18 października 2020, 15:00
Wenecja w Cotswolds:  Bourton on the Water

Tę niewielką wioskę w hrabstwie Gloucestershire co roku odwiedza prawie pół miliona turystów. W sezonie jest to miejsce, które raczej trzeba omijać z powodu tłoku. Teraz jednak mamy niepowtarzalną szansę pozwiedzać na spokojnie tę „Wenecję Cotswolds”, która wprawdzie nie zapiera dechu jak oryginał, za to świetnie nadaje się do rodzinnego wypadu na weekend. Swój przydomek Bourton otrzymał dzięki pięciu mostom na szeroko płynącej rzece Windrush i licznym zabytkowym domom, których English Heritage naliczyło aż 114. Prócz tego jest tam wiele tradycyjnych atrakcji oraz malowniczych tras spacerowych.

Domy z piaskowca i ukryci księża

Bourton i okolice były zasiedlone już w czasach neolitu. Pomału ludzie stworzyli krajobraz, w którym dominowały pola i łąki do wypasu owiec. W XV- XVI wieku zniknęły prawie wszystkie lasy, tak więc do budowy domów zaczęto używać innego surowca, którego było wszędzie pełno czyli wapienia. Stąd wzięły się słynne kamienne domy Cotswolds stanowiące o wyjątkowości i pięknie tego regionu. Specyfiką rozległej wioski Bourton na pewno jest jej pięć mostów, które przecinają płytką, szeroką rzekę Windrush. Wszystkie są zbudowane z lokalnego, złocistego piaskowca, a ich niskie łuki wdzięcznie obejmują nieśpieszne nurty wody. Najstarszy z nich to Mill Bridge zbudowany w 1656 roku. Pozostałe pochodzą z lat 1756 i 1776. Po zbudowaniu linii kolejowej (1862) w Bourton zaczęli się osiedlać emerytowani przedstawiciele przeróżnych profesji; prawnicy, lekarze, urzędnicy. Wieś zaczęła nabierać innego charakteru, niezwiązanego z dotychczasowym czyli rolniczym. Pomału przerabiano stare domy na sklepiki, kafejki, restauracje, herbaciarnie oraz oczywiście noclegownie. W tym też okresie wybudowano kolejny mostek New Bridge (1911). Ostatni powstał w 1953 (Coronation Bridge). W rzece odbijają się fasady niewysokich domków z piaskowca, które tworzą wraz z wysokimi drzewami i rozległym trawnikiem niezwykle malowniczy widok. Chyba największym i najstarszym domem w Bourton jest schowany nieco z boku Harrington House. Była to niegdyś siedziba przeorów nieistniejącego już klasztoru w Evesham. Przebudowano go gruntownie w roku 1740 a w czasach rozwoju turystycznego (1920) przeznaczono na Holiday Fellowship Hotel, który działa do dziś. To wtedy odkryto kilka ukrytych pokoi i kaplicę, w której odbywały się zakazane w XVII wieku msze katolickie. W sprytnie ukrytych pomieszczeniach chowali się księża, których chronił właściciel Harrington House: Charles Trinder. 

Święty pagórek

Trudno dziś odkryć i zrozumieć dlaczego niektóre miejsca są uznawane za święte. Być może ludzie pierwotni mieli więcej wyczucia dla jakiejś gdzie indziej nie spotykanej energii i dlatego uznawali, że na takim konkretnym terenie zapewne znajdują się bóstwa, którym trzeba oddać cześć..? Takim miejscem jest niewielki pagórek w Bourton gdzie obecnie stoi kościół St Lawrence. Tutaj od samego początku odbywały się rytuały i budowano świątynie. Swoich bogów czcili tam pierwsi osadnicy z okresu neolitu, potem gdy przyszli Rzymianie, również tam postawili świątynię swoim bóstwom. W czasach saksońskich (rok 708) przerobiono ją na kościół, który w XIV wieku został gruntownie przebudowany. W dzisiejszym budynku możemy jeszcze odkryć ślady architektury z XII i XIV wieku. Większość kościoła pochodzi jednak z roku 1785, kiedy to pastor Edward Vernon przeprowadził remont i kolejną przebudowę. To, że zostało nieco starożytnych murów zawdzięczamy tylko smutnemu faktowi, że Edward stracił w pewnym momencie siły i zapał do tego przedsięwzięcia. A stało się tak, gdy po śmierci najbliższych, zdał sobie sprawę, że nikt już z rodziny go nie przeżyje. Wtedy uznał, że nie ma dla kogo kontynuować pracy. Na szczęście zdążył zmodyfikować wieżę. Zamiast typowej, ostrej wieżycy ustawiono kopułę pokrytą ołowiem, inaczej nie wytrzymałyby fundamenty. Wcześniej proboszczem był niejaki Dr Thomas Temple. Nie dbał za bardzo o swoją parafię ani o kościół St Lawrence, gdyż zajmował się prywatną edukacją syna króla Charlesa I. Ponadto skandalicznie wręcz procesował się ze swoim zięciem, sąsiadami a nawet kościelnym. Ale to dzięki niemu do Bourton zajechał król z księciem Walii. Nocowali w bardzo ładnym dworze Thomasa obok kościoła, który jak sobie możemy wyobrazić był znacznie lepiej utrzymany. Przy kościele warto obejrzeć cmentarz, gdzie znajdują się barokowe, wysokie grobowce, na których możemy zobaczyć pyzate twarzyczki aniołków i figury przedstawiające drogich zmarłych. Znajduje się tam też pod starym, kamiennym daszkiem bardzo romantyczna ławeczka umieszczona w murze. To pamiątka poświęcona Leonardowi Hill, założycielowi Birdland w Bourton.

Pingwinowy Milioner

Leonard William Hill był od dzieciństwa zafascynowany ptakami. Urodzony w Bourton, w wieku 15 lat został oddany na naukę zawodu i do pracy miejscowemu cieśli. Długo jednak nie zagrzał tam miejsca i zamiast wygładzać deski… zbierał ptaki. Najpierw miejscowe potem coraz bardziej egzotyczne. Pobudował im przestronne ptaszarnie, które wkrótce otworzył dla coraz liczniej przybywających do Cotswolds turystów. W roku 1970 został „Pingwinowym Milionerem”. Zakupił wtedy dwie wyspy na archipelagu Falklandów, gdzie mieszka ponad trzy miliony pingwinów. Ten interes mocno nadwyrężył budżet rodziny i po jego śmierci wyspy wraz z Birdland zostały sprzedane. Na szczęście wszystko poszło w dobre ręce ponieważ obecnie wyspy należą do strefy ścisłej ochrony, a Birdland nadal działa przy wjeździe do miasta od strony Londynu, przy Rissington Rd. Na dużym parkingu tuż obok, łatwo znaleźć miejsce. Birdland zajmuje około 2,4 ha i mieszka tam około 500 gatunków ptaków w 150 wolierach. Zobaczymy, między innymi, flamingi, papugi, żurawie, sowy, pelikany i oczywiście pingwiny. Te ostatnie wzięły nawet udział w super produkcji „Batman Returns”, do której zostały wypożyczone w 1992 roku. Obok Birdland jest też Dragonfly Maze, czyli zielony labirynt z niespodziankami. Oba miejsca są już czynne i świetnie nadają się do wizyt z dziećmi. Inną rodzinną atrakcją na pewno będzie Model Village czyli Burton w miniaturze. Budowanie tej mini wioski zajęło 5 lat, a otworzono ją by uczcić koronację w roku 1937. Jest to jedyna z wielu takich Model Villages w Wielkiej Brytanii, która doczekała się miejsca na liście zabytków II-giej klasy. W skali 1/9 zobaczymy centrum wioski, wraz z mostkami, domami, miniaturowymi ogródkami, mieszkańcami a nawet…miniaturę miniatury. Kolejną tego typu atrakcją jest Bourton Model Railway Exhibition, czyli model kolejki, gdzie znajduje się 40 modeli brytyjskich i kontynentalnych pociągów w trzech głównych ekspozycjach. Wyjątkowo, zwiedzający mogą sami pobawić się tymi krasnoludkowymi liniami. Normalnego rozmiaru eksponaty znajdziemy w Cotswolds Motoring Museum. Jak nazwa wskazuje są tam stare samochody, memorabilia, rowery a także wielka kolekcja metalowych, emaliowanych znaków reklamowych. Przy dobrej pogodzie warto przespacerować się nie tylko po wiosce, ale nieco dalej. Pomiędzy drogą A492, którą wytyczyli jeszcze Rzymianie, a Bourton są piękne łąki Salmonsbury Meadows; 44 akry rezerwatu przyrody oraz pozostałości osady z okresu neolitu Salmonsbury Camp. Tam poznamy najstarszą historię zasiedlenia regionu Cotswolds, który wspaniale nadaje się do jesiennego zwiedzania. 

Tekst i zdjęcia: Anna Sanders

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_