Marek Sabadasz. Ultramaratończyk. Ma na koncie cztery biegi 24-godzinne, w których zawsze stawał na podium. Wygrał w Edynburgu, ustanawiając rekord trasy z wynikiem 197 kilometrów, zajął drugie miejsce w Worcester i Tyndrum, a także trzecią lokatę ponownie w Worcester. Zawodowo pracuje w firmie budowlanej KTB Bulding Services. Pochodzi z miejscowości Warkocz w województwie dolnośląskim, ukończył zawodową szkołę gastronomiczną we Wrocławiu. Od 2006 roku mieszka w Glasgow, znak zodiaku – Waga.
Życiowe motto…
Na co dzień kieruję się maksymą: „Życie to dar i powinniśmy robić wszystko, żeby cieszyć się nim jak najdłużej”. Podczas sportowych treningów moim mottem są słowa: „Wszystko zdarza się dwa razy. Pierwszy raz w twojej głowie, a drugi w rzeczywistości”, natomiast kiedy staję na starcie zawodów sił dodaje mi cytat z książki Scotta Jurka: „Poza najdalej wysuniętym bastionem zmęczenia i bólu odkryjemy pokłady mocy i ukojenia, o jakie siebie nie podejrzewaliśmy. Źródła obfite i nienapoczęte, do jakich nigdy wcześniej byśmy się nie przebili”.
Hobby…
Bieganie. Pochłania ono niemal cały mój wolny czas, gdyż po pracy na budowie, treningach oraz obowiązkach domowych ciężko znaleźć siły i ochotę na inne zajęcia. Ale nie żałuję, gdyż pokonywanie kolejnych kilometrów jest dla mnie niemal jak modlitwa i powietrze niezbędne do oddychania. Nie ma przesady w stwierdzeniu, że żyję po to, by biegać.
Film…
„Forrest Gump”. Po raz pierwszy widziałem ten film ponad 20 lat temu i od tamtej pory często do niego wracam. W czym tkwi jego magia? Główny bohater, zagrany genialnie przez Toma Hanksa, pomimo tego, że jest upośledzony umysłowo, nie zważając na przeciwności losu odnosi duże sukcesy. Zostaje bohaterem wojny w Wietnamie, otrzymuje Medal Honoru, gra w futbol amerykański i ping-ponga. Dzieło wyreżyserowane przez Roberta Zemeckisa pokazuje, że jeśli czegoś pragniemy, to nic nie jest w stanie temu przeszkodzić. Liczy się serce, praca i wiara w to, że możemy przenosić góry.
Muzyka…
Z moją partnerką Justyną uwielbiamy tańczyć. I nie przeszkadza nam to, że ona preferuje rytmy latynoamerykańskie, a ja bardziej rock & rollowe w klimacie lat 60. ubiegłego wieku. Nogi sam
e nas niosą. Natomiast najbardziej relaksuję się przy muzyce filmowej, a utworem wszechczasów jest dla mnie „The Battle” z obrazu „Gladiator”. Genialna kompozycja Hansa Zimmera.
Samochód…
Od roku jeżdżę Tygryskiem, jak nazywam mojego Peugeota Partnera. To stosunkowo mały, pięcioosobowy, sześcioletni camperek, idealny na weekendowe wyjazdy oraz zawody. Zbudowałem w nim rozkładaną skrzynię do spania, więc można się zdrzemnąć i wypocząć. A co najważniejsze, jest bezawaryjny.
Zwierzę…
W domu mamy siedem królików i dwie papużki faliste, a jakby tego było mało córka podrzuca nam niemal codziennie pod opiekę dwa psy – mopsa i buldoga francuskiego. Prawdziwy, kolorowy zwierzyniec. Felek, czyli pan papug, jest najmniejszy, ale jednocześnie najstarszy w stadzie i to on dzierży pozycję samca alfa, z lampy pod sufitem pilnując porządku. Z kolei mopsowi Tofikowi czasami wydaje się, że jest królikiem i wyjada im jedzenie. Słowem, zgrana, wesoła rodzinka.
Marzenie…
Marzenia nazywam celami. Te sportowe to zdobycie mistrzostwa Polski w biegu 24-godzinnym z wynikiem ponad 250 kilometrów, a potem wygrana w rywalizacji dwukrotnie dłuższej. Jednak wisienką na torcie będzie triumf na dystansie 5000 kilometrów. Zawody odbywają się w Atenach na małej pętli, żeby uczestnicy cały czas byli pod okiem lekarza i załogi. Limit na ukończenie biegu wynosi 60 dni.
Natomiast jeśli chodzi o życie pozasportowe, to chciałbym kupić kawałek ziemi, na której zbuduję mój wymarzony domek. Gdzieś na uboczu, z dala od zgiełku, w ładnej okolicy. Będzie się z niego rozciągał widok na drzewka owocowe, jakie w pobliżu zasadzę…
Piotr Gulbicki
Nina
Brawo 🙂 Marek 🙂