Sandwich nosi zaszczytny tytuł „najbardziej kompletnie zachowanego średniowiecznego miasta w Anglii”. Żeby nie było wątpliwości, że ten tytuł się jak najbardziej należy, codziennie o godzinie ósmej wieczór od kilku stuleci bije specjalny „curfew bell”, czyli dzwon wyznaczający „godzinę policyjną”. W średniowieczu oznaczało to przygotowanie lub całkowite wygaszenie palenisk na noc oraz początek ekologicznego recyklingu. Polegało to na wypuszczeniu na ulice z przydomowych obórek świń i gęsi. Te zjadały wyrzucane bezpośrednio przed domy pomyje i resztki, oczyszczając w ten sposób miasto i zwiększając swoją wagę. O piątej rano dzwon bił ponownie, ostrzegając właścicieli, by zabrali swoje zwierzaki, gdyż pozostawione na ulicy po tym czasie były konfiskowane.
Portowa potęga
Choć dzwon w Sandwich bije nadal „godzinę policyjną”, to o ósmej wieczór ulice wcale nie pustoszeją. Stare, przytulne puby i restauracje są wciąż pełne klientów, a jedyne zwierzaki snujące się przy stolikach na zewnątrz to wypasione psy i koty, którym resztki i pomyje wcale nie w głowie. Zresztą jest to miasto gdzie nie uświadczysz najmniejszego śmiecia na chodniku: jedynie może opadnięte płatki kwiatów, którymi są ozdobione prawie wszystkie domy. Sandwich w hrabstwie Kent był w roku 1088 jednym z największych miast w Anglii. Położony u ujścia rzeki Stour należał też do strategicznej Konfederacji Pięciu Portów: Cinque Ports.W zamian za królewskie przywileje utrzymywały one wspólnie 57 łodzi, każda z 21-osobową załogą. Ochraniały one wybrzeże przed najazdami Wikingów oraz dworskie transporty. Prócz Sandwich, w Konfederacji znalazły się też miasta Hastings, Romney, Hythe i Dover. Przez lata porty te dzięki uprzywilejowanej pozycji stały się najbogatszymi miastami wybrzeża. Niestety silne prądy kanału La Manche nanosiły coraz większe warstwy kamieni i piachu pomału zasypując ujście rzeki Stour. Dzięki temu Sandwich zyskał więcej lądu, ale stracił szerokie dojście do morza. Na dodatek port, jeszcze prosperujący, został doszczętnie ograbiony przez Francuzów w roku 1457. Klasztor karmelitów; „białych mnichów”, który przyczyniał się do wzrostu gospodarczego Sandwich od roku 1268, został skonfiskowany przez Henryka VIII w ramach jego protestanckich reform. Miasto stawało się opustoszałą ruiną i wydawałoby się, że już nic nie powstrzyma tego powolnego upadku.
Marchewki z Sandwich
Wiek XVI i XVII był w Europie czasem masowych migracji. Z powodów prześladowań religijnych na kontynencie w protestanckiej Anglii schronienie znalazło tysiące Hugenotów. Ponieważ nie bardzo wiedziano, co nimi zrobić porozsyłano ich po różnych podupadających miasteczkach. Sandwich zgodził się przyjąć 25 imigranckich rodzin z Flandrii i Holandii. Wkrótce jednak nastąpiło cudowne rozmnożenie i w mieście zamieszkało… dwa tysiące nowych przybyszy. Skutki długo nie dały na siebie czekać. Hugenoci wzięli się ostro do pracy. Usprawnili irygację pól, do uprawy wprowadzili nieznane w Anglii warzywa takie jak kalafior i seler oraz nowoczesną, bo pomarańczową marchewkę, z której szybko zasłynął Sandwich. Miejscowy strumień przystosowano do dostarczania wody miastu i być może dlatego nosi on nazwę Delf. Powstały też małe przędzalnie i wytwórnie materiałów prowadzone przez flamandzkich rzemieślników. Sandwich znów zaczął się bogacić i pięknieć. Jednak w roku 1661 zaczęły się dziać w miasteczku dziwne rzeczy. Najpierw zawaliła się wieża wraz z nawą boczną najstarszego kościoła St Peters (to stąd wciąż biją dzwony na „godzinę policyjną”). Hugenoci znów wzięli się do roboty i szybko odbudowali świątynię dodając to i owo we flamandzkim stylu. Parę lat później (1668) upadła wieża kolejnego kościoła, St Mary: tę odbudowali już wszyscy ze wzbogaconych funduszy miasta. Na trzecim kościele, St Clements tkwiła wówczas bardzo wysoka ceglana iglica. Po tych dwóch wypadkach zdecydowano się na jej rozebranie. Być może dzięki temu uniknięto kolejnej tragedii. St Clements jest dziś kościołem parafialnym, jedynym ciągle funkcjonującym. Wszystkie kościoły w Sandwich powstały jeszcze w czasach normandzkich, w XII i XIII wieku. St Clements jednak spełniał ważną rolę. Tam, do roku 1683, odbywały się zgromadzenia publiczne i wybory na burmistrza miasta. Ktokolwiek został wybrany raczej nie mógł nie przyjąć tego stanowiska. Mieszkańcy bowiem mieli prawo wyburzyć dom kandydata, gdy ten odmówił objęcia urzędu. Do St Clements zbiegali się też wszyscy mężczyźni i chłopcy od dwunastu lat, gdy tylko usłyszeli wzywający ich z wieży dźwięk specjalnego rogu. Oznaczało to przygotowanie do obrony. Młodzi zresztą odbywali specjalne treningi w strzelaniu z łuku. Co niedziela, po nabożeństwie, na wydzielonym kawałku łąki przy nieistniejących już murach miejskich zbierali się na paramilitarne ćwiczenia.
Śledzie i kanapki
Wzniesienia po murach obronnych otaczają całe miasto i warto urządzić sobie po nich spacer. Nieopodal płynie rzeczka i kwitną pięknie łąki, które też mają swoją przeszłość. Na przykład na Gallows Field urządzano publiczne egzekucje przez zakopywanie żywcem lub wieszanie (ostatnie w 1790), a w uroczej rzeczce Guestling topiono czarownice. Dziś tam jest pole do krykieta a całość tworzy naturalny rezerwat. Każda uliczka w mieście też jest właściwie takim rezerwatem średniowiecznego i nieco późniejszego budownictwa. Na przykład Strand Street ma więcej belkowanych domów niż jakakolwiek inna ulica w Anglii. Wyróżnia się tam „Herring House” czyli „Dom Śledzia” z XIII wieku, gdzie przeprowadzano roczną zbiórkę 40 tysięcy (!) śledzi, podatku dla arcybiskupa oraz miejscowych właścicieli ziemskich. Nieopodal są The Pilgrims, dwa XIV- wieczne domy, z których jeden ma sprytnie zamaskowaną wieżyczkę. Służyła ona przemytnikom do wypatrywania celników. Przy Pillory Gate stoją dyby, w które nie tylko zamykano, ale i… przybijano nieszczęśników za ucho. Sami musieli się jakoś wyrwać by ukrócić swoją karę. Niewątpliwie najbardziej imponującym budynkiem w mieście jest XIV-wieczny „Old House”, gdzie mieszkała podczas swojej wizyty w Sandwich królowa Elżbieta I oraz dwukrotnie król Henryk VIII. Każda uliczka w Sandwich to skarbiec historii i autentyczny, zachowany średniowieczny szlak turystyczny. Ale ktokolwiek przybywa do Sandwich chce zwykle wiedzieć jedno: czy to tutaj wynaleziono kanapkę? Niestety nie. Kanapkę „wynalazł” IV Lord Sandwich, którego tytuł pochodził od nazwy miasta. Był on zapalonym graczem i nie lubił odchodzić od karcianego stolika. Gdy był głodny, wołał lokaja i prosił o „pieczoną wołowinę między kawałkami chleba”. Inni gracze uznali, że to znakomity sposób na wygodny posiłek i zaczęli zamawiać „to samo, co Sandwich”, a potem po prostu „sandwich”. Lord Sandwich sponsorował też wyprawę kapitana Cooka, za to dzielny odkrywca nazwał nieznany archipelag wysp nazwiskiem lorda: „Sandwich Islands”. Nigdy nie stały się one jednak tak sławne, jak wynalezione przez lorda- karciarza danie. A do miasta Sandwich naprawdę warto się wybrać: z kanapkami lub bez!
Tekst i zdjęcia: Anna Sanders
Zdjęcia:
915- Flamandzkie wpływy przy St. Peter’s
931- To wąskie przejście to uliczka Św. Ducha
968,032- Nad rzeką
942- Short Street
008- Przy kościele St Mary
826- No Name Street
972- Ukwiecone mury
890- Sandwich Shop