym polegała cyniczna gra Wyspiarzy? O tym historyk, dr hab. Paweł Duber, opowiada w rozmowie z Piotrem Gulbickim.

Brytyjska polityka odnośnie wskrzeszenia polskiej państwowości w 1918 roku nie była – mówiąc delikatnie – zbyt entuzjastyczna.

– Musimy pamiętać, że Wielka Brytania była wówczas najpotężniejszym mocarstwem świata, prowadzącym działania o wymiarze globalnym, podczas gdy Rzeczpospolita od ponad stu lat nie istniała jako samodzielny byt polityczny. Dla brytyjskich elit „kwestia polska” była jedną z wielu, chociaż dość istotną, bo ściśle związaną z Niemcami i Rosją, które odgrywały olbrzymie znaczenie z punktu widzenia interesów Londynu. Brytyjczycy nigdy bliżej nie interesowali się Europą Środkową, uznawaną za obszar ścierania się wpływów obu tych państw. Polaków nie znano i myślano o nich w sposób stereotypowy. Skutki I wojny światowej – upadek caratu oraz klęska wilhelmińskich Niemiec – postawiły Anglików w zupełnie nowej sytuacji, kiedy na gruzach dawnych imperiów zaczęły wyłaniać się niepodległe państwa i trzeba było zająć wobec nich jakieś stanowisko. A to wcale nie było łatwe. Nad Tamizą zdawano sobie bowiem sprawę, że na dłuższą metę nie da się stworzyć porządku europejskiego bez udziału Niemiec i Rosji, które co prawda zostały pokonane, wewnętrznie osłabione, a w jednym z nich rządzili budzący odrazę bolszewicy, jednak przy tworzeniu nowego ładu nie sposób było ich pominąć, podobnie jak sto lat wcześniej Francji po upadku Napoleona. W strategii Londynu tylko taka Europa dawała szansę na rozwój gospodarczy i powrót do stanu normalności sprzed wybuchu wojny. W konsekwencji, przynajmniej do 1917 roku, nie wykraczano poza autonomię w ramach Rosji. Także po upadku caratu świadomość, iż Rzeczpospolita powstanie, dość opornie torowała sobie drogę, a wśród brytyjskich władz pojawiały się między innymi pomysły utworzenia czegoś na kształt państwa austro-polskiego. Natomiast kiedy w końcu Polska odzyskała niepodległość, Zjednoczone Królestwo sprzeciwiało się zbyt ambitnym planom terytorialnym zarówno na wschodzie, jak i na zachodzie, nie chcąc nadmiernie osłabiać Rosji i Niemiec. Podobne poglądy dominowały także później, odgrywając istotną rolę w polityce Wielkiej Brytanii wobec Polski praktycznie aż do zakończenia II wojny światowej.

Stanowisko Brytyjczyków w sprawie wskrzeszenia Rzeczypospolitej determinowały osobiste uprzedzenia ówczesnego premiera Lloyda George’a?

– Faktem jest, że nie był on zbyt przyjaźnie do nas nastawiony, jednak nie przeceniałbym tego. Jego postawa odzwierciedlała bowiem tak a nie inaczej rozumianą brytyjską rację stanu i poglądy na kształt powojennego ładu w Europie. Miało to daleko idące konsekwencje także dla relacji brytyjsko-francuskich, gdyż Londyn dążąc do przywrócenia równowagi na kontynencie nie chciał nadmiernie osłabiać Niemiec – nie tylko z uwagi na ich znaczenie, ale także obawiając się wzrostu wpływów zwycięskiej Francji. Była to tak zwana polityka równowagi, będąca od dawna stałym elementem brytyjskiej strategii. Tymczasem Paryż, w obawie przed odrodzeniem się w przyszłości potęgi Niemiec, starał się przed tym zabezpieczyć dążąc do ich maksymalnego osłabienia. Te rozbieżności w dużej mierze zdominowały obrady konferencji pokojowej w Paryżu w 1919 roku, wywierając bezpośredni wpływ na podejmowane tam decyzje. Francja stawiała na Polskę (a także inne kraje regionu, przede wszystkim Czechosłowację), widząc w niej swojego przyszłego sojusznika i zabezpieczenie przed ewentualną niemiecką agresją, podczas gdy Londyn kierował się swoimi własnymi priorytetami.

Niebagatelną rolę odegrał tu także czynnik kulturowy. Anglicy, jak już wspomniałem, Polski nie znali (ze znajomością Wielkiej Brytanii, jej kultury i języka wśród naszych elit też różnie bywało), podczas gdy relacje polsko-francuskie od wieków były bardzo bogate, dzięki czemu nad Sekwaną lepiej orientowano się w sprawach Europy Środkowej niż po drugiej stronie kanału.

Stosunki na linii Warszawa – Londyn ewoluowały w dwudziestoleciu międzywojennym?

– Nazwałbym to okresem wzajemnego poznawania się. Ważnym momentem było uznanie wschodnich granic Polski w marcu 1923 roku, co ostatecznie zakończyło stan tymczasowości i dawało możliwość dalszego rozwijania wzajemnych relacji politycznych oraz gospodarczych. Wraz z upływem lat nad Tamizą przyzwyczajano się do nowej sytuacji, z czasem uznając niepodległość Polski za trwały element europejskiego porządku. Wpływały na to nie tylko kontakty bilateralne, ale także fakt, iż dyplomaci obu krajów mieli okazję spotykać się i współpracować ze sobą w ramach różnych inicjatyw związanych z działalnością Ligi Narodów. W 1924 roku przy okazji podpisania protokołu genewskiego doszło nawet do krótkotrwałego uzgodnienia wzajemnych stanowisk w kwestii bezpieczeństwa europejskiego, niemniej lekceważący stosunek Brytyjczyków względem naszej części Europy oraz dążenie do pozyskania Niemiec nadal odgrywały kluczową rolę. Przykładem tego był słynny traktat w Locarno, zawarty w 1925 roku, w którym nie zostały zagwarantowane wschodnie granice Niemiec, co stawiało ich przyszłość pod znakiem zapytania. Niemniej w okresie 20 lat niepodległości nastąpiła wyraźna zmiana w postrzeganiu Polski, co zaowocowało podczas II wojny światowej, kiedy nad Tamizą już nikt nie podważał konieczności odbudowania jej jako wolnego państwa, chociaż niekoniecznie w przedwojennych granicach.

Po ataku Niemiec na nasz kraj, 1 września 1939 roku, Brytyjczycy nie przyszli, wbrew wcześniejszym deklaracjom, na pomoc. Była na to realna szansa czy od początku mieliśmy do czynienia z cyniczną grą?

– Niestety, to drugie. Na początku maja 1939 roku, niedługo po tym jak zostały podpisane polsko-brytyjskie gwarancje (chociaż jeszcze nie formalny sojusz) w gronie sojuszników, czyli Wielkiej Brytanii i Francji, zapadła decyzja, iż w razie niemieckiego ataku nie zostanie Polsce udzielona natychmiastowa pomoc wojskowa. Pikanterii tej sytuacji dodaje fakt, że kilka dni później w Paryżu pojawił się polski minister spraw wojskowych w celu ustalenia szczegółów współpracy polsko-francuskiej. Podpisano wówczas umowę, co do której gospodarze z góry wiedzieli, iż nigdy nie wejdzie w życie. Próbując to zrozumieć warto pamiętać, że w obliczu niemieckiego zagrożenia Zachód czuł się słaby, co uwidoczniło porozumienie monachijskie oddające Hitlerowi na tacy Sudety, nie pytając się Czechosłowacji o zdanie. Co ciekawe, niektórzy uważają, iż dzięki temu posunięciu ówczesny premier Wielkiej Brytanii Neville Chamberlain uzyskał czas, który pozwolił jego krajowi utrzymać się po upadku Francji w 1940 roku. Podobny pogląd wyraził także między innymi Stanisław Cat-Mackiewicz.

Poczucie własnej słabości miało niewątpliwie wpływ na sposób w jaki Francuzi i Anglicy planowali swoje przyszłe działania. Z góry zakładali bowiem, że nadchodzącej wojny nie uda im się rozstrzygnąć od razu, lecz potrwa ona przez dłuższy okres czasu, a Polska odzyska niepodległość po całkowitym pokonaniu Niemiec. Mocarstwa zachodnie próbowały także przeciągnąć na swoją stroną Związek Sowiecki, czyniły to jednak na tyle nieudolnie, iż przelicytowanie ich nie stanowiło dla Hitlera większego problemu. Inna sprawa, że w ówczesnych warunkach pozyskanie Stalina nie było raczej możliwe.

Tak czy inaczej Polska została potraktowana w sposób niezwykle przedmiotowy. Z drugiej jednak strony to właśnie agresja na nasz kraj pociągnęła za sobą wypowiedzenie wojny Niemcom, dzięki czemu weszła ona w europejską fazę. Co prawda wraz z wkroczeniem wojsk sowieckich, 17 września 1939 roku, ziemie wschodnie zostały na zawsze utracone, z czym w Londynie pogodzono się bez większego problemu, jednak brytyjski premier Winston Churchill starał się nie dopuścić do sowietyzacji Polski, a także popierał projekt przyznania jej rekompensaty na Zachodzie kosztem pokonanych Niemiec. Rzeczpospolita była już przez Anglików postrzegana jako trwały element europejskiego ładu, chociaż została zmuszona płacić za współdziałanie aliantów z Sowietami w pokonaniu hitlerowskich Niemiec…

Piotr Gulbicki

 

Dr hab. Paweł Duber

Specjalizuje się w historii politycznej Polski XX wieku, dyplomacji kulturalnej, kulturze dyplomatycznej oraz stosunkach polsko-francuskich i polsko-szwajcarskich. Jest absolwentem Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach (2004). Doktoryzował się pięć lat później w Akademii Humanistycznej w Pułtusku, a habilitację zrobił w 2015 roku w Instytucie Historii Polskiej Akademii Nauk w Warszawie. Obecnie współpracuje z Uniwersytetem w Bath, koncentrując się nad zagadnieniem polskiej pamięci i polityki historycznej oraz ich wpływem na stosunki Polski z Unią Europejską. Członek Polish Professionals in London.

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_