Dziesięć mil od centrum Edynburga leży miasteczko jak ze snu 5-latki: z tęczowymi domkami, brukowanymi uliczkami i uroczymi ogródkami. To South Quensferry, choć dużo bardziej oddającą malowniczy charakter tego miejsca jest jego pradawna nazwa: Taobh a Deas Chas Chaolais. Po gaelicku, czyli w starym szkockim języku, to oznacza „Południowa Strona Stromej Cieśniny”. I tak rzeczywiście jest. Po drugiej stronie zatoki i ujścia rzeki (Firth of Forth) mamy inne miasteczko: North Queensferry. Należy z całą dosadnością podkreślić, że to nie są te same miejscowości! I choć w linii prostej odległość między nimi wydaje się bliska, to przeprawa przez rzekę znacząco ją wydłuża.
Natomiast angielska prozaiczna nazwa Queensferry upamiętnia św. Małgorzatę Szkocką, która często tędy podróżowała promem między Dunfermline a Edynburgiem, gdy w XI wieku jeszcze nie było tu mostu.
Queensferry jest najbardziej znane z dwóch rzeczy. To tu 1 stycznia odbywa się co roku Loony Dook, czyli szalona kąpiel w lodowatej wodzie (i w przebraniu). Drugą rzeczą jest majestatyczny most Forth Bridge, czyli „Scotland’s greatest man-made wonder”, historycznie pierwsza w Wielkiej Brytanii i obecnie najbardziej rozpoznawalna konstrukcja ze stali, uznana za jeden z cudów Szkocji.
Forth Bridge to inżynieryjne arcydzieło epoki wiktoriańskiej stworzone przez sir Johna Fowlera oraz Benjamina Bakera. Most łączy północny i południowy brzeg zatoki Firth of Forth i prezentuje się naprawdę widowiskowo. W momencie powstania był najdłuższym tego typu mostem (aż do 1919 roku, kiedy ukończono Quebec Bridge). A nawet współcześnie nadal jest drugim na świecie mostem, jeżeli chodzi o długość pojedynczego przęsła. Cały most jest długi na 8094 stopy, czyli prawie 2,5 km.
Budowa mostu trwała 8 lat. W szczytowym momencie pracowało na niej 4600 ludzi. Niestety praca przy tak szeroko zakrojonym przedsięwzięciu i to w czasach, gdy nie mówiło się zbyt wiele o przepisach BHP, była bardzo niebezpieczna. W czasie konstrukcji mostu zginęło 78 robotników, cześć z nich utonęła, część odniosła obrażenia w wyniku upadku z wysokości.
Na budowę mostu zużyto 55 tys. ton stali, 1200 ton cementu i 110 tys. metrów sześciennych kamienia. Wiele materiałów, w tym granit z Aberdeen, żwir z Arbroath, piasek, drewno czy węgiel, sprowadzano nomen-omen koleją, a następnie transportowano na barce w miejsce, gdzie dany materiał aktualnie był potrzebny. Z kolei robotników z Edynburga, Leith i Dunfermline woziły parostatki. W sumie budowa mostu kosztowała 3 miliony funtów.
Po zakończeniu wszystkich prób i inspekcji most został o oficjalnie otwarty przez księcia Walii (późniejszego króla Edwarda VII), który 4 marca 1890 r. przykręcił ostatni pozłacany nit. Pierwszy pociąg, który po nim przejechał, prowadziła kobieta, Candida Louise Hay, co w tamtych czasach było wydarzeniem wyprzedzającym swoją epokę.
Od tamtej pory most jest w ciągłym użyciu. Most do tej pory ma kluczowe znaczenie dla transportu kolejowego w Szkocji. Codziennie przejeżdża nim 190 do 200 przejazdów pociągów.
Most jest wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Co jednak bywało w przeszłości problematyczne, to łuszcząca się farba na tej stalowej konstrukcji, która ją skutecznie szpeciła. Wielokrotnie podejmowano wysiłki, aby most pomalować, jednak skala tego zadania była przytłaczająca – mówimy tutaj o odmalowaniu 230.000 metrów kwadratowych elementów (czyli powierzchni odpowiadającej 33 boiskom do piłki nożnej) zawieszonych do 100 metrów nad powierzchnią wody. Do języka potocznego weszło nawet powiedzenie „malowanie Forth Bridge”, jako określenie czynności, które nigdy się nie kończy.
W 2001 roku ogłoszono duży projekt remontowy. W ciągu następnych 10 lat odcinki mostu zostały pokryte systemami rusztowań, a konserwatorzy z olbrzymią pieczołowitością czyścili każdy element ze starej farby, aby następnie położyć trzy nowe warstwy. W niektórych trudno dostępnych miejscach robiono to ręcznie. Zdaniem ekspertów most przez kolejne przynajmniej 20 lat nie będzie wymagał malowania.
Forth Bridge jest nazywany „szkocką wieżą Eiffla”. W rzeczywistości w ramach dużo bardziej zaawansowanej technologicznie konstrukcji mostu można byłoby zmieścić aż sześć wież Eiffla, a sam Gustaw był miłośnikiem Forth Bridge, nazywając go największym osiągnięciem stulecia. A zatem zasadnym byłoby mówić raczej o wieży Eiffla, że to francuska odpowiedź na Forth Bridge, a nie na odwrót…
Magdalena Grzymkowska