Epidemia koronawirusa nie do końca zdominowała życie polityczne w Polsce. Tam toczy się, niemrawo, prezydencka kampania wyborcza, a ostatnio do politycznego dyskursu włączeni zostali autorzy piosenek.
Kult
Zaczęło się od Kazika Staszewskiego, którego piosenka zajęła pierwsze miejsce na liście przebojów radiowej Trójki. Jakiś nadgorliwy redaktor-urzędnik uznał, że mogłaby urazić prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, piosenkę zdjął z anteny i zarzucił prowadzącemu program, że listę zmanipulował. Rozpętała się burza. Dyrektor radia musiał odejść. Odeszli też z tej radiostacji znani i lubiani prezenterzy. A dyrektor powinien zachować się jak Jarosław Gowin, który na rapowy „przebój” swego syna, krytykujący ostro w niecenzuralnych słowach obecny rząd, zareagował spokojnie, mówiąc, że bardziej ceni jego eseje filozoficzne niż popisy wokalne. Na młodego Gowina natychmiast rzuciły się media, zapewne szukające tematów podczas pandemicznej nudy. Okazało się, że jest on doktorantem filozofii, specjalizującym się w twórczości Ayn Rand.
Przed kilkunastu laty, gdy Hala „Koszyki” w Warszawie była jeszcze normalną halą handlową, a nie zagłębiem wysublimowanych smaków, obok stoisk z warzywami i nabiałem znajdowała się tam księgarnia taniej książki. Przy każdym pobycie w rodzinnym mieście zaglądałam do niej. Kiedyś trafiłam na książkę „Powrót człowieka pierwotnego: rewolucja antyprzemysłowa” autorstwa Ayn Rand. Zafascynował mnie tytuł. O autorce przeczytałam, że była filozofem, antropologiem, twórcą kierunku zwanego obiektywizmem. Ten zbiór esejów wywołał we mnie mieszane uczucia. Świetnie napisane, pokazujące absurdy amerykańskiego życia, ale jednocześnie poglądy autorki często wywoływały mój protest.
Przed kilka lat temu w antykwariacie tuż przy stacji Balham zobaczyłam opasłe tomisko „Atlas Shrugged” tej samej autorki. Trafiło na półkę w moim mieszkaniu „Książki do przeczytania. Kiedyś”. Sięgnęłam po „Atlas” pod koniec marca – 1200 stron to dobre na długie zamknięcie, pomyślałam. Skończyłam czytać w dniu, gdy pojawiła się informacja o „przeboju” Ziemowita Gowina. Dlaczego czytałam tak długo? Otóż z każdym rozdziałem byłam coraz bardziej rozczarowana i w końcu zaczęłam traktować czytanie „Atlasu” jako pozbawione przyjemności zadania do wykonania.
Sporo już wiedziałam o samej autorce, tym bardziej zaskoczyły mnie nie tyle zaprezentowane w książce poglądy, co sposób ich przedstawienia. Alissa Zinowiewna Rosenbaum urodziła się w 1905 r. w Sankt Petersburgu w żydowskiej rodzinie. Jej ojciec był właścicielem apteki, którą stracił po przewrocie bolszewickim. Alissa, studentka uniwersytetu, dobrze poznała co znaczy rewolucja i totalitaryzm. W 1926 r. otrzymała paszport i wyjechała do USA, by odwiedzić rodzinę. Nigdy z tej podróży nie wróciła. Ameryka zafascynowała ją liberalizmem i wolnością. Zmiany wprowadzane w ramach Nowego Ładu za prezydentury Franklina Delano Roosevelta uznała za wstęp do komunizmu i wszechogarniającej obecności państwa. Stała się wyznawczynią skrajnego liberalizmu. Dla niej amerykańska wolność i przedsiębiorczość pchały świat na przód, a ci którzy nie potrafią z danej im szansy skorzystać, zasługują na wymarcie.
„Atlas Shrugged”, który został wydany w 1957 r., to – jak sama mówiła – był jej opus magnum. To nie rozprawa filozoficzna, a powieść z gatunku „political fiction”. Jej bohaterami są utalentowane jednostki, które nie mają szansy na rozwój swoich zdolności i tym samym na postęp dobry dla całego społeczeństwa, gdyż ich wysiłki są hamowane przez władzę totalitarną, złożoną z głupców, działających w myśl tzw. wyższych wartości humanitarnych, a więc pomocy słabym i nieudolnym. Po polsku książka ta ukazała się pod tytułem „Atlas zbuntowany”. To trochę złe tłumaczenie. Bohaterowie powieści nie tyle buntują się, ale po prostu wzruszają ramionami i tworzą własne odizolowane od otoczenia państwo. Książka kończy się wizją pogrążającego się w ciemnościach świata, z gasnącymi światłami Nowego Jorku i kreślonym w powietrzu ręką głównego bohatera symbolem dolara.
„Atlas” jest mieszanką dystopii, utopii, wykładu moralno-filozoficznego (70 stron, które można sprowadzić do zdania „Licz tylko na siebie i bądź egoistą”) oraz powieści obyczajowej z bardzo nudnymi scenami erotycznymi, w których kobieta zachowuje się jak bierna ofiara męskich namiętności. Dodajmy do tego wiarę autorki w amerykański model gospodarki, opartej na konkurencji i schematyzm postaci; wszyscy pozytywni bohaterowie są smukli z niebieskimi oczami i bujnymi blond włosami, a przy tym mówią zawsze logicznie, prowadzą wywody spokojnie, czym wywołują wściekłość swoich przeciwników. Rządzący światem na ogół są opisani w sposób przeciwny. To głupcy, którzy okazują się bezradni w rozwiązywaniu problemów i chcąc zmusić głównego bohatera do współpracy uciekają się do tortur.
Państwo totalitarne opisał znacznie lepiej w podobnej konwencji George Orwell w swej powieści umieszczonej w 1984 roku i uczynił to zaledwie na 200 stronach. Jego opis przesłuchania jest przejmujący, podczas gdy to, co serwuje Ayn Rand, jest po prostu nudne.
Zadziwia mnie, że ta powieść znajduje się na drugim miejsc, po Biblii, na liście najpopularniejszych książek wśród Amerykanów. To dużo mówi o tym społeczeństwie, podobnie jak zdanie głównej bohaterki, która w pewnym momencie stwierdza, że jest przeciwna wszelkim organizacjom charytatywnym. Zadziwia mnie, że także wśród współczesnych polskich polityków, także z obecnego obozu rządzącego, jest wielu wielbicieli Ayn Rand, bo przecież jest to sprzeczne z decyzjami w rodzaju 500+ i zwiększaniem kontroli państwa nad kolejnymi dziedzinami życia.
Wróćmy do piosenek. Zarówno przeboje Kazika jak i rap Zimowita Gowina są mi obce zarówno jeśli chodzi o stylistykę, jak i sposób wykonania. Moje pokolenie słuchało Krzysztofa Kelusa, Przemysława Gintrowskiego i z młodszych wykonawców Jacka Kaczmarskiego. Nowe czasy, nowe „protest songi”. Znakiem czasu jest także to, że antykwariat na Balham został zlikwidowany, a w jego siedzibie zainstalowała się kolejna agencja obrotu nieruchomościami. W warszawskiej hali „Koszyki” jest księgarnia. O znajomości literatury przez osoby ją prowadzące świadczy najlepiej to, że „Lalka” Bolesława Prusa znalazła się w dziale dla dzieci. To także znak czasu.
Katarzyna Bzowska
fot. Framz at Polish Wikipedia / CC BY-SA (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/)