„Sąd sądem a sprawiedliwość musi być po naszej stronie” – pamiętacie to? Oczywiście, tak mówiła Leonia Pawlakowa, najsłynniejsza chyba Babcia Polka w dziejach filmu. Najsłynniejsza, bo rodem z filmu „Sami Swoi” w reżyserii Sylwestra Chęcińskiego, na którym wychowało się wiele pokoleń Polaków w kraju i na emigracji. Jest to komedia przedstawiająca perypetie polskich repatriantów tuż po zakończeniu II wojny światowej.
A dlaczego tak powiedziała Pawlakowa? Bo nie do końca ufała w siłę wymiaru sprawiedliwości. Kiedy więc Pawlak wyruszał do sądu rejonowego po wyrok w sprawie, babcia Leonia wręczyła mu na wszelki wypadek kilka granatów i wygłosiła sentencję o istocie sprawiedliwości. Babcia Leonia wypowiedziała w rzeczywistości tak zwaną prawdę ludową, czyli coś o czym nieuczeni, prości ludzie wiedzą od zawsze. Nie potrzebują dyplomów ukończonych studiów prawniczych ani przemądrzałych książek żeby odróżnić prawdę od kłamstwa czy zbrodnię od niewinności. Sąd czasami się myli, prawda ludowa jest zawsze prawdziwa.
Babcia Leonia to bohaterka XX-wiecznej komedii filmowej, ale równie dobrze mogłaby żyć w średniowieczu, kiedy wymierzanie wyroków było znacznie prostsze niż dziś. Ktoś się oburzy, że nawołuję do wprowadzenia inkwizycji w Unii Europejskiej. Feministki mogą oskarżyć okrzyknąć o szerzenie nienawiści, seksizmu i męskiego szowinizmu, bo za chwilę zaproponuję palenie czarownic na stosie. O nie, drogie panie, palenie stosów jest bardzo, ale to bardzo niekorzystne dla środowiska naturalnego, powoduje poważne skażenie atmosfery! A ja jestem proekologiczny. Ale podobają mi się niektóre rozwiązania rodem ze średniowiecza. W XIV czy XV a nawet XVI wieku stosowano wobec złoczyńców bardzo miły, praktyczny i pedagogiczny sposób karania. W niektórych częściach zachodniej Europy zbrodniarz, o ile pozbawił życia swoją ofiarę w sposób niezamierzony, przypadkowy, dziś powiedzielibyśmy „w afekcie”, musiał być przykładnie ukarany, a kara powinna wywierać skutek wychowawczy. Przestępca miał za zadanie uzyskać szczere i prawdziwe przebaczenie od rodziny, zapłacić jej odszkodowanie, zapewnić środki do życia i wiele innych praktycznych rzeczy. Musiał też udać się na pielgrzymkę do miejsca świętego, a trzeba wiedzieć, że w ówczesnych czasach nie była to bezpieczna podróż i sam mógł stać się ofiarą zbrodni. Podczas takiej wyprawy miał wiele czasu na przemyślenia dotyczące własnego postępowania. Przestępca był też zobowiązany do ufundowania krzyża pokutnego, który stawiano w miejscu zbrodni. Krzyż taki to nie było byle co. Był wykonany z kamienia, mógł mierzyć nawet 2 metry wysokości i ważył kilkaset kilogramów. Na krzyżu była wyryta stosowna informacja na temat rodzaju popełnionego przestępstwa. Takich krzyży zachowało się w Europie jeszcze kilka tysięcy, a wytrwały turysta odnajdzie je porozrzucane po różnych miejscach, w Polsce najwięcej jest na Dolnym Śląsku. Najstarsze z nich liczą 700 lat i do dziś mogą spełniać rolę edukacyjną. A może i coś więcej…
Wyobraźmy sobie taki duży, dobrze widoczny z daleka krzyż z napisem np. „W tym miejscu pan A. A. (tutaj pełne dane osobowe wraz z fotografią oraz numerem telefonu komórkowego) obiecywał społeczeństwu bezpłatne mieszkania dla wszystkich, powszechne emerytury od 35. roku życia oraz brak jakichkolwiek podatków. W ten sposób świadomie wprowadził w błąd elektorat, przekroczył próg wyborczy a jego partia-w oparciu o te kłamliwe obietnice wyborcze-objęła władzę w państwie. Wina jego nie ulega wątpliwości, gdyż nie miał najmniejszego zamiaru spełnić swoich obietnic.” Inny krzyż przestrzega: „ Obywatel X.X (wiadomo, pełne dane osobowe), kłamał i oszukiwał w warunkach recydywy. Nakłaniał do skromności, życia w czystości podczas gdy sam zdradzał żonę, zdradzał trzy kochanki i był pedofilem” i tak dalej… Gdyby dzisiaj zastosować średniowieczne zasady sprawiedliwości, w Polsce zabrakłoby miejsc do ustawiania krzyży pokutnych. Zresztą nie muszą być krzyże, mogą być telebimy albo bilbordy. Nie chodzi o kształt, chodzi o zasadę, abyśmy nie puszczali w niepamięć tych wszystkich kłamstw, bredni i obietnic bez pokrycia, którymi częstują nas codziennie politycy.