Ze skały, przy portowym nabrzeżu Jafy, Prometeusz uratował przykutą tam Andromedę. Tym wyczynem dał początek niezliczonym wersjom opowieści o bohaterskich rycerzach ratujących wyłącznie piękne i młode kobiety przed niechybną zagładą. Z tego też portu wyruszył biblijny prorok Jonasz, który przetrwał trzy dni w brzuchu wieloryba. To wydarzenie zostało zresztą upamiętnione pomnikiem wielkiej ryby w Jafie, który stoi wśród piaskowo- złotych uliczek tego portu. Już za czasów Jonasza było to znane i stare, nadmorskie miasto, gdzie przenikały i krzyżowały się śródziemnomorskie i arabskie wpływy tego regionu. Ani jednak Adromeda, ani Jonasz nie rozsławili tego portu tak jak zrobiły to pomarańcze w XIX wieku.
Polityczna pomarańcza
Pomarańcze zwykle kojarzyły się mieszkańcom Europy z Palestyną. Był to najważniejszy produkt eksportowy tego państwa. W roku 1890 w sadach otaczających Jafę odkryto nowy rodzaj tego owocu. Był bardziej owalny, miał bardzo mało nasion, grubą skórkę i choć niewiele soku, za to więcej słodyczy. W roku 1890 pomarańcza z Jafy, nazwana Shamouti, pojawiła się na stole królowej Wiktorii, która bardzo w niej zasmakowała. Gruba skórka pozwalała bowiem na zachowanie świeżości oraz łatwiejszy transport. To ostatnie sprawiło, że z Jafy zaczęto wysyłać coraz więcej tych owoców i wkrótce cała Europa objadała się pomarańczami z tego regionu. Po Pierwszej Wojnie Światowej Palestyna znalazła się pod protektoratem brytyjskim. Wtedy też stała się popularna witamina C jako źródło walki przeciw infekcjom, a wraz z tym pomarańcze. W 1935 jedna trzecia tych owoców sprzedawanych w Wielkiej Brytanii pochodziła z palestyńskich plantacji w pobliżu Jafy. Na rynek wkroczyły pomarańczowe marmolady i „Jaffa cakes”, popularne do dziś. W roku 1939 arabskie i żydowskie plantacje zajmowały aż 300 kilometrów kwadratowych! Choć przybyli do Palestyny Żydzi zaczęli swoje uprawy dopiero w roku 1906 szybko dogonili swoich arabskich sąsiadów. Byli to pierwsi osadnicy na tych terenach, przybyli tam w ferworze syjonistycznego ruchu: znacznie bardziej zorganizowani, wykształceni i po prostu zdeterminowani. Na swój sukces pracowali niezwykle ciężko. Wykupywali od Palestyńczyków grunty, których ci nie uznawali za zdatne pod jakąkolwiek uprawę. Młodzi syjoniści pracowali w komunach podkręcani wizją własnego państwa. Irygowali pustynie, osuszali malaryczne błota, ciężko pracując fizycznie. Wszyscy oni chcieli się raz na zawsze pozbyć się etykiety „Żyda tułacza” wychudzonego, słabego, pogardzanego przez wszystkich bezpaństwowca, którego zawsze można ograbić i przegnać. Ten trud wyprodukował „nową rasę żydowską”. Krzepkich, silnych i opalonych kibucników, którzy żadnej pracy się nie boją, bo jej owocem będzie ich własna, odzyskana po prawie dwóch tysiącach lat ojczyzna. Wkrótce pomarańcze z Jafy stały się symbolem państwa Izrael, a dla Palestyńczyków zaś gorzkim owocem klęski. W pobliżu Jafy powstało nowe miasto Tel Awiw a sam port dziś jest znany jedynie jako dzielnica Tel Awiw Yafo.
Minaret i dzwonnica
Starożytny port Jafa zbudowano na 40-metrowym wzniesieniu, tuż nad brzegami Morza Śródziemnego. Pozostałości po wyburzaniu, przebudowywaniu miasta sprawiły, że dziś wzgórze to jest jeszcze wyższe. Mieszkano tam bowiem już siedem i pół tysiąca lat temu. Do Jafy przywieziono słynne cedry Libanu, które posłużyły do budowy świątyni Salomona. Święty Piotr tutaj miał objawienie by przekazywać nauki Chrystusa nie tylko Żydom, ale wszystkim, których spotkał na swej drodze. Tutaj też dokonał cudu wskrzeszenia wdowy Dorcas; Tabithy, jednej z pierwszych nawróconych chrześcijanek. W wieku IV i V w Jafie znajdowało się wielu wybitnych, żydowskich znawców Talmudu. Ich imionami nazwano uliczki otaczające znany „pchli targ” w tym mieście. Znajdują się też na nich liczne knajpki i restauracje, których stoliki zajmują prawie całą przestrzeń pomiędzy domami. Jest tam też wiele „hipsterskich” kawiarenek i barów oraz mnóstwo sklepików z starymi kobiercami i dywanami. Nad Jafą dominują dzwonnica kościoła franciszkanów pw Św. Piotra oraz minaret wielkiego meczetu z XII wieku Al Mahmudija. Zabytkowe centrum zostało zapewne świeżo odnowione, bo wygląda wręcz pocztówkowo. Wąskie uliczki jak labirynt, są wyczyszczone do blasku, a pojawiające się schodki i stopnie mają nawet pomalowane brzegi, żeby się nie potknąć. Wszędzie mieszczą się artystyczne sklepiki, pracownie i galerie. Ta nieco sztuczna, turystyczna część bardzo odbiega klimatem od okolic „pchlego targu”. Jedyna w miarę szeroka ulica, imitująca bulwar z palmami, została „utworzona” przez Brytyjczyków w czasie Powstania Arabskiego (1936-1939). Na miasto zrzucono tysiące ulotek, w których po prostu kazano się wynosić mieszkańcom z ciasnych uliczek tego samego dnia. Następnie brytyjscy inżynierowie zdetonowali budynki by ułatwić kontrolę miasta i odciąć rebeliantom drogę ucieczki przez port. Wcześniej do Jafy dotarł też Napoleon po zajęciu Egiptu (1799). Jego wojska zdemolowały miasto i na pobliskiej plaży dokonali masowej egzekucji trzech tysięcy ottomańskich żołnierzy. Ta krwawa zemsta nie skończyła się dla Napoleona dobrze, bo wkrótce jego armia w Jafie powymierała na dżumę.
Muzealne widoki
Z większych starych budynków Jafy zachowała się fabryka mydła i przetwórnia oleju. Miejsce to zakupiła ekscentryczna izraelsko- amerykańska artystka Ilana Goor w roku 1970. Znajduje się tam obecnie jej muzeum, do którego warto wstąpić. Znajdziemy tam kolekcję mebli jej produkcji- wielkich metalowych krzeseł ozdobionych czaszkami zwierząt, obrazy, rzeźby oraz wszelkiego rodzaju przedmioty, które kolekcjonowała przez lata: afrykańskie trony, samowary, prace innych artystów. Po kilku kondygnacjach wypełnionych szczelnie wszelkimi mniej lub bardziej „artystycznymi” wyrobami dojdziemy na bardzo przyjemny taras, z którego mamy piękny widok na stare miasto, i na którym możemy sobie w cieniu posiedzieć. Ciekawym zabytkiem Jafy jest też wieża zegarowa (1906) wzniesiona na cześć sułtana Abdulhamida. Zupełnie odstaje ona swoim charakterem od raczej arabskiego klimatu tego miejsca. Tuż przy nabrzeżu jest też niewielki meczet zwany Morskim. Tam podobno modlili się przed wyprawami muzułmańscy żeglarze oraz ich żony: o szczęśliwy powrót. Do Jafy najprzyjemniej dochodzi się z centralnego Tel Awiwu od strony plaży. Można jednak wybrać drogę przez miasto, zapomnianą w ferworze odświeżania starożytnych, nadmorskich zabytków. Te okolice są już bardziej zaniedbane i pełne sklepów z odzieżą. Mają jednak swoisty klimat, a ubrania znacznie niższe ceny niż w innych, markowych sklepach. Od sukni ślubnych po kostiumy kąpielowe i garnitury małe wystawy prezentują swoje towary i kuszą ofertami. Jafa, choć jest to dziś tylko część metropolii Tel Awiw zachowała swoją odrębność. Pomarańczowy port przypomina o przeszłości: tej sprzed tysięcy lat i nowszej, która wciąż budzi kontrowersje.
Tekst i zdjęcia: Anna Sanders