Zapytaliśmy na kilku grupach na Facebooku dla Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii, jak spędzacie Wielkanoc. Oto kilka Waszych odpowiedzi:
Piosenka o kruchości naszego życia
W święta wielkanocne będę… pisała piosenki! Mój zespół Aggie inspiruje się muzyką lat 60., 70. i 80. ub. wieku. Naszym zamiarem jest tworzyć muzykę, dzięki której chcemy opowiadać o ludzkich przeżyciach. O sprawach ważnych w życiu. Mam zamysł napisania piosenki związanej z epidemią. Myślę, że jej przekaz oprę na kruchości naszego życia. Na zwróceniu uwagi na to, co mamy w życiu, a czego często nie dostrzegamy oraz na potrzebie zacieśnienia więzi z bliskimi i z ludźmi, których zaprosiliśmy do swojego życia. Epidemia uderzyła w świat artystyczny. Odbija się ona także na sytuacji finansowej wykonawców i zespołów. Prowadzimy rozmowy na temat występów w drugiej połowie roku. Jeśli sytuacja w kraju pozwoli, to latem pokażemy się publiczności na żywo. Aktualnie jestem w Polsce. W trakcie swojego pobytu w Szkocji przez cały czas doskwierała mi tęsknota za krajem. Za rodziną i przyjaciółmi. Za rodzimym językiem. Za polskim krajobrazem. Być może jeszcze to nie jest moment, w którym mogłabym powiedzieć: „jestem gotowa do życia poza Polską”. Obecna sytuacja jest dla nasz wszystkich bardzo trudna. Musimy wykazać się dużą odpowiedzialnością za nas samych i za naszych bliskich oraz tych, których mijamy obok siebie w codziennych sytuacjach. Dlatego bardzo ważne jest, abyśmy pozostawali w domach. Dzięki samodyscyplinie prędzej pokonamy tego wirusa i szybciej wrócimy do normalnego życia. Tym samym oddamy szacunek tym, którzy w tym trudnym czasie muszą pracować, abyśmy mogli jak najmniej boleśnie doczekać do końca epidemii.
Agnieszka Mierzwa
Osobno, ale lepiej dla wszystkich
Z pewnością dla wielu osób przez tę epidemię święta nie będą takie same, jak w poprzednich latach. Gdyby nie ten wirus święta na pewno byłyby udane i nikt by się o nic nie martwił. Miejmy nadzieję, że ta epidemia szybko się skończy i święta Bożego Narodzenia będziemy mogli obchodzić radośnie. Jeśli chodzi o moją sytuację, to świąt nie będę obchodził, ponieważ jestem teraz w Polsce i mam kwarantannę do połowy miesiąca. Na stałe mieszkam w Londynie, ale ze względu na epidemię wolę być w swoim kraju przy swojej rodzinie. Tymczasowo straciłem też pracę, robiłem rusztowania na budowach. Firma funkcjonuje, lecz nie codziennie, nie potrzebują tylu pracowników co zwykle. Więc postanowiłem wrócić. Zwłaszcza że moja partnerka też jest w Polsce, mieszka 60 km ode mnie. Ze względu na kwarantannę nie będziemy mogli się zobaczyć przy świątecznym stole. Święta więc spędzamy osobno, ale tak jest lepiej dla wszystkich. Bardzo ją kocham i tęsknię za nią. I wierzę, że niedługo się spotkamy i że emigracja nie rozdzieli naszej miłości.
Piotr Mucha
Otaczają mnie ludzie, którzy traktują mnie jak rodzinę
Nie mam pojęcia, jak te święta będą wyglądały… Może jakaś egzotyczna wycieczka z pokoju do kuchni, z przystankiem w łazience? I jakoś święta miną! (śmiech) Moja historia jest trochę zakręcona, ponieważ postanowiłam zmienić moje życie, ale rodzina nie chciała tego zaakceptować. 25 lat spędziłam w domu, gotując, sprzątając, wychowując dzieci. Dzięki mnie dzieci skończyły studia. Gdy w pewnym momencie zapragnęłam iść do pracy, mieć coś dla siebie, nikt nie potrafił mnie zrozumieć. Mówili, że jestem egoistką. Wyjechałam do Wielkiej Brytanii ponad rok temu, więc to będą drugie święta bez najbliższych. W zeszłym roku obawiałam się, że to będą bardzo smutne święta, bez nich. Ale tak się nie stało. Byłabym z ludźmi, którzy nie znając mnie, zaufali mi, przygarnęli pod swój dach. I są przy mnie cały ten czas, wspierając i ciesząc się z tego, co osiągam w swoim nowym życiu. Moja przyjaciółka Renata powtarza, że ile dałam dobra w Polsce, tyle dostałam tutaj, w Anglii. Jestem opiekunką dwóch cudownych dziewczynek, a rodzina, u której mieszkam, traktuje mnie jakbym naprawdę była członkiem rodziny. Mówią do mnie: „ciociu”. To cudowne miejsce i osoby, które dał mi los. W Polsce na święta to zawsze się urobiłam jak ten „dziki wół”. Trzy dni przed świętami zaczynałam gotować. W same święta nie siedziałam przy stole, tylko cały czas przy garach i zlewie, więc jak już usiadłam, to zasypiałam ze zmęczenia. W tym roku liczę na to, że trochę odpocznę. Tutaj zaczęłam nowe życie, nie zapominając o tym, co już przeżyłam… I to tutaj nie czuję się, już taka niczyja.
Mariola Bugajska
To my tworzymy atmosferę
Jeśli chodzi o izolację, to akurat ja jestem typowym domatorem. Lubię być w domu, dodatkowym atutem jest ogródek. Mam nadzieje, że wrócę jak najszybciej do swoich zajęć. Jesteśmy w tej dobrej sytuacji, że mąż nadal pracuje i jeśli będzie trzeba, ruszymy oszczędności. Wiem, że wiele osób jest w ciężkiej sytuacji, mam nadzieje że to wszystko skończy się jak najszybciej. Martwię się też czy w tym roku będę mogła zobaczyć się z rodzicami. Jest też pozytywna rzecz. Wczoraj nasi angielscy sąsiedzi starsze małżeństwo, którym staramy się pomagać, zaproponowali nam wsparcie finansowe, gdybyśmy byli w potrzebie. Wiem, że ludzie się jednoczą w tym trudnym okresie. Jesteśmy katolikami, więc co roku obchodzimy święta. Gdyby nie epidemia, pewnie staralibyśmy się święta spędzić w Polsce albo zaprosić rodziców do siebie. Jednak postaram się, żeby te święta niewiele różniły się od poprzednich. Przygotujemy potrawy tak, jak co roku, obejrzymy mszę świętą w telewizji. Potem połączę się przez Skype’a z rodziną w Polsce. Jakiś film wieczorem. W poniedziałek pewnie, jak większość, trochę polejemy się wodą. Kto pierwszy, ten lepszy! Mam dwójkę dzieci. Ze ze względu na nich sależy mi na tym, żeby było jak najbardziej normalnie. W tym roku będzie trochę inaczej, bo w mniejszym gronie, ale myśle, że też fajnie. Bo pamietajmy, że to my tworzymy atmosferę.
Katarzyna Owczarz
Skromnie, ale zgodnie z tradycją
Święta będą skromne, ale będą. Jesteśmy z mężem w Wielkiej Brytanii sami bez rodziny. Na dwie osoby w domu nie ma co wariować z jedzeniem, bo u nas jedzenia nigdy się nie wyrzuca. W sobotę przygotujemy święconkę i podzielimy się nią w niedzielę rano na śniadaniu. Będzie tradycyjnie żurek, jajka, biała kiełbasa, chrzan, babka wielkanocna. Zawsze podtrzymujemy tradycje wyniesione z domu. Będziemy też uczestniczyć we mszy św. i wszelkich nabożeństwach Wielkiego Tygodnia. Zazwyczaj święta spędzaliśmy w Polsce z najbliższymi. Tak miało być też w tym roku. Teraz pozostało nam łączyć się przez internet na grupowej wideokonferencji. Oboje z mężem jesteśmy „key workers”. Ja pracuje w NHS w szkole specjalnej jako Healthcare assistant. Oboje czekamy, kiedy ta cała pandemia się skończy, żeby zobaczyć się ze swoimi bliskimi. Trzeba wierzyć, słuchać zaleceń, nie wychodzić z domu – oczywiście kto może. Optymizm zawsze był moją mocną stroną, więc chociaż czasem się boimy, bo jesteśmy tu sami, to staramy się myśleć pozytywnie. Mam nadzieję, że w sierpniu już będzie dobrze, bo zaplanowaliśmy urlop w naszych ukochanych polskich górach.
Marzena Wiśniewska
W tym roku sama poświęcę pokarmy
Zazwyczaj spędzam Wielkanoc w Wielkiej Brytanii z mężem i ze znajomymi. W tym roku będziemy tylko ja i mąż. Normalnie poszlibyśmy ze święconką do kościoła, w tym rokusama poświęcę pokarmy w domu. Nie ma żadnego problemu z dostaniem tradycyjnych polskich produktów, gdyż polskie sklepy są dobrze zaopatrzone. A święta będą wyglądąły tak: wstaniemy rano i przygotujemy śniadanie. Później, jak co roku, razem zrobimy obiad, więc tak naprawdę wszystko będzie jak zazwyczaj, tylko mniej gości przy stole. Co do potraw, to jeszcze nie wiem, co będzie. Na pewno jakaś zupa, coś pieczonego, sałatki. Na co dzień sprzątam, więc od 2 tygodni nie pracuję. Ale mam nadzieję, że wszystko szybko wróci do normy, a ja wrócę do pracy. Mój mąż na razie jeszcze pracuje, chociaż za jakiś czas, jeśli sytuacja się nie poprawi, to też będzie siedział ze mną w domu. Myślę, że to szybko się nie skończy, ale tak jestem optymistką i staram się zachowywać spokój, bo tylko takie podejście pomoże przetrwać trudny czas. Wierzę, że jeszcze będzie dobrze.
Aneta Brzozowska
Rozmawiała: Magdalena Grzymkowska