Pierwsza polska scena stand-up na Wyspach
Występy komików charakteryzują się monologiem opartym na charyzmie oraz kontakcie z publicznością. Ich żarty są często z pogranicza satyry, przepełnione ironią, pełno w nich hiperbolizacji i czarnego humoru. Tak naprawdę w tej dziedzinie sztuki (bo powoli tak można nazywać stand-up), nie ma czegoś takiego jak temat tabu. Może właśnie to sprawia, że artyści, którzy robią jednoosobowe przedstawienie, przyciągają do siebie coraz większe rzesze fanów.
Stand-up to sposób na życie
– Bardzo często opisuję sytuacje, które przydarzyły mi się osobiście. Obracam je w żart, natomiast moje życie jest tak zawstydzające, że tych żartów nie trzeba dopisywać za dużo, ponieważ większość wydarzyła się naprawdę. Staram się więc zdawać relacje z moich porażek życiowych na scenie. Rzeczywistość sama pisze materiał – opowiada Mike Topolski, założyciel Polskiego Klubu Comedy w Londynie. Grupa działa prężnie od listopada 2017 roku, również dzięki Pawłowi Ha, który sprawnie pomógł przy osiąganiu sukcesu. Jest to pierwsza polska scena stand-up na terenie Wielkiej Brytanii. Klub działa w Londynie lecz ze swoimi żartami dotarli min. do Luton, Birmingham a nawet Newcastle. Każdy miesiąc to nowe i niepowtarzalne wydarzenie, na którym swoją szansę dostają debiutanci.
– Jest to dla mnie sposób na życie, którego szukałem. Tak naprawdę żarty opowiadałem od dziecka, ale zwykle nikt mnie nie rozumiał, co sprawiało, że miałem małe problemy w szkole i poza nią. Odkąd zobaczyłem stand-up zrozumiałem, że nie tylko ja tak postrzegam rzeczywistość. Nabrałem nieco pewności siebie, popracowałem nad techniką i ten sposób wyrażania naturalnie przeniosłem na codzienne rozmowy. Udało mi się zarazić znajomych językiem stand-up oraz zabierać na kolejne tego typu wydarzenia. Przypadek sprawił, że kolejne żarty opowiadam już ze sceny. W wieku trzydziestu lat to chyba jedyne, co potrafię, poza remontami oczywiście – ironizuje Paweł.
– Dla mnie stand-up okazał się być ucieczką od normalnego życia. Zawsze cieszyłem się komedią, postanowiłem więc spróbować swoich sił. Okazało się to być świetną pomocą, jeśli chodzi o moje zdrowie psychiczne czy depresję, z którą się zmagałem. Jeśli chodzi o tworzenie materiału staram się zapisywać hasła-klucze, wtedy rozwijam sytuację, tworząc przy tym historię – opowiada Mike.
Komicy w POSK-u
W marcu odbyła się już 10. edycja występów w wykonaniu Polskiego Klubu Comedy. Co ciekawsze, Mike i Paweł zawsze starają się zapraszać komików czy to z Polski czy spoza granic Londynu jako gwiazdy wieczoru. 15 marca (POSK, Hammersmith) i 17 marca (The Bill Murray, Angel) miejsce miały dwa stand-up’y, w których gościem specjalnym był Bartosz Zalewski. Komik pochodzi spod Wrocławia, na scenie aktywnie uczestniczy od 2010 roku i ma na swoim koncie programy takie jak „Klasyk” czy „Pełna alienacja”, które przekroczyły już miliony wyświetleń w sieci. Brał udział w Wielkiej Trasie Stand-up Polska oraz opowiadał żarty przed publicznością w talk-show Kuby Wojewódzkiego. Bartosz pojawił się na scenie Klubu Comedy w Londynie już po raz trzeci. Zapytany, czym jest dla niego stand-up, odpowiada:
– Zawsze mówiłem, że to forma bez formy. Jedynym formalnym wymogiem jest emisja głosu, a treść staje się absolutnie pełna. Brak wspomnianej formy pozwala na gigantyczne eksperymenty. Czasami faktycznie są ponure historie, które można ubrać w żart. Jest to swoista reguła nowoczesności, gdzie często się mówi, że jeśli się sam zdystansujesz, to nie można ci zarzucić, że twoje żarty są cyniczne, a zazwyczaj są. Mimo iż tworzenie sprawia człowiekowi radość, to jest to trudne. Komedia działa na krawędziach czasu, wszystko się dezaktualizuje, więc bardzo ciężko jest opracować ponadczasowy materiał. Te, które wydają się ponadczasowe, bardzo często są powtarzane i tracą na wartości – tłumaczy Bartosz.
Poruszać, oburzać, rozśmieszać
Okazuje się zatem, że występy tego typu mogą nie tylko bawić, ale i uczyć. Poruszane tematy często mogą zawstydzać czy oburzyć. Wytykanie błędów, naśmiewanie się z ludzkich przywar czy po prostu spostrzeganie rzeczywistości przez pryzmat żartu – właśnie tym charakteryzuje się scena stand-up’owa. Komicy opowiadają o pewnych tematach, o których z reguły się „nie mówi” takich jak pedofilia, depresja czy seks.
– Fenomenalne jest to, że człowiek może wyjść a scenę, przedstawić swoją frustrację, wściekłość, obrócić to wszystko w żart, a przy okazji pomóc samemu sobie przetrawić gorsze momenty. A rolą tych przedstawień jest tez naśmiewanie się w wszelakich wad – mówi Mike. Jednak brak sztywnych ram może nie raz zgubić. Zapytani, jaka może być największa trauma komika, członkowie Polskiego Klubu Comedy spójnie odpowiadają: „Najgorzej byłoby chyba, gdyby nikt nie przyszedł, choć nam nigdy się to nie zdarzyło. To znaczy, że ludzie naprawdę chcą nas oglądać. Jednak największą porażką, jaka może nas spotkać jest najpewniej tzw. „bombing”, czyli brak reakcji ze strony publiczności, cisza. Kiedy opowiadasz żart, jesteś totalnie zakochany w puencie i przesłaniu, które chcesz przekazać, a nikt nie reaguje”.
Mimo iż wiele ludzi nadal uważa to za prymitywną rozrywkę, to jednoosobowe przedstawienia skupiają przy sobie coraz większe grono wielbicieli.
– Sztuką jest rozbawienie wieloosobowej publiczności i wpłynięcie na ich reakcje, na zmianę ich poglądów czy poszerzenie horyzontów – puentuje Mike.
Justyna Pataj
Fot. Ewa Młynek