Startowała w wielu konkursach piękności, zdobywała tytuły i wyróżnienia. O kulisach tego typu imprez i intensywnie zapowiadających się miesiącach Dominika Łowicka, obecna Miss Glamour Look International, opowiada w rozmowie z Piotrem Gulbickim.
Co daje udział w wyborach piękności?
– Plusów jest wiele. Poznawanie nowych krajów, ludzi, poszerzanie horyzontów. Ale też możliwość uczestniczenia w różnego rodzaju akcjach charytatywnych, w tym spotkań z dziećmi, które bardzo lubię. Niedawno miałam okazję rozmawiać z uczniami i ich rodzicami w Polskiej Szkole Sobotniej w Guilford, opowiadając o swoich doświadczeniach z modelingiem i o tym, jak ważna jest nauka ojczystego języka na emigracji.
Konkursy to również nagrody.
– Bardzo różne, w zależności od ich rangi. Bywają samochody, gratyfikacje finansowe, wycieczki, kosmetyki. Ale też regionalne pamiątki. Ja z Korei Południowej przywiozłam oryginalne kimono do karate, a z Egiptu kobiecy strój.
Udział w finałowej rywalizacji poprzedzają eliminacje?
– Czasami tak, ale są też wydarzenia na które uczestniczki wysyłają ich agencje promotorskie, albo otrzymują zaproszenia imienne, bezpośrednio od organizatorów. Tak było również w moim przypadku – jako 17-latka zadebiutowałam podczas Miss English Beauty, a udział w konkursie zaproponowała mi związana z nim kobieta, która znalazła mnie na Facebooku. Impreza odbyła się w Cardiff w 2013 roku i pojechałam tam razem z mamą. W ciemno. Nie miałam odpowiednich strojów, ani pojęcia jak przygotować włosy czy makijaż, nie mówiąc już o odpowiednim poruszaniu się na scenie, pozowaniu czy uśmiechaniu się. Było mi trochę przykro, bo nic nie wygrałam, ale mimo wszystko rozpierała mnie duma, że zostałam zauważona i ktoś dał mi szansę. Wtedy też zrodziła się chęć dalszych startów. Kilka miesięcy później wystąpiłam podczas Miss Intercontinental UK w Manchesterze i zabawa zaczęła się na dobre. Kolejne lata były bardzo intensywne, startowałam w różnych zakątkach świata…
…odnosząc szereg sukcesów.
– Trochę się ich nazbierało. Z tych najważniejszych warto wymienić drugie miejsce podczas Miss Commonwealth w Londynie (2015), gdzie zakwalifikowałam się jako Poland Queen of Friends of the Commonwealth, zdobycie tytułu Miss Gońca Polskiego i Samych Swoich (o którym zadecydowało głosowanie publiczności) podczas Miss Polski UK and Ireland (2017), tytuł Miss Personality podczas World Bikini Model & Miss European Tourism w egipskiej Hurghadzie (2018) czy tytuł Miss Peace Award podczas World Peace Queen Beauty & Talent w koreańskim Deabudo (2018). Ukoronowaniem tej drogi jest ubiegłoroczna wygrana na Miss Glamour Look International w Manili.
Wisienka na torcie.
– Zdecydowanie. Filipiny uchodzą za mekkę konkursów piękności, jest tam dużo specjalistycznych agencji, dlatego rywalizacja była bardzo zacięta, grafik napięty, a uczestniczki wyjątkowo zmotywowane. Przed galą finałową odbyła się jeszcze jedna, dodatkowa, na której byłyśmy oceniane przez jurorów. W ciągu 10 dni spałam średnio po trzy godziny dziennie, jednak owocem wyprawy do Azji był słodki smak zwycięstwa i piękna korona wysadzana kryształami Swarovskiego na mojej głowie.
To był ostatni twój występ.
– Wygrywając konkurs jestem zobowiązana do noszenia tytułu przez rok i dopiero po przekazaniu berła nowej Miss będę mogła startować w kolejnych imprezach. Termin mija 8 marca i przyznam, że już nie mogę się doczekać następnych wyzwań.
Filipiny to ciekawy kraj.
– Niewątpliwie, jest dużo do zwiedzania. Jednak bodaj najbardziej zafascynowała mnie Korea Południowa, gdzie startowałam rok wcześniej. Mili, uśmiechnięci ludzie, wszystko otwarte przez 24 godziny na dobę, wszędzie kolorowe neony rozświetlające noc. Nie sposób się nudzić, ciągle coś się dzieje. No i przede wszystkim dbałość o środowisko, trudno uświadczyć choćby papierek na ulicy. Również pozamiejskie widoki zapierają dech w piersiach. Pojechaliśmy do miejsca, gdzie sąsiadują ze sobą góry, las i morze, a ja w wodnej toni łapałam małe kraby. Po finale na koszt organizatorów zostałyśmy w Korei jeszcze przez tydzień, co rzadko się zdarza.
Był czas na zżycie się ze sobą.
– To bardzo ważny element, przez lata startów poznałam wiele dziewczyn z którymi do dziś utrzymuję kontakty. Pewnie, że w czasie konkursu każda z nas chce wypaść jak najlepiej – stykają się różne kultury, zwyczaje, ambicje – ale trzeba to wypośrodkować, łącząc rywalizację z dobrą zabawą. Wygrana oczywiście cieszy, niemniej już sam udział i reprezentowanie swojego kraju jest dużym wyróżnieniem.
Jak przygotowujesz się do kolejnych występów?
– Jednym z elementów jest udział w zajęciach prowadzonych przez londyńską szkołę The Royaltys UK. Założyła ją moja koleżanka z Filipin, którą poznałam podczas konkursu w Korei. Kursy trwają do siedmiu tygodni, a lekcje prowadzone są pod kątem ogólnym (na przykład odpowiednie postępowanie na scenie czy przygotowanie różnych rodzajów makijażu w 30 minut) oraz pod konkretny konkurs. W tym drugim przypadku uczestnicy uczą się o kulturach krajów-gospodarzy, panujących w nich zwyczajach, jak się tam zachowywać bądź ubierać. Szkoła cieszy się sporą renomą, jej przedstawiciele (zarówno kobiety, jak i mężczyźni) wygrali cztery tytuły główne i ponad 20 dodatkowych w różnego rodzaju konkursach.
Poza tym dbam o sylwetkę trenując we własnym zakresie. Moją wielką pasją jest taniec współczesny, którym zajmuję się od sześciu lat. Uwielbiam wymyślać własne układy i wybierać do nich muzykę, w ten sposób opowiadając różne historie i wyrażając własne uczucia.
Zajmujesz się też modelingiem.
– Teraz już sporadycznie. W 2016 roku dostałam się do finału brytyjskiej edycji Top Model w kategorii commercial, gdzie zajęłam trzecie miejsce. To była świetna przepustka na przyszłość, dzięki czemu miałam okazję występować na pokazach we Francji, na Malcie, w Korei i podczas London Fashion Week. Jednak, mówiąc szczerze, to nie jest coś, co chciałabym w życiu robić. Podczas londyńskich pokazów kobieta z obsługi musiała zapinać na mnie ciuchy i zszywać je, bo wszystko wisiało jak na wieszaku. Prawda jest taka, że jestem do tego zawodu za niska (Dominika przy wzroście 168 cm waży 49 kg – przyp. pg), a ubrania prezentowane na wybiegach są na mnie za duże.
Lubię za to fotomodeling, moje zdjęcia ukazywały się w różnych magazynach. Fajna sprawa, ale teraz mam inne priorytety. Niedawno ukończyłam studia aktorskie na University for the Creative Arts i chcę się dalej rozwijać w tym kierunku. Mam już w tym trochę doświadczenia, występowałam w kilku teatrach – Octagon w Yeovil, Maltings w Farnham oraz Actors Centre w Londynie. Zagrałam też epizody w dwóch filmach chińskich oraz jednym angielskim, a jednocześnie pojawiłam się w grze komputerowej ,,Guitar Hero”, gdzie byłam tańczącym awatarem.
Chciałabym żeby aktorstwo, szczególnie filmowe, stało się moją przyszłością, ale nie wykluczam też pracy w telewizji. Mam ukończony kurs producenta filmowego, a w najbliższych miesiącach planuję kolejne. Natomiast teraz, żeby nie tracić czasu, jestem księgową i menedżerem w sieci sklepów z odzieżą COS.
Czujesz się bardziej Polką czy Brytyjką?
– Mimo że na Wyspach mieszkam ponad połowę życia, niewątpliwie mam polską duszę. Pochodzę z Częstochowy, w 2007 roku moi rodzice razem z trójką małych dzieci, w poszukiwaniu lepszego życia zdecydowali się wyemigrować z kraju. Ja miałam wtedy 11 lat i byłam najstarsza z rodzeństwa. Zakotwiczyliśmy w Yeovil w hrabstwie Somerset. Tata Michał pracuje tam w fabryce kartonów, gdzie jest supervisorem, natomiast mama Izabela zajmuje się domem.
Kibicują ci?
– Bardzo się cieszą z każdego sukcesu, nawet najmniejszego, i wspierają we wszystkim co robię. Ale potrafią też sprowadzić na ziemię powtarzając, że fajnie jest wygrywać konkursy i realizować marzenia, jednak przede wszystkim trzeba pozostać sobą, pomagając potrzebującym i dając przykład swoim postępowaniem.
Obecnie mieszkasz w Farnham.
– Przeniosłam się tam po ukończeniu college’u, zaczynając studia na miejscowym uniwersytecie. Niedawno w moje ślady poszła o cztery lata młodsza siostra Julia, tylko że ona, jako artystyczna dusza, wybrała kierunek sztuki piękne. Podobnie jak ja również startuje w konkursach piękności. W Paryżu, podczas Face of the World, gdzie wystąpiła jako Teen Face of Poland, zdobyła tytuły Miss Photogenic i Princess International. Wzięła też udział w wyborach Miss Polski UK and Ireland.
Farnham to twoje miejsce na ziemi?
– Lubię to miasto, ale preferuję zmiany i nowe wyzwania. Dlatego w przyszłości prawdopodobnie przeprowadzę się do innego kraju – Polski, USA, albo jeszcze gdzieś indziej. A, póki co, dość często bywam w Londynie, to niecała godzina drogi ode mnie. Tu mieszczą się agencje, z którymi współpracuję, odbywa się większość castingów, jest wiele ciekawych miejsc. Moje ulubione to West End, gdzie chętnie chodzę na sztuki i musicale. Byłam między innymi na „The King and I”, „Mamma Mia”, „Lion King”, „Cats”, „Carmen”, „Wiced” i kilkakrotnie na „Chicago” oraz „Les Miserables”. Patrząc na scenę wyobrażałam siebie jako Eponinę i właśnie w tę rolę chciałabym się kiedyś wcielić…