Próżno by szukać w dzisiejszych przewodnikach takich opisów atrakcji turystycznych, jakie stworzył Jan Wiktor. W książeczce o skromnym i rzeczowym tytule: „Pieniny i Ziemia Sądecka” (1965) znajdziemy taki oto fragment dotyczący przełomu Dunajca: „Dunajec ciśnięty w przepaść, wygina się śmiałymi skrętami jak ów legendarny król wężów błyskający łuskami w słońcu. Szalony, niczym niepowstrzymany pęd przerywa złomy, rozdziera zapory, wbiega w skalny wąwóz, a w jego toń wzburzoną spadają strome ściany, chyba piorunem obciosane, aby przeglądać się w głębinach. Tam w dole łoskot, kłębowisko przelewające się bryzgami fal po kamieniach, tam powierzchnia zbrużdżona wirami, hucząca na wysterczających „samorodach”…
Odcisk kierpców
Dunajec to faktycznie rzeka o niezwykłym charakterze, czasem szeroko rozlana i łagodna, czasem tak dzika, jak w opisie Jana Wiktora. Dosłownie wcina się w krajobraz Pienin, tworząc kanion o długości 9 km. Skalne ściany wzdłuż przełomów mają i po kilkaset metrów. Najatrakcyjniejsze fragmenty Dunajca możemy przebyć na flisackiej tratwie. Nigdy nie był to środek lokomocji a jedynie metoda transportu pni drzewnych w głąb lądu. Od XIX wieku jednak spływ Dunajcem stał się jedną z największych atrakcji turystycznych Pienin. Obecnie na taką tratwę, prowadzoną przez dwóch flisaków, czyli górali obeznanych ze sztuką sterowania na burzliwych wodach, może wsiąść do 12 osób. Nie jest to tania rozrywka, bowiem przejazd kosztuje ponad 60 złotych dla dorosłego i 40 dla dziecka. Nie trwa też długo, bo mniej więcej dwie i pół godziny. Trasa spływu przebiega w przeważającej części granicą polsko-słowacką, jaką stanowi Dunajec. Jeśli wypłyniemy ze strony polskiej z miejscowości Sromowce Wyżne, trasa wyniesie 18 km. Po stronie słowackiej z miejscowości Majere i Czerwony Klasztor ma ona jedynie 9,8 km: ale być może jest tańsza no i mamy dodatkową atrakcję wysłuchiwania tych samych starych dowcipów i historii prezentowanych przez flisaków po słowacku. Oczywiście nie pomija się w nich głównego bohatera regionu, jakim był Janosik. Ów zawadiaka był bowiem na tyle sprawny, że podobno przeskoczył Dunajec w najwęższym punkcie przepływu (12 metrów szerokości i 8 głębokości). Niedowiarkom proponuje się sprawdzenie śladów kierpców na kamieniu, jakie rzekomo pozostawił zbójnicki harnaś. Ten tytuł, czyli „harnaś” Janosika przyszedł zresztą do języka polskiego z węgierskiego słówka „hadnagy”, czyli „porucznik, dowódca” poprzez język słowacki. A popularne, turystyczne hasło regionu głosi: „kochał Janosik, ja kocham”.
Trzy Korony i Śmierdzonka
Jeśli wolimy mniej dramatyczne i tańsze przeżycia, możemy przejść tę samą trasę Drogą Pienińską. Wiedzie ona wzdłuż prawego brzegu od Szczawnicy aż po słowacki Czerwony Klasztor. Została ona wybudowana przez pioniera turystyki w tym regionie Józefa Szalay w latach 1870- 75 i dokończona przez Krakowską Akademię Umiejętności. Są tam wspaniałe widoki na klify Siedmiu Mnichów, Sokolicę i przełom Leśnickiego Potoku. Zwieńczeniem są monumentalne skały Trzy Korony (982 m n.p.m.) Wbrew pozorom można się tam dość łatwo wspiąć szlakiem turystycznym, aż na platformę widokową umieszczoną tuż nad 500-metrową gładką, skalną przepaścią. Do roku 1929 te szczyty były w rękach prywatnych, potem wykupił je rząd polski. To jedno z najbardziej znanych i atrakcyjnych miejsc w Pieninach. Jeśli przyjrzymy się butelce wody mineralnej „Kinga Pienińska”, to zobaczymy ich kształt wytłoczony na jej górnej części. Pieniny to góry gdzie zagęszczenie źródeł mineralnych jest bardzo duże. Najbardziej znane są wody Szczawnicy, Krościenka i po słowackiej stronie Śmierdzonki. Ta ostatnia nazwa dobrze opisuje klimat tego miejsca, gdzie wody niestety uwalniają aromaty siarkowodoru. Mają one jednak znakomite właściwości lecznicze. Wykorzystywali je już w średniowieczu Kameduli z pobliskiego klasztoru, a jako oficjalne uzdrowisko cesarstwa Austro- Węgierskiego Śmierdzonka została uznana już w roku 1884. Wody z tego miejsca mają kolor ciemny i leczą prawie wszystko: od przemiany materii po zatrucia metalami ciężkimi i schorzenia skóry. Do tego Śmierdzonka ma status uzdrowiska klimatycznego, ponieważ… śmierdzi.
Niepylak z Homoli
Pieniński Park Narodowy został utworzony już w 1932 roku. Obejmuje on 2 346 ha, z czego pod ochroną ścisłą jest 750 ha. Prowadzi przez niego około 35 km szlaków turystycznych i jest on niezwykle bogaty w tak zwane endemity i relikty, czyli rośliny i zwierzęta występujące tylko i wyłącznie na tych terenach oraz takie, które wyginęły już gdzie indziej. Do jednych z nich należy motyl niepylak apollo. To największy z polskich motyli, z rozpiętością skrzydeł do 9 cm. Ten piękny biało- szaro czarny owad ma niestety bardzo specyficzny gust, bowiem jego gąsiennice żywią się jedynie rozchodnikiem wielkim, co oczywiście nie najlepiej wróży przetrwaniu, jeśli tej rośliny zabraknie. Niepylak schwytany za skrzydło (czego oczywiście absolutnie nie wolno robić, więc trzeba uwierzyć na słowo) nie zostawia na palcach charakterystycznego pyłu i stąd jego nazwa. Motyl ten uchował się jeszcze w jednej z piękniejszych części Pienin: wąwozie Homole. To głęboki jar o długości kilometra, gdzie wysokość stromych skalnych ścian dochodzi do 120 metrów. Dość łatwa trasa prowadzi wzdłuż rzeczki i jest jedną z największych atrakcji turystycznych Pienin. Po stronie słowackiej park został utworzony później niż w Polsce, bo w roku 1967. Pieninsky Narodny Park obejmuje jednak większy obszar (3749 ha) i znajdziemy tam nawet rysie i wydry.
Wizytę w Pieninach można połączyć z uprawianiem sportów wodnych na Zalewie w Czorsztynie. Na jego brzegach wznoszą się dwa malownicze zamki w Niedzicy i Czorsztynie. Oba miejsca pełne legend i turystów oczywiście. Z ich murów można podziwiać fantastyczne widoki na to dość nowe rozlewisko, szczególnie piękne o zachodzie słońca. Warto też zobaczyć będąc w tej części Małopolski dwa szczególne parki- rezerwaty: Modrzewia Polskiego i Pienińskie Lipy gdzie znajdziemy wspaniałe okazy tych drzew. Pieniny, choć niewielkie uznane zostały za najcenniejsze i najpiękniejsze tereny przyrodnicze Europy południowo- wschodniej. Na pewno uważał tak piewca tych terenów Jan Wiktor w swym „Przewodniku po Pieninach i Ziemi Sądeckiej”: „Z iście królewską hojnością sypnęła tu przyroda samą esencją piękna i stworzyła arcytwór, niewielki wprawdzie rozmiarami, ale tak wzniosły i cudny, że nie tylko wprawiał on w zachwyt poetów, ale że wzniecał on zawsze i zawsze wzniecać będzie podziw wszystkich pokoleń, że człowiek zawsze stawał będzie wobec niego ‘jak mała dziecina przed skamieniałą epopeją…’” No cóż, nic dodać, nic ująć, czas ruszyć w Pieniny i własnymi zmysłami doświadczyć tej „esencji piękna” i „skamieniałej epopei”!
Tekst i zdjęcia: Anna Sanders