26 grudnia 2020, 14:01
„Biografia” Bożego Narodzenia
Cecil Day-Lewis, autor pięknego wiersza „Christmas Tree”, napisał: „Nie ma różnych świąt Bożego Narodzenia. Jest tylko jedno Boże Narodzenie – to, zachowane w naszej pamięci, złożone z impresji świątecznych dni, artystyczne dzieło naszej pamięci”.

Święta Bożego Narodzenia „urodziły się” w 354 roku, w trzydzieści lat po przejściu na chrześcijaństwo cesarza Konstantyna Wielkiego, już po śmierci tego władcy. Z tego roku pochodzi pierwsza zachowana wzmianka wskazująca na celebrację święta narodzin Chrystusa w dniu 25 grudnia. Obchody Bożego Narodzenia w tym właśnie dniu szybko stały się popularne.

Od tego czasu święta Bożego Narodzenia „dorastały” i wraz z wiekiem zmieniały się. Zawsze też, poczynając od wczesnego średniowiecza, aż do czasów współczesnych towarzyszą temu narzekania, że w obchodach dnia narodzin Jezusa brak często religijnego wymiaru, że zapomina się o tym, co jest istotne, a zwyciężają pogańskie przyzwyczajenia, związane z obchodami zimowego przełomu. Trochę to brzmi jak gderania starych ciotek, które obserwują nastolatków. Już w III wieku chrześcijański pisarz i teolog Tertulian (choć jeszcze data 25 grudnia nie obowiązywała) potępiał nawiązywanie w obchodach świątecznych do rzymskich Saturnaliów, do zwyczajów, które w takim dniu nie przystoją, a więc przede wszystkim obżarstwa i opilstwa.

W wiele wieków później było podobnie. Oto najlepszy przykład. W 1213 r. król Jan bez Ziemi i jego goście zjedli 400 głów prosięcia, 3000 perliczek, 15 000 śledzi, 10 000 węgorzy i 100 funtów migdałów, a wszystko to popili 27 wielkimi beczkami wina (każda beczka zawierała około 60 galonów, czyli 300 litrów). Nie wiadomo, ilu było gości na tej uczcie. Z pewnością wielu, bo jednocześnie były to jego urodziny – czwarty syn króla Henryka II, urodził się w Oxfordzie 24 grudnia. Rok 2013 był znamienny – po konflikcie z papieżem król Jan, zwany po angielsku John the Lackland, gdyż nie otrzymał od ojca żadnych posiadłości ziemskich – ukorzył się przed Innocentym III, oddał państwo w opiekę Boga. Zobowiązywał się płacić roczną daninę. Papież natomiast poparł angielskiego władcę w jego konflikcie z baronami. Było więc wiele powodów do świętowania.

Taki sposób obchodzenia świąt był jedną z przyczyn reformacji. Marcin Luter porównał Rzym do grzesznego Babilonu i zachęcał do odrzucenia świątecznego przepychu i poprzedzającej 25 grudnia atmosfery odpustowej. Mimo że obchody Bożego Narodzenia wyjątkowym uwielbieniem darzył król Henryk VIII, przykazania Lutra szczególnie mocno wzięli sobie do serca angielscy purytanie, którzy widzieli w Bożym Narodzeniu jedynie „katolickie święto rozpusty”. W 1538 r. Prezbiteriański Kościół Szkocji odrzucił obchody Bożego Narodzenia, zastępując je Hogmanay (31 grudnia). Angielscy purytanie postąpili podobnie. „Mszalny dzień papieski” – jak nazwali 25 grudnia – został wymazany z kalendarza decyzją parlamentu i rządu Olivera Cromwella w 1647 r. Mimo że zakaz został zniesiony po śmierci dyktatora, angielskie obchody nigdy już nie wróciły do dawnego splendoru.

Z epoki Tudorów pochodzi zwyczaj przygotowywania tzw. mince pies. Te dawne nie były słodkie jak obecnie. Była to mieszanka siekanego mięsa, kandyzowanej skórki pomarańczowej i suszonych owoców. Z czasem, gdy cukier stał się tańszy, zrezygnowano z mięsa, które pozostało tylko w nazwie. Bożonarodzeniowy pudding także kiedyś był potrawą mięsną przyrządzaną na ostro i przypominał zupę, zagęszczaną tartą bułką i owocami. Tak te potrawy opisuje, m.in. Samuel Pepys.

Współczesne biurowe przyjęcia, jakie wydają pracodawcy przed świętami dla swoich podwładnych, biorą swój początek w zwyczaju zapraszania przez właścicieli ziemskich służby. Tak obecnie, jak i wtedy było to okazjonalne „bratanie się” przy alkoholu i jedzeniu.

W same święta bywało inaczej. Przypomina o tym pamiętnik Hannah Cullwick, służącej w bogatym domu. Jak pisze, w wigilię przywieziono słodycze i galaretki, a potem ona i reszta służby mogła przez otwarte drzwi salonu obserwować, jak państwo się bawi. „My, na dole, nie mieliśmy zabawy… Trzeba było wszystko posprzątać, tak że poszłam spać o 4 rano”. W drugi dzień świąt zgodnie z tradycją miała wolne. Odwiedziła siostrę, ale była tak zmęczona, że gdy usiadła na dywanie, by ogrzać się przy kominku, natychmiast usnęła.

Przygotowania do świąt od wieków są męczące, szczególnie dla kobiet, świątecznych męczennic, które chlubią się tym, że ich święta są „perfekcyjne”. Wspomniany Samuel Pepys pod datą 25 grudnia 1666 r. zanotował: „Wstałem, nie budząc żony, która do czwartej siedziała nad wypiekami świątecznych pasztetów. Sam do kościoła. W domu do obiadu siedliśmy tylko z żoną, bratem i naszą Barker (dama do towarzystwa żony, ale pełniąca też rolę pokojówki – JK). Mieliśmy smaczne żeberka, pasztety i dobre wino z mojej własnej piwnicy.”

Nie jedzono jeszcze wtedy indyka. Przybył on na wyspy brytyjskie z Ameryki. Stamtąd także przyleciał na saniach św. Mikołaj w czerwonym ubraniu, nienagradzający za dobre uczynki i każący rózgą za złe, ale jako dobry dziadek, ofiarujący wszystkim prezenty.

Przed kilku laty ukazała się książka Judith Flanders „Christmas. A Biography”. Autorka opisuje święto Bożego Narodzenia w pewnym sensie niezależnie od głównego bohatera tego święta. Przypomina świąteczne zwyczaje, odmienne w różnych krajach i epokach. To właśnie z tej książki zaczerpnęłam niektóre z przytoczonych tu opowieści. Ta „biografia” szczęśliwie nie jest napisana, jak o kimś, kto odszedł. Święta Bożego Narodzenia mają się dobrze – są zdrowe i pełne życia.

 

Julita Kin

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_