03 stycznia 2021, 10:00
Arkadiusz Tymieniecki: Morsy i foczki
O kąpielach w lodowatej wodzie w dobie koronawirusa, dobroczynnych skutkach morsowania, a także stworzeniu mapy online dla pasjonatów tego sportu Arkadiusz Tymieniecki, założyciel grupy Morsy UK, opowiada w rozmowie z Piotrem Gulbickim.

Mimo epidemii nie rezygnujecie z kąpieli.

– Jeśli są jakiekolwiek wirusy, a słyszymy, że są, chociaż ich nie widzimy, nasz organizm jest w pełni wyposażony w system obronny przeciwko nim. Główny cel morsowania to wzmocnienie odporności na choroby poprzez stymulowanie układu immunologicznego, a kąpiel w zimnej wodzie jest tu najlepszym sposobem.

Hartujecie się w maskach?

– Podczas biegu, rozgrzewki czy ćwiczeń ważne jest oddychanie, dostarczanie świeżego powietrza oraz pozbywanie się zbędnych trujących elementów poprzez wydychanie, a zasłonięta twarz bardzo to utrudnia. Ponadto kontakt z drugim człowiekiem (rozmowa, podanie ręki, przytulenie) korzystnie wpływa na psychikę, a także stymuluje system odpornościowy, dlatego unikamy masek. Oczywiście, szanuję poglądy tych, którzy sądzą inaczej, więc jeśli ktoś ma obawy nie uczestniczy w naszych grupowych spotkaniach morsując w innym czasie.

Jesteś założycielem prężnie rozwijającej się grupy Morsy UK.

– Można powiedzieć, że to moje dziecko. Kiedy 14 lat temu przeprowadziłem się z Luton do Milton Keynes zacząłem szukać miejsca, gdzie mógłbym się hartować, ale na jezioro Blue Lagoon, znajdujące się na obrzeżach miasta, będące częścią rezerwatu przyrody Bletchley, trafiłem dopiero rok później. Na początku kąpałem się sam, czasami dołączył ktoś z nowopoznanych znajomych, jednak z każdym sezonem przybywało więcej chętnych. Obecnie grupa liczy około 35 osób, ludzie przyjeżdżają z Bedford, Luton, Dunstable, Buckingham, Northampton, ale też z Londynu, Coventry, Peterborough czy Leicester. Ba, na Facebooku dołączają do nas chętni z całej Anglii, a nawet Szkocji. Najmłodszy ma 9, a najstarszy 50 lat.

Jednak ostatnio przeprowadziłeś się.

– Lubię nowe wyzwania, dlatego zakotwiczyłem w Carlisle, w hrabstwie Cumbria, jednym z najładniejszych miejsc na Wyspach. Znalazłem tu przepięknie położone wśród gór jezioro Ullswater, którego długość sięga prawie 12 kilometrów, a głębokość dochodzi do 63 metrów. Spływają do niego liczne strumyki zasilając zimną, krystaliczną i bardzo smaczną wodą. Pomimo padającego deszczu nie mogłem się oprzeć pokusie i po chwili celebrowałem pierwszą kąpiel w nowym miejscu. Niedługo potem zamieściłem ogłoszenie o wspólnym morsowaniu i szybko dołączyły do mnie trzy osoby. Mam nadzieję, że nowa grupa z czasem się rozrośnie, podobnie jak ta w Milton Keynes, z którą cały czas jestem w bliskim kontakcie i razem planujemy jej dalszy rozwój. Tym bardziej, że piszą do nas ludzie z różnych zakątków Wielkiej Brytanii. Wielu z nich chciałoby dotrzeć na nasze spotkania, jednak ponieważ ze względu na odległość nie każdy może przyjechać, zrodziła się inicjatywa utworzenia interaktywnej mapy online, na której będzie można dodać pojedyncze osoby bądź grupy z danego rejonu, a także zaznaczyć jeziora, rzeki czy plaże, gdzie można się spotkać i pomorsować. Ułatwi to zadanie tym, którzy chcieliby spróbować, ale nie wiedzą jak zacząć nową przygodę.

Zamierzamy też organizować coroczny ogólnokrajowy zlot morsów i foczek nad morzem, podobnie jak to ma miejsce w Polsce, skierowany do sympatyków zimnych kąpieli.

Morsowaniem zajmujesz się od dawna.

– Od 18 lat. W czasach szkolnych, w mojej rodzinnej Pile, uprawiałem różne sporty – judo, karate kyokushin i shotokan – ale zdrowie zawsze pozostawiało wiele do życzenia. Często się przeziębiałem, chorowałem na grypę, a chroniczny jesienno-zimowy katar przerodził się w zapalenie zatok. Z medycznego punktu widzenia jedyną metodą ich leczenia była punkcja, czyli bolesny zabieg przekłucia przegrody nosowej, żeby oczyścić zainfekowane miejsca, tyle że było to rozwiązanie tymczasowe, gdyż po jakimś czasie problemy wracały. Szukając alternatywnych rozwiązań znalazłem informacje, że zatoki można wyleczyć w specjalnych komorach o bardzo niskich temperaturach bądź poprzez kąpiele w lodowatej wodzie. Wybrałem to drugie i rozpocząłem morsowanie w jeziorze znajdującym się w lesie niedaleko Kostrzyna nad Odrą. Był rok 2002, miałem wówczas 36 lat i zero wiedzy na ten temat. W internecie znajdowały się tylko zdjęcia ludzi kąpiących się w przeręblach, ale kierowała mną silna motywacja, dlatego do wszystkiego dochodziłem sam, metodą prób i błędów. A tych ostatnich nie brakowało.

???

– Myślałem na przykład, że najpierw trzeba się rozebrać i dopiero potem zacząć biegać, żeby pobudzić krążenie, co skończyło się przeziębieniem i kilkudniową kuracją.

Innym razem postanowiłem sprawdzić czy dłuższe przebywanie w zimnej wodzie, powyżej 30 – 40 minut, zwiększy odporność. Skutkiem tego było wyziębienie organizmu, gorączka oraz konieczność brania leków, żeby wrócić do zdrowia. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i uniknąłem zapalenia płuc, a także innych poważniejszych powikłań.

Z każdym kolejnym wejściem do wody uważnie analizowałem reakcje ciała (dreszcze, wyziębienie, brak czucia w palcach, zmiany w reakcjach na chłód, deszcz, śnieg, mróz) i krok po kroku wypracowywałem metodę, która była dla mnie najlepsza. Dzisiaj mam własne, sprawdzone patenty – jeśli zaczyna mnie łapać jakaś infekcja, czuję wzrost temperatury bądź osłabienie (chociaż zdarza się to bardzo rzadko), to jak najszybciej jadę się wykąpać w jeziorze, a po powrocie do domu idę spać. Rezultat jest taki, że następnego dnia jestem zdrowy jak ryba. Warto dodać, że odkąd morsuję ani razu nie miałem kłopotów z zatokami czy grypą.

Ale to nie jest sport dla każdego.

– Wręcz przeciwnie. Owszem, spotkałem się z opinią, że osoby mające problemy z ciśnieniem bądź sercem powinny unikać tego typu aktywności. Natomiast ja jestem innego zdania, uważam, że każdy, kto jest w stanie biegać, a także wykonać proste ćwiczenia fizyczne, jak najbardziej może morsować. Nie ma ograniczeń wiekowych, nie trzeba specjalnych przygotowań – wystarczy zacząć w odpowiednim czasie (wrzesień, październik), kiedy jest jeszcze w miarę ciepło, a temperatura wody wynosi około 15 stopni Celsjusza. W tym okresie inaugurujemy sezon, kończąc go w marcu bądź kwietniu, w zależności od panujących warunków atmosferycznych.

Kąpiel w lodowatej wodzie sprawia przyjemność?

– I to jaką! Szczególnie niesamowite są dwa momenty. Pierwszy, kiedy po kilku minutach od zanurzenia nasze ciało przestaje odczuwać chłód i nagle, na skutek uwolnienia endorfin, pojawia się ogólna wesołość. Natomiast drugi, jak wychodzimy na ląd. Czujemy wówczas wspaniały przypływ energii i całkowitą odporność na zimno, dzięki czemu można się kulać po śniegu z uśmiechem na ustach.

Kąpiel poprzedza rozgrzewka.

– To bardzo ważny element. Zaczynamy ją w ubraniu, biegając, a w międzyczasie wykonując różne ćwiczenia – przysiady, wymachy rąk i nóg, skłony, skręty tułowia. Trwa to 15 – 20 minut do czasu, aż poczujemy, że ciało się rozgrzało, serce pracuje na wysokich obrotach i jest nam ciepło, a nawet gorąco. Wtedy rozbieramy się do stroju kąpielowego, zakładamy rękawiczki, specjalne buty, jeżeli dno jest kamieniste oraz ewentualnie czapki i szybko wchodzimy do wody. Nagłe wskakiwanie do niej nie jest wskazane, powinno się spokojnie zanurzyć po szyję i… czekać na efekty.

Czas kąpieli waha się od kilku do kilkudziesięciu minut, w zależności od indywidualnych predyspozycji i samopoczucia, jednak trzeba pamiętać, że jeśli trwa to ponad pół godziny możemy doprowadzić do wychłodzenia organizmu i w efekcie wyrządzić sobie więcej szkody niż pożytku.

Poza sezonem, czyli późną wiosną, latem i wczesną jesienią można stosować zimne prysznice (zaczynamy od stóp i powoli schładzamy całe ciało w kierunku głowy), jednak nie jest to konieczne.

Morsowanie w Polsce jest równie popularne jak w Wielkiej Brytanii.

– Nawet bardziej. W zimowych kąpielach regularnie uczestniczy tam 4 – 5 tysięcy ludzi, odbywają się też wielkie imprezy, takie jak Światowy Festiwal Morsowania w Kołobrzegu, na który przyjeżdżają uczestnicy nie tylko z kraju, ale też różnych zakątków globu.

Z kolei na Międzynarodowym Zlocie Morsów w Mielnie dwukrotnie został ustanowiony rekord Guinnessa w największej ilości osób kąpiących się w morzu w jednym czasie i miejscu. Po raz pierwszy w lutym 2010 roku, kiedy do wody weszło 1054 morsów, a pięć lat później ten wynik wyniósł aż 1799!

W grudniu 2015 roku Polska po raz kolejny trafiła do Księgi Guinnessa, tym razem w kategorii „największa liczba morsów kąpiących się różnych miejscach w tym samym czasie”. W wodzie znalazło się wówczas 3717 osób w 42 lokalizacjach…

 

Arkadiusz Tymieniecki

Założyciel grupy Morsy UK. Pochodzi z Piły, gdzie ukończył technikum samochodowe. Od 2005 roku mieszka w Anglii – najpierw w Luton, potem w Milton Keynes, a od trzech miesięcy w Carlisle. Na Wyspach imał się różnych rzeczy – pracował jako kierowca ciężarówek i tirów, prowadził hurtownię drukarek, był listonoszem, a obecnie zajmuje się doradztwem marketingowym online. Planuje też napisanie książki o zdrowiu, w której zamierza połączyć tematy związane z morsowaniem, odżywianiem oraz siłą duchową. Ma 54 lata.

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_