Znikają bez śladu, zostawiając pogrążonych w rozpaczy i niepewności bliskich. Część z nich udaje się odnaleźć, ale nie wszystkich. Z Iwoną Modliborską, założycielką i współprowadzącą facebookową stronę „Zaginieni przed laty”, rozmawia Piotr Gulbicki.
Przyczyny zaginięć są różne.
– Bardzo różne. Można je podzielić na kilka grup. Przypadkowe – są szczególnie tajemnicze, ponieważ nieplanowane. Ich przyczyną zazwyczaj jest choroba psychiczna, zanik pamięci, bądź, jeśli chodzi o cierpiących na przykład na schizofrenię, zaprzestanie brania leków.
Kolejna grupa to ucieczki – często będące pokłosiem problemów osobistych, o których osoba zaginiona wstydzi się albo boi powiedzieć najbliższym, woląc zerwać z nimi kontakt. Widoczne jest to głównie na emigracji. Człowiek wyjeżdża z kraju w poszukiwaniu lepszego życia, zapożycza się i nagle odkrywa, że został okłamany, nie ma pracy ani dachu nad głową, a wstydząc się swoich niepowodzeń rozpływa się we mgle.
Spory procent stanowią porwania, przy czym dominują te rodzicielskie, kiedy jeden z rodziców zabiera dziecko drugiemu.
Niestety, obfite żniwo zbierają samobójstwa. Coraz więcej osób, które zostają zgłoszone jako zaginione, odbiera sobie życie. W większości są to młodzi ludzie, z pozoru mający wszystko co trzeba – dom, rodzinę, pracę. Może się wydawać, że nic im nie brakuje, wyglądają na szczęśliwych, mają wielu przyjaciół. Dlaczego więc chcą skończyć ze sobą? Według mnie, wiąże się to z presją, jaka obecnie panuje. Wymaga się od nas żebyśmy mieli bardzo dobry zawód, porządnie zarabiali, posiadali własny dom, samochód, przykładną rodzinę. W tej pogoni za ideałem często zapominamy jednak o drugim człowieku, a przecież może on potrzebować naszej pomocy. Niejednokrotnie wystarczy rozmowa, wysłuchanie czy kubek ciepłej herbaty.
Liczba zaginięć się zwiększa?
– Według statystyk polskiej policji, od 2013 roku utrzymuje się ona w okolicach 20 tysięcy rocznie. We wcześniejszych latach było to średnio o 5 tysięcy mniej, ale ta różnica może wynikać stąd, że obecnie ludzie szybciej zgłaszają zniknięcie bliskiej osoby. Poza tym teraz łatwiej jest znaleźć zaginionego, chociażby dzięki monitoringowi czy mediom społecznościowym. Szybciej też zostawiamy po sobie ślad, na przykład przy wypłatach z bankomatu czy logowaniu do telefonu. Mimo to wciąż są historie, których nie udaje się rozwikłać.
Strona „Zaginieni przed laty” działa już niemal pół dekady.
– Pięciolecie powstania będziemy obchodzić w sierpniu, a bezpośrednim impulsem do jej założenia była sprawa Tomka Cichowicza. W 2015 roku przebywałam na urlopie macierzyńskim, dzięki czemu miałam więcej czasu na przeglądanie internetu i w ten sposób trafiłam na artykuł o chłopcu, który zaginął 17 marca 1990 roku w Dobrym Mieście w pobliżu Olsztyna. Miał wtedy niespełna 5 lat. To nie dawało mi spokoju, wyobrażałam sobie co musi czuć jego mama, pani Jolanta, tym bardziej, że sama posiadam czworo dzieci. Wielokrotnie zadawałam sobie pytanie co mogło się stać, gdzie teraz jest chłopiec czy potrafię jakoś pomóc. Skontaktowałam się z panią Jolą i stworzyłam na Facebooku stronę „Tomasz Cichowicz”, na której umieściłam zdjęcie chłopca zrobione dwa miesiące przed jego zniknięciem oraz rysopis pokazujący jak może wyglądać obecnie. Dołączony do tego był list, który jego mama wystosowała do porywacza: „W tym dniu pojawiłeś się ty i zmieniłeś moje życie w jedną wielką rozpacz. Choć minęło tyle lat, mój ból, tęsknota, jest coraz większa. Odnalezienie Tomka to sens mojego życia”.
Odzew, z jakim się spotkaliśmy, przerósł najśmielsze oczekiwania – internauci zaczęli do nas pisać i wysyłać zdjęcia mężczyzn podobnych do poszukiwanego. Trop prowadził do USA, do żołnierza nagrodzonego przez amerykańskiego prezydenta Baracka Obamę medalem za dzielność. Nawiązaliśmy z nim kontakt, jednak mimo początkowej współpracy relacja nagle została przez niego zerwana i sprawa ciągle jest niewyjaśniona.
Ta historia oraz pomoc wielu ludzi sprawiły, że postanowiłam założyć stronę „Zaginieni przed laty”. Z dnia na dzień napływało coraz więcej zgłoszeń od zrozpaczonych rodzin, a my zaczęliśmy zyskiwać szacunek i zaufanie za swoją determinację oraz energię w wyjaśnianiu spraw. Z czasem dołączały do mnie kolejne osoby, obecnie nasz zespół składa się z 16 członków. Wszyscy na co dzień mamy swoją pracę i rodzinę, natomiast bycie redaktorem to inny świat, dający odskocznię oraz satysfakcję z pomagania innym. Są wśród nas dziennikarze śledczy, detektywi, kryminolodzy, ale też ludzie wykonujący profesje zupełnie niezwiązane z tą problematyką. Jesteśmy Polakami mieszkającymi w różnych krajach, których łączy idea solidarności z potrzebującymi.
Cieszę się, że popularność strony rośnie – w tej chwili mamy ponad 155 tysięcy polubień na Facebooku i kilka tysięcy obserwatorów na Instagramie, który założyliśmy w ubiegłym roku.
Wasza działalność polega na zamieszczaniu informacji o zaginionych.
– To tylko jeden z elementów. Pomagamy rodzinom od chwili przyjęcia od nich wiadomości – od pierwszego kontaktu, który ma na celu zdobycie jak największej ilości danych, po napisanie i umieszczenie postu. Bardzo ważna dla tych osób jest też możliwość rozmowy, fakt, że mogą zwrócić się do kogoś kto ich wysłucha, zrozumie, pocieszy. Równocześnie nasze wpisy udostępniamy na grupach lokalnych i zagranicznych, jeśli do zaginięcia doszło na emigracji.
Nie działamy sami, współpracujemy z osobami i podmiotami zajmującymi się tego typu problematyką. Na pierwszym miejscu są policja i grupy poszukiwawcze, jednak przede wszystkim angażujemy naszych czytelników, bez których byśmy nie istnieli. Mamy ogromny sztab chętnych do pracy ludzi i to właśnie oni bezinteresownie pomagają wertując internet oraz ulice w poszukiwaniu wskazówek, informacji, zdjęć. To dzięki nim jednoczenie rodzin staje się faktem.
Dużo jest takich przypadków?
– Doprowadziliśmy do szczęśliwego końca ponad 100 spraw. Wiele osób zapisało się w naszych sercach, są jednak historie szczególnie wzruszające. Chociażby ta, kiedy odnaleźliśmy mężczyznę w ciągu… pół godziny od zamieszczenia informacji. Okazało się, że mieszka teraz w Stanach Zjednoczonych, gdzie założył nową rodzinę. Bardzo mu ulżyło kiedy dowiedział się, że córka wybaczyła mu ucieczkę i chce się z nim spotkać. Sam nie miał odwagi się do niej odezwać.
Inny los stał się udziałem Moniki. Dziewczyna 8 lat wcześniej wyjechała do pracy w Niemczech i ślad po niej zaginął. Jej matka odchodziła od zmysłów, a policja bezradnie rozkładała ręce. Podejrzewano najgorsze, tymczasem po zamieszczeniu anonsu zgłosiła się do nas Niemka, która twierdziła, że odsiadywała wyrok w więzieniu w Hanowerze dzieląc celę z Moniką. Po sprawdzeniu okazało się, że mówiła prawdę. Polka rzeczywiście popełniła w Niemczech poważne przestępstwo i została skazana na 12 lat odsiadki, ale najważniejsze, że żyje.
Z kolei Robert 30 lat temu zostawił duże, wygodne mieszkanie w Krakowie, wyjeżdżając na kilka miesięcy w nieznane. I tyle go widziano. Rodzina nie zgłosiła zaginięcia, jednak kiedy matka chłopaka zachorowała na raka, przed śmiercią bardzo pragnęła zobaczyć syna. Również w tym przypadku szybko udało się ustalić miejsce jego pobytu.
Każde odnalezienie to sukces.
– Ogromny. Emocje, jakie temu towarzyszą, ciężko opisać. Pojawiają się łzy szczęścia, zarówno u nas, jak i rodzin, które czekały tygodnie, miesiące czy lata na ten moment.
Warto w tym miejscu podkreślić, że zaginieni często boją się nawiązać kontakt z rodzinami, z różnych przyczyn. My jesteśmy niejako mediatorami i pośrednikami w nierzadko trudnych rozmowach i spotkaniach. Nie oceniamy, nie wydajemy wyroków – chcemy pomóc.
Wielkie wrażenie w tym kontekście wywarła na mnie sprawa pani Heleny, która została odnaleziona 24 lata po zaginięciu. Radość jej siostry, córek oraz całej rodziny, a także tysięcy internautów była ogromna. Wdzięczna kobieta dziękowała za to, że jej szukaliśmy, jednocześnie przyznając, iż sama nigdy nie odważyłaby się odezwać do najbliższych, gdyż nie potrafiłaby spojrzeć im w oczy mając w pamięci to, że odeszła bez pożegnania. Ten przypadek pokazuje jak ważna jest dla zaginionych świadomość, iż nawet po latach są kochani przez swoich bliskich i bardzo im potrzebni.
Wspomniała pani, że w Polsce znika średnio 20 tysięcy osób rocznie.
– Tyle notuje się zgłoszeń, przy czym niemal 90 procent zaginionych odnajduje się w ciągu pierwszych kilku godzin poszukiwań. Natomiast kiedy emigracja stała się nad Wisłą popularnym sposobem na życie, Polacy zaczęli ginąć również poza granicami ojczystego kraju. Obecnie na obczyźnie liczba takich przypadków oscyluje w okolicach pięciu tygodniowo. Najwięcej w Wielkiej Brytanii, Niemczech i Holandii…
Iwona Modliborska
Założycielka i współprowadząca facebookową stronę „Zaginieni przed laty”. Na co dzień pracuje jako supervisor w siłowni w Southampton, gdzie zakotwiczyła w 2004 roku. W Polsce mieszkała w Oławie