21 listopada 2018, 09:18
Granat w kieszeni

– Mamo, a ten Niemiec to był prawdziwy?

– Nie, to Polak, on tylko udawał Niemca.

– Ale on krzyczał po niemiecku – dziecko upierało się przy swoim. I miało rację, bo chociaż to był Polak, to zapewne również Niemiec. Taka ukryta frakcja niemiecka wśród prawdziwych Polaków.

Dziecku można powiedzieć wiele, można nakrzyczeć i kazać mu wierzyć.

Stałem obok i słyszałem ten dialog wyraźnie. Oto przyszły prawdziwy Polak – pomyślałem, niełatwo go oszukać, dzieciak ma swoją intuicję i wie swoje. Oglądaliśmy wspólnie uroczystość z okazji 100 rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę. Lokalni entuzjaści historii postanowili przygotować z tej okazji widowisko historyczne nawiązujące do wydarzeń z 1918 r. oraz, przy okazji, do zbliżającej się rocznicy wybuchu Powstania Wielkopolskiego. Jak uradzili tak zrobili. Zebrali chętnych, przebrali ich w stosowne mundury z epoki, przygotowali scenariusz oraz materiały pirotechniczne i rozpoczęli wojnę polsko-niemiecką. Na kilkadziesiąt minut przenieśliśmy się do roku 1918 i do początku 1919. Niepodległość Polski trwa zaledwie kilka tygodni a młode państwo już musi walczyć o swoją niezawisłość. Niemcy nie godzą się z utratą swoich ziem i czekają tylko na okazję, aby zniszczyć Polskę. Powstańcy toczą zacięte walki o przyłączenie Wielkopolski do reszty kraju. W tym czasie wszystko jest jeszcze możliwe, każdy finał. W lutym 1919 r. na pograniczu Wielkopolski i Kujaw ma miejsce bitwa, która – choć nie przesądziła o losach powstania – to jednak miała symboliczne znaczenie dla Polski.

W niewielkiej miejscowości Rynarzewo 17 lutego 1919 r. polscy powstańcy zdobyli niemiecki pociąg pancerny nr 22, który od wielu dni atakował ich pozycje w rejonie Szubina i Rynarzewa. Polacy kilkakrotnie próbowali zdobyć lub zniszczyć pociąg, ale Niemcy za każdym razem odpierali ataki. Dopiero w połowie lutego 1919 r. udało się przygotować zasadzkę, po której – w wyniku zaciętej walki – powstańcy zdobyli pociąg.

Jego dalsze dzieje są równie fascynujące: został on przemianowany na pociąg pancerny „Danuta” i wziął udział w odpieraniu ataków sowieckich w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 r. W okresie międzywojennym został unowocześniony i dostosowany do nowych wymogów a w 1939 r. wziął udział w kampanii wrześniowej, gdzie walczył m. in. w bitwie nad Bzurą. Tam, po zaciętych bojach został ostatecznie zniszczony przez wojska niemieckie.

Tę mało znaną historię mogli poznać widzowie przy okazji obchodzonego hucznie Narodowego Święta Niepodległości. W tym roku, ze względu na okrągłą rocznicę, nasze dokonania militarne były zepchnięte trochę w cień, zupełnie jakby niepodległość została nam dana w prezencie, bez ofiar i bojów. W Europie 11 listopada obchodzony jest jako dzień zakończenia pierwszej wojny światowej, która przecież zapoczątkowała polską drogę do niepodległości. Ale mam nadzieję, że kiedy opadnie zamieszanie związane z obchodami samej niepodległości, ktoś w Polsce przypomni sobie również o innych ważnych wydarzeniach sprzed 100 lat.

Wróćmy więc do naszej inscenizacji. Walki – zgodnie ze scenariuszem dobiegały już końca. Źli Niemcy nie mieli wyjścia, a właściwie mieli dwie alternatywy: zginąć lub pójść do polskiej niewoli. Powstańcy zdobyli cenne uzbrojenie a widzowie przenieśli się do czasów znanych im wyłącznie z nudnych podręczników szkolnych (nawiasem mówiąc, czy ktoś z was ZNA podręcznik historii, który nie jest nudny? Ręka do góry! Nie widzę, dziękuję za głosowanie)

– Podobało się? – zapytałem sąsiadów stojących obok.

– Było super! Szkoda że częściej nie można urządzać takich lekcji historii – usłyszałem w odpowiedzi.

No właśnie. Taki jest sens całych tych przebieranek i „teatrzyków” (taki epitet też usłyszałem w tłumie): jeśli ktoś ma dziś lepszy pomysł na ciekawe pokazywanie dawnej historii to chętnie się z nim zapoznam i skopiuję dobre wzory.

Rekonstrukcje historyczne są – szczególnie dla młodego pokolenia – jedną z najbardziej atrakcyjnych form edukacji a tłumy widzów biorące w nich udział –najlepszą recenzją. A co by było, gdyby pomimo scenariusza, coś poszło nie tak?

Prowadzący widowisko narrator podszedł do mnie na koniec i szeptem objaśnił:

– W kieszeni mam granat, tak na wszelki wypadek, gdyby Niemcy nie chcieli się poddać. Bo sprawiedliwość musi być po naszej stronie – zawadiacko klepnął się po kieszeni wojskowego szynela.

Andrzej Kisiel

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_