Smutne scenariusze ostatnich wydarzeń życiowych zapisują się w naszych umysłach i sercach w związku z zarówno nieujarzmioną naturą, która ostatnio nadmiernie pochłania ludzkie istnienia, dodając do nich jeszcze i inne… I tak w ostatnich dniach, 29 marca, odszedł od nas wielki Polak, kompozytor , dyrygent, muzyczny pedagog, Krzysztof Penderecki, niezłomnie poszukujący w muzycznej sztuce integralności między człowiekiem a muzyką i jej absolutem.
Wspominamy dzisiaj i będziemy wspominać, jak wielką, światową popularność przyniósł Pendereckiemu „Tren ofiarom Hiroszimy”(1960) . Tytułu nie należy rozumieć dosłownie, swoją muzyczną ekspresją nie ilustruje on tragedii Hirosimy, lecz jest dedykowany tym, którzy w 1945 roku zginęli w tym japońskim mieście. W wielu krajach muzycy orkiestrowi nie chcieli wykonywać tego utworu, ponieważ obawiali się, że np. uderzanie smyczka w instrument może go zniszczyć. Pamiętam sprzed kilku lat mistrzowskie wykonanie pod batutą Jacka Kaspszyka, „Polskiego Requiem” Krzysztofa Pendereckiego. Rozpoczęło się ono od „Lacrimosy”, napisanej przez kompozytora z inspiracji i na prośbę Lecha Wałęsy. Lacrimosa wykonana była 16 grudnia 1980 roku dla uczczenia odsłonięcia Pomnika Stoczniowców, zamordowanych dziesięć lat wcześniej przez komunistyczne władze. W 1981 roku powstała kolejna część dzieła „Agnus Dei”, będąca modlitwą na chór a cappella. Penderecki skomponował ją po śmierci Prymasa Tysiąclecia Stefana Wyszyńskiego, a wykonana została w czasie uroczystości żałobnych, poświęconych Wielkiemu Prymasowi.
W kolejnej części „ Polskiego Requiem”, „Recordare Jesu pie” pojawiają się jakże ekspresyjnie brzmiące fragmenty „Święty Boże ,Święty Mocny”. Każda z części „ Polskiego Requiem” Krzysztofa Pendereckiego została poświęcona ludziom i dramatycznym wydarzeniom historii ostatnich dziesięcioleci. W „Requiem”, oprócz wspomnianych części ,są także „Dies irae” dedykowane Powstańcom Warszawskim, czy „Libera me, Domine”, poświęcone ofiarom Katynia. Fenomen tego dzieła polega na wykorzystaniu i połączeniu motywów łacińskiej mszy żałobnej, muzyki oratoryjnej z nowoczesną harmonią i ekspresyjnie brzmiącą artystyczną narracją tekstów. Kompozycja ta w całości zakończona została w 2005 roku, po śmierci Jana Pawła II i często rozbrzmiewa w przestrzeni publicznej.
Wspominając dziś muzyczne dzieła tego wielkiego , muzycznego Geniusza kompozycji i dyrygentury, trudno nie dostrzec jakże wielkiego związku muzycznej narracji Mistrza z fenomenem dramatycznych dziejów ludzkich, zarówno jego narodu i jego ofiar, jak i narodów świata , które przeżywały je po wielokroć , jak Ojczyzna tego wielkiego Polaka.
Dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeintung” stwierdził w tych dniach, wspominając dzieła muzyczne Pendereckiego, że ów „Tren” poświęcony ofiarom Hiroszimy, to „dźwięk strachu, który stał się sztuką, ekstaza wynikająca z końca świata w obliczu ekstremalnego zagrożenia nuklearnego”. Światy muzycznych dźwięków to, w symfoniach, operach, formach muzycznego sacrum, muzyki filmowej, gatunków kameralnych i orkiestralnych tego wielkiego kompozytora XX i XXI wieku, to światy ludzkiej egzystencji. Bowiem człowiek , dzięki tym światom, którym nieśmiertelny sens i artyzm muzyczny nadaje geniusz Pendereckiego, istnieje i istnieć będzie w swym ludzkim trwaniu.
Właśnie w niej – w muzyce – zawiera się bogactwo znaczeń, pozornie nienazwanych kodem językowym, ale wyrażanych mocą muzycznego brzmienia i jego tajemnicy. To muzykę nazwał Beethoven wyższym objawieniem, niż wszystkie mądrości i jakakolwiek filozofia. Wierzył w jej oddziaływanie na różnych poziomach rozumu i serca, w to co potem sławny muzykolog i antropolog kultury Leonard B. Meyer nazwał „ muzyczną emocją i znaczeniem”. Wybitna niemiecka, światowej sławy skrzypaczka Anne-Sophie Mutter, z którą wiele lat współpracował Penderecki powiedziała: „Dzieła Pendereckiego , to muzyczny pomnik dla ludzkości”. A wielki Beethoven, którego uwielbiał Penderecki i któremu żona Mistrza poświęcała wspaniałe muzyczne festiwale, w takich słowach interpretował fenomen muzyki: „Muzyka powinna zapalać płomień w sercu mężczyzny i napełniać łzami oczy kobiety”. Tak, i to metaforyczne stwierdzenie nie jest przesadne, bo muzyka Krzysztofa Pendereckiego zapala i zapalać będzie na wieki płomienie i łzy w naszych oczach i sercach…
Ewa Lewandowska-Tarasiuk