Kasia, zootechnik, w Irlandii od 2005 r., od siedmiu tygodni w domu z mężem i z dwójką dzieci.
Pracujesz czy siedzisz w domu?
Jestem kobietą pracującą, żadnej pracy się nie boję, ale teraz siedzę z rodziną w domu. Przez pierwsze lata pobytu pracowałam przy koniach, obecnie jestem taksówkarką. Ta praca daje elastyczność, gdy ma się rodzinę. Mój mąż jest szefem kuchni, pracuje do późnego wieczora. Mamy dwójkę cudownych dzieci, Beccę i Oliwkę, 4 i 6 lat. W Irlandii ogłoszono lockdown 15 marca, ale ja od początku miesiąca zauważałam, że coraz mniej ludzi kręci się w mieście, firmy zalecały pracę w domu. Świętego Patryka odwołano, turyści nie zjawili się; mnie to wszystko dotknęło dość szybko. Ludzie bali się jeździć. Moje dochody mocno spadły, zrobiło się bardzo ciężko.
Z czego teraz żyjecie?
Rząd Irlandii od początku lockdownu wypłacał po 203 euro tygodniowo; po dwóch tygodniach podwyższono wypłaty do 350 euro. Zanim dostaliśmy pierwsze pieniążki, minęło trochę czasu. Teraz siedzę w domu z dziećmi już siódmy tydzień.
Wolno wam wychodzić?
Najpierw mogliśmy wychodzić w celach rekreacyjnych nie dalej niż dwa kilometry od domu. Teraz wydłużono dystans do 5 km.
Jak spędziliście święta?
Mój mąż w tym roku był pierwszy raz w domu podczas Wielkanocy, zawsze miał w tym czasie dużo pracy. Zgodnie z tradycją nikt nie zjadł mojego żurku, ani mąż, ani dzieci. (śmiech)
Dzieci uczą się w domu?
Brak szkoły to koszmar. Szkoła zdalna nie ma dobrej organizacji. Raz w tygodniu dostaję email z rzeczami do wydrukowania. Robię z Oliwką wszystko oprócz języka gaelickiego, bo go nie znam. Odrabiamy pozostałe przedmioty i wysyłamy pani do sprawdzenia. Gdyby teraz były strajki nauczycielskie, wspierałabym je! Kocham nauczycieli! Teraz chyba wszyscy rodzice rozumieją, co to znaczy uczyć dziecko. Cholernie ciężka praca! A tu nasz rząd już poinformował, że szkoły otworzą się dopiero we wrześniu…
Jesteś domatorką czy wolałabyś…
Zamknięcie w domu takiej osoby jak ja, która potrafi pracować 60-80 godzin tygodniowo, to kolejny koszmar. Kocham moje dzieciaki i męża, ale uwielbiam być poza domem, wśród moich klientów, słuchać plotek, w przerwach wędrować po ulicach Dublina i cykać foty.
Pierwsze dwa tygodnie były straszne. Któregoś dnia o mało nie dostałam ataku paniki. Wtedy wzięłam aparat i wyszłam na zewnątrz. Pomogło. Moje dziewczynki nienawidzą aparatu, ale już nie krzyczą „mamo, znowu?!”, kiedy go wyciągam. Mąż nie ma nic przeciwko mojemu hobby. Uważa, że robię mu bardzo ładne zdjęcia. Fakt, akurat te z nim w tle zwykle coś wygrywają.
Jesteś w tym dobra! I fotografujesz niemalże bez przerwy, śledzę cię na Instagramie.
W pierwszy poranek lockdownu moje córki postanowiły przebrać się za księżniczki. Wyciągnęły z szafy święcące sukienki, wybrały oczywiście różowe. Przebrały się i zaczęłam je fotografować. Wtedy wpadłam na pomysł, że może właśnie to uratuje mnie od monotonii codzienności.
Fotografowanie plus bardzo aktywne dzieci?
Dzieci są bardzo zadowolone z tego, że mama jest w domu. Młodsza córka budzi się o 6-7 rano, woła mnie, i tak jest do wieczora, mama i mama. Z tatą chodzą na lody do osiedlowego sklepiku. Razem chodzimy na kawę, kupujemy ją sobie na wynos, siadamy na ławeczce, są przytulanki, pełnia szczęścia. Myślę, że z tego głupiego zamknięcia nasze dzieci będą miały piękne wspomnienia.
Odstresowanych rodziców…?
Tak, nawet mąż chciałby, żeby to trwało wiecznie, bo nigdy nie widział mnie tak wyluzowanej. Przestałam się martwić różnymi dziwnymi sprawami. Taka mu się bardziej podobam. (śmiech) Jest czas na książki i filmy. Bo tak w ogóle, to jak się ma dzieci, nie ma czasu na nic.
Za czym tęsknisz najbardziej? Dokąd pojedziesz najpierw?
Tęsknię za naszymi wypadami. Uciekamy często z domu na dwa dni gdzieś w nieznane. No i od 48 dni nie byłam w Dublinie. Tęsknię za miastem, tu jest właściwie wieś.
Boisz się powrotu do normalności?
Bardziej niż samej choroby boję się tego, co będzie po koronie. Mieliśmy plan, żeby kupić dom. Nie wiem, jak to będzie. Wybraliśmy już coś, ale wszystko zostało wstrzymane. Boję się tego, czy przylecą turyści. Irlandia bez turystów ma przechlapane. W IBM, Google, Microsoft wszyscy mogą pracować z domu – wtedy ja nie mam pracy. Perspektywa znalezienia nowej byłaby dla mnie koszmarna.
Fot. Kasia Kieda
Rozmawiała: Zuzanna Muszyńska