Wybitny teolog naszych czasów, ks. Tomáš Halík, w swojej książce zatytułowanej „Cierpliwość wobec Boga” pisze, że zwycięstwo Chrystusa nad śmiercią to wydarzenie naprawdę szczególnego rodzaju, nie jest to wydarzenie „jedno z wielu”. Od pozostałych faktów naszej historii różni się zwłaszcza tym, że jest „widzialne” tylko oczyma wiary. A ponieważ wiara wszystkie rzeczy Boże widzi teraz jedynie po części i jakby w zwierciadle, musi być w mrokach naszego życia wspierana cierpliwością, to znaczy wytrwałością nadziei.
Niedowiarstwo św. Tomasza, obraz Duccio di Buoninsegna z 1308-11 r.
Często spowiadamy się z naszych wątpliwości w wierze. Jednak chyba nie zastanawiamy się nad tym, jak wiele zawdzięczamy naszym egzystencjalnym znakom zapytania. Bo głupich pytań nie ma. Jest tylko człowiek podejmujący codziennie w sumieniu życiowe decyzje.
W takim kontekście spójrzmy na św. Tomasza Apostoła. Nazywamy go „niewiernym Tomaszem”. Jest to jednak gruba przesada, gdyż na kartach Ewangelii jawi się on raczej jako człowiek bezkompromisowy, zdecydowany, wymagający i cierpliwy. Tomasz nie jest zwykłym sceptykiem. Jest raczej analitykiem nawykłym do badania wszystkiego. To duża różnica.
Tomasz musiał być też człowiekiem cierpliwym wobec Boga. Aż osiem dni czekał na spotkanie z Chrystusem i zaproszenie do dotknięcia ran Zbawiciela. Czy Jezus nie mógł przyjść wcześniej? Czy to nie dziwne, że Ten, który potrafił przejść przez zamknięte drzwi, potrzebował ponad tygodnia, żeby przyjść i spotkać się z człowiekiem pełnym pytań i wątpliwości? Cierpliwość Tomasza została nagrodzona. Zmartwychwstały Jezus przychodzi i zaprasza go do dotknięcia ran. „Pan mój i Bóg mój” – odpowiada „cierpliwy Tomasz”. I było w tej odpowiedzi coś więcej niż prosta konstatacja, że Jezus żyje. „Widział i dotykał człowieka, a wyznał Boga, którego nie widział ani nie dotykał” – komentuje św. Augustyn.
Staje dzisiaj przed nami ze swoim kłopotem ów „Apostoł Cierpliwości”. Widać, że potrzebny był Tomaszowi trudny czas oczekiwania, czas wytrwałej nadziei. Patrząc na niego, uświadamiamy sobie, jak często, zwłaszcza w chwilach doświadczeń, w okresach Bożego milczenia i Bożego oddalenia, brakuje nam cierpliwości wobec Boga. Chcielibyśmy, aby odmienił nasz los, działał i dokonywał rzeczy niezwykłych już, natychmiast, tu i teraz. Tymczasem On każe nam czekać. Doświadczenie św. Tomasza uczy nas, że czekanie na Boga ma sens, że jest w tym jakaś przedziwna Boża pedagogia.
Zmartwychwstały Chrystus staje dzisiaj pomiędzy nami i zapewnia, że nie zostawił nas z naszymi wątpliwościami, pytaniami, troskami i problemami. Pragnie nam powiedzieć, że czekanie ma sens. Mamy tylko uważnie obserwować to, co dzieje się dzisiaj, a zobaczymy, jak Tomasz, że śmierć przemieniła Jezusa i dzięki temu jest On wszędzie. Jezus po prostu jest i to „jest” jest Jego boskim imieniem. Tę Chrystusową wszechobecność nazywamy łaską, wszechmocą, miłością, ale najtrafniej – miłosierdziem.
Cała Biblia pełna jest świadectw o tym, że w Bożym sercu, jak mawiał ks. Tischner, szczególne, uprzywilejowane miejsca mają ci, którzy się z Nim zmagają. Wyjątkowe miejsce mają więc ci, którzy muszę się wykazać ponadprzeciętną cierpliwością wobec Niego. Są trzy – głęboko ze sobą związane – sposoby na cierpliwość względem Bożej nieobecności: wiara, nadzieja i miłość, które miłosierny Bóg nieustannie umacnia, a zwłaszcza robi to przez doroczną uroczystość wielkanocną.
ks. Bartosz Rajewski